piątek, 10 października 2014

IV.090







Pewnego, deszczowego dnia odwiedziłam Ulę i jej kota o imieniu Tygrys. Tygrys jest jasnowidzem, nie ma szans, aby ukryła się przed nim jakakolwiek gumka.  Ponadto korzysta z laptopa! Ale o tym i o innych rzeczach, które czynią Tygrysa wyjątkowym, niech wam opowie Ula.
Tygrys i ja

            Poznaliśmy się z Tygrysem (wtedy jeszcze nazywany był Carlosem) przez Facebooka. Moja internetowa koleżanka udostępniła ogłoszenie z fundacji znajdującej się pod Poznaniem – zbierano pieniądze dla maleńkiego kociaka porzuconego przez matkę. Wyglądał tak jak kot moich marzeń – rudy, pręgowany, z białym brzuszkiem i białymi łapkami. Nie chciałam wysłać pieniędzy na jego leczenie – chciałam go adoptować i właśnie w tej sprawie wysłałam wiadomość już po kilku minutach. Początkowo nic nie działo się tak jak chciałam i niewiele brakowało, a Tygrys nie byłby dziś Tygrysem. Chociaż wszyscy byli przeciwni tej adopcji – pokochali go. Mój tata, który nie znosi kotów, zachwyca się kiedy śpi obok niego Tygrys, tata mojego chłopaka, który uznawał za głupotę to, że jedziemy po kota kawał drogi, na jego widok przyznał, że warto było, bo jest śliczny.
            Tygrys jak na maleńkiego kotka przystało był przekochany. Mruczał jak traktor (dzisiaj już troszkę ciszej – choć wciąż intensywnie), spał na mojej głowie, a kiedy siedziałam przy biurku miauczał pod krzesłem, żeby wziąć go na kolana. Gdy już tak się stało, zasypiał. Lubił też spać na moim ramieniu, które drętwiało, albo w pozycji pionowej z pazurami wbitymi w moje spodnie.
            Chociaż broił okropnie i zaczepiał (a później uciekał) starszego i kilka razy większego brata, utknął w szczelinie pod drzwiami próbując wyjść, a także w uchylonym oknie, gdzie włożył łapę, to każdego dnia nie mogłam się doczekać aż wrócę z uczelni i go zobaczę.
            Dzisiaj Tygrys jest dostojnym, sikającym na moją kołdrę, paniczem. Potrafi wygrzebać gumkę do włosów z kosmetyczki lub torebki (nie wiem skąd on wie, że trzeba jej tam szukać!), wskoczyć do lodówki w poszukiwaniu jedzenia, czy na suszarkę do prania wiszącą pod sufitem (razem z praniem) gdy się kąpię, skacze po balkonach do sąsiadów na czwartym piętrze, włącza milion opcji w laptopie, tłucze kubki i wyciera kurze pod sufitem. I chociaż zgrywa cwaniaka, a przy moim chłopaku kuli się jak małe dziecko i więcej z nim problemów niż z dziećmi z mojej pracy, to kocham go najmocniej na świecie. Za najlepsze zabawki uważa wspomniane gumki do włosów, kulki ze sreberka i worki foliowe. Najwygodniej śpi mu się na kartonach, walizce, na ubraniach, laptopie lub w papierowej torbie. Ciekawym zajęciem jest także wpatrywanie się przez okno, robienie sprintów z jednego końca mieszkania na drugi, picie wody z brudnych garnków i atakowanie moich włosów z jednoczesnym wbijaniem mi pazurów w plecy.

            Nie jestem w stanie wyobrazić sobie mojego funkcjonowania bez Tygrysa. Kiedy kładzie mi się w nogach, muszę pomiziać go chociaż raz, bo to wystarcza, by zaczął mruczeć. A bez mruczenia ciężko mi usnąć. Miesiąc spędzony za granicą bez niego był najsmutniejszym czasem. Płakałam przed kamerką na Skypie, widząc, jak chodzi za plecami moich rodziców i nie mogąc go dotknąć. Nie jest ważne, jak bardzo rozrabia, ile rzeczy niszczy i psuje, jak często muszę na niego krzyczeć i wyciągać z największych zakamarków szaf i półek. Jest najwspanialszym kotem na świecie i kocham go z całych sił.

Ula Cicha

1 komentarz:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.