Na sesję do Ani i Paula jechałam dwa razy. Pierwsza sesja zginęła, jeszcze tego samego dnia, wraz z kartą pamieci, która po prostu nagle "umarła"...
Mimo kłopotu oraz przykrości związanych z utraconymi zdjęciami z tamtej karty, ochoczo przystąpiłam do organizowania akcji "sesja nr 2", gdyż perspektywa ponownego spotkania z Polusiem nastrajała mnie bardzo pozytywnie.
Sami zobaczcie jaki to cudny kot... Ja się zakochałam. Znowu.
Mimo kłopotu oraz przykrości związanych z utraconymi zdjęciami z tamtej karty, ochoczo przystąpiłam do organizowania akcji "sesja nr 2", gdyż perspektywa ponownego spotkania z Polusiem nastrajała mnie bardzo pozytywnie.
Sami zobaczcie jaki to cudny kot... Ja się zakochałam. Znowu.
O Mr Paul'u opowie Ania.
NK
Polka krótka
historia:
Najpierw Polka usłyszałam. Nie dało się go nie
słyszeć, bo darł się wniebogłosy. Po namierzeniu źródła
przejmującego wrzasku w jednym z budynków gospodarczych, okazało
się, że jest nim mała, puchata, ruda kulka z ogromną chęcią
życia. Kulka w ogóle nie przypominała swojego brata, którego
znaleźliśmy jakieś pół godziny wcześniej - była ruda,
nieporadna, nie bardzo umiała jeść, a matka (dzika) nie chciała
przyjąć jej z powrotem. Z Kulką zaprzyjaźnił się nawet
podwórkowy kundelek, który z radością trącał ją nosem.
Kulkowego brata od razu przygarnął znajomy, ale ta mała rudość
wymagała większej opieki, przynajmniej na początku. Rozważałam w
tamtym czasie przygarnięcie kota, ale marzył mi się idealnie
czarny kocur, wyglądający jak pantera. Kulka była absolutnym
zaprzeczeniem tego wyobrażenia, ale sprawiła, że udałam się do
najbliższego sklepu zoologicznego po odpowiednią wyprawkę
(telefonicznie wspierana przez znajomych, którzy koty już
posiadali) i dzień później przyjechała ze mną do Warszawy. Jako
kociak był bardzo skoczny i ruchliwy, a ponieważ na pierwszej
wizycie został przez weterynarza zdiagnozowany jako kotka, dostał
imię Polka. Kilka tygodni później majestatycznie układając się
do toalety, zademonstrował, że kotką zdecydowanie nie jest i imię
trzeba było zmodyfikować. I tak od trzech lat mieszkamy razem, a Polek
jest źródłem wielu psot i jeszcze większej ilości radości. W tym
czasie zdążył kupić serce nie tylko moje, ale i wszystkich,
którzy mieli okazję go spotkać, łącznie z kilkoma
anty-kociarzami.
Ania Liszewska
Wspaniały kotek.
OdpowiedzUsuńJesiennnnnny :-)
Cudny Rudzielec!
OdpowiedzUsuń