środa, 29 października 2014

IV.108














Diana, Max, Dyzio, Zuzia i Tosia

Dziś zapraszam Was w odwiedziny do bardzo wesołej gromadki ludzi i zwierząt, mieszkającej w centrum Zielonej Góry. Z Moniką, opiekunką wspomnianej gromadki, poznałam się dawno temu, jeszcze chyba na etapie ogólniaka, ale zawsze nam było nie po drodze, żeby się spotkać na dłużej, więc bardzo ucieszyłam się, kiedy Monia napisała do mnie, że ona i jej zwierzaki mają ochotę wziąć udział w akcji.  I tak oto poznałam, w kolejności od najstarszego do najmłodszego, pięć charakternych zwierzaków:

Maks – prawie, że weteran, a na pewno senior wśród zwierzaków, jest z Monią i jej ciocią od lat trzynastu. Został przygarnięty ze schroniska jako szczeniaczek po tym, jak jego poprzednik odszedł za Tęczowy Most. Jako, że u Moniki zawsze były jakieś zwierzątka (tak małe, jak i duże) pustka była nie do zniesienia, więc wycieczka do schroniska była naturalną koleją rzeczy. A jak się ma psiaka od małego, to się można do niego nieźle przywiązać, zwłaszcza kiedy jest żywotny, wesoły, kochający i przytulaśny. W końcu 13 lat to szmat czasu. I mimo, że Maksio obecnie trochę choruje, nie stracił nic a nic ze swojej energii.  

Diana*** – mimo, że ma dwa lata krótszy staż niż Maks, bo jest z Monią lat jedenaście, to jest ona niekwestionowaną przewodniczką stada. Diana jest mieszańcem owczarka niemieckiego, jest też psem kupnym, bo ciocia bardzo chciała mieć psa w typie owczarka właśnie. Sunia została ciepło przyjęta oraz nauczona co, jak i gdzie przez swojego starszego kolegę. Oboje są bezkonfliktowi, czasem – wiadomo – zazdrośni o siebie, ale żyją na dobrej stopie. Jako ciekawostkę Monika opowiedziała mi, że Diana za młodego psa zjadła w całości jeża – i nic jej kompletnie nie było. Znaczy się, silna babka. Nic dziwnego, że jest przewodniczką. Ale jej najlepszym przyjacielem wcale nie jest Maksio, tylko kocur Dyzio..

Dyzio & Zuzia – dwa małe koteczki, znalezione w kartonie na śmietniku – były tak malutkie, że miały jeszcze zamknięte oczka. Oczywiście zostały natychmiast przygarnięte i wykarmione. Monika mówiła mi o nich, że to dwa dzikusy, trochę nieufne wobec obcych, ale nie było tak źle. Zuzia faktycznie nie chciała z nami siedzieć, kuliła się przy drzwiach i bardzo chciała wyjść, nie mówiąc już w ogóle o pozowaniu. Całkiem dzika nie jest, oczywiście, w gromadzie najlepiej dogaduje się z Maksem. Drugi z rodzeństwa, Dyzio był trochę bardziej zainteresowany, dał się pogłaskać i zapozował, ale dość szybko mu przeszło. Wśród domowników ma ksywkę „Olewak”.  W związku z tym, że jest nieco bardziej zsocjalizowany, zachowuje się czasem jak pies (w końcu przez psy został wychowany) i bywa, że chodzi przy nodze z ciocią Moniki do sklepu. Albo odprowadza ją na autobus..

Tosia – ostatnia z gromadki, przygarnięta z Domu Tymczasowego rok temu (pani z DT opowiadała, że znalazła maleńką pod autem). Jest kotką niewychodzącą, bo Monika z chłopakiem przygarnęli ją gdy chwilowo mieszkali w bloku i mimo, że teraz Tosia ma do dyspozycji dom z podwórkiem, jest do tego nieprzyzwyczajona. Oczywiście opiekunom to nie przeszkadza, bo koteczka chętnie z nimi śpi – z resztą było tak od samego początku, bo już pierwszej nocy Tosia ułożyła się na Monice i zaczęła głośno mruczeć i została do rana. Jako młody kotek, Tosia jest bardzo zabawowa, chociaż nie chciała przy mnie pokazać swoich pełnych możliwości.

Zwierzaki towarzyszą Moni i jej cioci w zasadzie wszędzie, nie mają też ograniczników, gdzie mogą się poruszać (oprócz Tosi), więc wszyscy tworzą fajną, wielką rodzinę. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się Monię odwiedzić.



***Kilka dni temu Monika napisała mi, że u Diany zdiagnozowano nowotwór kości – podczas wizyty Monia zauważyła, że Diana utyka na jedną nogę, ale wtedy nikt tego nie łączył z chorobą, a jednak były to jej pierwsze objawy. Kiedy piszę ten tekst, Diana jest jeszcze z nami i mam nadzieję, że jeszcze trochę tak zostanie, bo jak wspominałam, Diana to silna babka i mimo ogromnego bólu wciąż jest żywotna, wciąż się dobrze czuje wśród swoich Dużych i Monika nie ma na razie siły nawet myśleć, aby ją uśpić. Trzymam kciuki, żeby czuła się dobrze i żeby jak najdłużej jeszcze pobyła z nami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.