wtorek, 28 października 2014

IV.107










   Dzisiaj chciałabym zabrać was do mojego kociego domu w którym roi się od wszędobylskich kocich łapek i wąsików mimo, iż są w nim tylko dwa dachowce. Zapraszam!

   Nasz koci domek, jak już wspomniałam, zamieszkują dwa koty. Jednym z nich jest Lucjan - dorodny, satynowo czarny kocur o usposobieniu bajkowego Bonifacego. Jest leniwy, lubi długie drzemki i nie jest skory do zabaw (no, chyba że... laserkiem!). Kot Lucjan jest u nas na tymczasie, ale pojawił się jako pierwszy, jego historia zaczęła się smutno, został uratowany z zamkniętej piwnicy. Właściwie nie wiadomo, czy sam tam wszedł, czy ktoś go tam po prostu zamkną, jak niepotrzebny stolik. Przez pierwszy tydzień panicznie bał się ludzi i siedział w każdej możliwej dziurze. Ale po pewnym czasie zasłużyliśmy sobie na jego miłość. Teraz jest wspaniałym miziastym kocurem, dzięki któremu czujemy się wyróżnieni, szczególnie gdy przychodzi na pieszczoty. Napisałam, że kot Lucjan jest u nas na tymczasie dlatego, że pierwotnie był to kot naszego współlokatora, ale niestety jego plany życiowe nieco się skomplikowały i kotek został u nas.    

   W zasadzie nie pamiętam, jak to się stało, że nasza mręgata (tak, takie określenie umaszczenia istnieje w gwarze częstochowskiej) koteczka dostała imię Agnieszka, jakoś tak po prostu wyszło, ale idealnie do niej pasuje i jeszcze żadna Agnieszka nie obraziła się na nas. Aga to był chyba najbardziej wyczekiwany kot na świecie. Śmiejemy się często, że to nasza kot-córka, bo kochamy i traktujemy ją, jak córkę, Lucjana oczywiście też, ale cały czas przypominamy sobie o tym, że to jednak nie do końca nasz kot, a rozstania są najtrudniejsze... 
Aga to kocica z charakterem. W mgnieniu oka okręciła sobie starszego Lucjana wokół łapy. Nie raz trzeba było rozdzielać to przybrane rodzeństwo, ale na szczęście nigdy żadnemu nic się nie stało. Jest wszędobylska, wścibska i niesamowicie kochana, śpi z nami, a kiedy przychodzi do łóżka, patrzy na nas wzrokiem pełnym miłości i zaufania! 
Przynajmniej raz dziennie ma swoje tak zwane "turbo", kiedy podłoga zdaje się być największym złem i trzeba poruszać się tylko i wyłącznie po meblach, najlepiej z prędkością zbliżoną do prędkości światła. 

 Warto adoptować koty (i inne zwierzęta). Mieszkanie z nimi sprawia, że każdy dzień staje się wyjątkowy, bardziej kolorowy i ma sens.

1 komentarz:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.