W
opowieści o moich kotach nie będzie żadnego dramatu. Nie wzięłam ich ze
schroniska, ani z fundacji. Nie są znalezione na ulicy, nikt ich nie musiał
ratować przed złymi ludźmi lub śmiercią. Są za to kotami wymarzonymi,
wytęsknionymi i wyczekanymi. Są spełnieniem marzeń małej dziewczynki, którą
kiedyś byłam. Od czego by tu zacząć? Chyba od początku….
Odkąd
pamiętam chciałam mieć kota. Niestety moi rodzice nie zgadzali się na żadne
zwierzę w domu. No ewentualnie mogłam mieć chomika. Mieszkaliśmy wtedy w Czerwonaku
koło elewatora zbożowego. Zboże, myszy… koty. Była tam kolonia dzikich,
wolnożyjących kotów, które mogłam łapać, przytulać i wyobrażać sobie, że któryś
z nich jest mój. Dorosłam, nawet bardzo i moje marzenie o "posiadaniu" kota
przesłoniły problemy dnia codziennego.
W
końcu spotkałam kogoś, kto kocha mnie, kocha koty i przekonał mnie, że marzenia
są po to żeby je spełniać. Kot. Tylko jaki? Na pokazie w poznańskiej Palmiarni
zobaczyłam kota w cętki, wyglądał jak mały lampart. Kot bengalski. Pojechaliśmy
do hodowli żeby poznać koty i poczułam się jak w raju. Piękne bengale w tym
dwie czterotygodniowe kuleczki, z których jedna może być moja. W nocy śniły mi
się koty, dlatego na drugi dzień pojechałam jeszcze raz i wybrałam kocura.
Przez czas oczekiwania aż skończy 12 tygodni miałam co robić. Przeczytałam
wszystko, co tylko znalazłam na temat kotów. Kupiłam wyprawkę i przygotowałam
dom. Obejrzałam wszystkie filmy na youtube o bengalach. Aż w końcu mała kulka
trafiła pod nasz dach i od samego początku był to tylko mój kot. Horus kocha
mnie miłością absolutną, a ja jego.
Bengale
są bardzo aktywne i po pewnym czasie Horus zaczął się z nami nudzić. Chciał nam
ciągle towarzyszyć, a nie było to możliwe, dlatego postanowiliśmy, że w domu
pojawi się drugi kot. Chciałam, żeby charakterem pasował do Horusa, żeby był
żywy, wesoły i łagodny. Na kocim forum zobaczyłam wpis „Koraty – mamy pierwsze
kocięta”. Koraty? Poczytałam, zobaczyłam zdjęcia i wpadłam po uszy. Pojechaliśmy
do Warszawy zobaczyć kociaki na wystawie, potem do hodowli i tak nasze stado
powiększyło się o Ambrę. Myślałam, że Horus będzie zazdrosny, ale on wystawiał
jej brzuch, turlał się przed nią i zachęcał do zabawy, a ta mała szara kulka
warczała, syczała i pacała go łapką. A po trzech dniach poszła się do niego
przytulić i od tej pory zawsze śpią razem.
Jaki
jest Horus? Jest pięknym kotem, ale mnie zachwyca jego charakter. Jest łagodny,
bardzo inteligentny, towarzyski. Jak każdy bengal dużo gada i nie zawsze na
temat, repertuar jego dźwięków jest naprawdę bogaty. Potrafi zawsze powiedzieć
czego akurat chce. Skacze wysoko, szybko biega, wspina się. Kocha wodę dlatego
pije z wanny, umywalki albo z garnka z ziemniakami. Wielbiciel lodów
waniliowych, krewetek, babki gotowanej i drogich francuskich serów. Myśliciel, zawsze
musi wszystko przemyśleć czy mu się to opłaca. Przychodzi na zawołanie i wbrew
temu, co mówią o bengalach uwielbia przytulanie i pieszczoty, ale tylko mnie na to
pozwala. Lubi się bawić w chowanego i w berka. Ja się chowam, on mnie szuka
albo paca łapką i ucieka, a ja muszę go gonić. W tych zabawach towarzyszy nam
Ambra, ale widzę, że nie bardzo wie, o co nam chodzi.
Ambra
– kocia księżniczka. Delikatna, drobna, sprytna i szybka. Moja kocóreczka
uwielbiająca leżeć pod kocykiem i spać z nami w łóżku. Mistrzyni kamuflażu,
potrafi siedzieć na środku pokoju nieruchomo, a ja jej szukam i nie widzę. Nie
boi się odkurzacza, można ją odkurzać i jest to dla niej największa
przyjemność. Trzeba uważać nachylając się, bo można mieć kota na plecach albo na
głowie. Najpierw robi, potem myśli. Mimo, że jest o połowę mniejsza od Horusa, to ona go zaczepia, zrzuca z kocyka albo z drapaka. Utalentowana złodziejka
gumek do włosów i wielbicielka świeżej pietruszki. Uwielbia się bawić,
mistrzyni aportowania, tańca ze wstążką oraz skoków za piórkiem. Takich
wślizgów, przewrotek oraz koziołków nie powstydziłby się żaden sportowiec.
Kocha Łukasza i to on jest dla niej człowiekiem numer jeden w domu.
Jakie
są nasz koty? Zawsze śpią razem wtulone w siebie, zawsze też w nocy śpią obok
nas. Tęsknią gdy wyjeżdżamy i cieszą się, gdy wracamy do domu. Horus turla się
po podłodze i robi baranki, a Ambra przychodzi się ocierać i mruczeć. Gdy wracam
do domu Horus robi raban na balkonie i biegnie zawiadomić resztę stada, że
wróciłam. Mają swoje rytuały, poranny i wieczorny snaczek, poranne przytulanki
i wieczorne wchodzenie pod kołdrę choćby na chwilę. Dzięki nim zaczęłam się
uczyć fotografii, żeby robić im lepsze zdjęcia. Horus nie jest moim kotem, to
mój przyjaciel. A Ambra nie jest zwykłą kotką tylko moją inspiracją i
największym przytulakiem na świecie... Chciałabym, żeby wszystkie koty były tak
wyczekane, wytęsknione i wymarzone, jak moje.
Iwona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.