piątek, 31 stycznia 2014

III.048





  






Pierwsza była Mela… Meluzyna. Myśl o przygarnięciu jakiegoś zwierza od jakiegoś czasu łaziła mi po głowie, nie były to jednak żadne konkretne plany. Aż zobaczyłam ją… a w zasadzie jej ogłoszenie.
Mały kociak, znaleziony gdzieś w jakiś krzakach, przygarnięty przez dobrych ludzi. Zobaczyłam i  wiedziałam, że to ta i żadna inna. Po kilku mailach i udowadnianiu, że to ja będę najlepszym domem jechałam po nią do Częstochowy. I tak zaczęła się moja przygoda z kotami.
Po kilku miesiącach kolejny przypadek sprawił, że pojawiła się Tośka. Siedziała na ulicy, pokaleczona, głodna, przerażona. Był koniec listopada i padał śnieg. Na pomoc przyszły wolontariuszki z Koterii. Miała być na chwilę, miałam być dla niej domem tymczasowym, do czasu wyleczenia i znalezienia domu stałego. Po kilku miesiącach, gdy ta przerażona kupka nieszczęścia po raz pierwszy pozwoliła się pogłaskać wiedziałam, że nikomu jej nie oddam.  I tak "tymczasuje" u mnie już czwarty rok. 

czwartek, 30 stycznia 2014

III.047














Mela, Moria, Julian i Spiąca Zuza

Z wizytą u Magdy...

Oddaję głos właścicielce:


"Mela oraz Moria są prezentem świątecznym od mojego chłopaka Przemka. Są to krakowskie siostry z domu tymczasowego. Niestety obie miały świerzb uszny i Mela koci katar - sporo się nacierpiała przyjmując zastrzyki i inne leki. Teraz jest już całkiem dobrze Dziewczyny mają calkowicie różny charakter oraz jak widać wygląd. Czarna jest jak sprężynka - mogłaby rywalizować z nie jednym gepardem, Mela jest spokojna, kochana, bardziej stateczna. Obie kochają się przymilać i przytulać wieczorami, gdy wracam z pracy i siadam przed laptopem, okryta cieplutenka kolderką - wtedy jest NASZ czas aż do późnych godzin. Melcia zaprzyjaźniona z kroliczkiem Julianem, juz 10-cio letnim dziadziuniem, czasem wpada do niego w odwiedziny. Weekendami spędzamy czas razem leniuchując i biegając po domu oraz za myszkami i innymi piłeczkami. Jaszczurki Zuzy jeszcze nie miały przyjemności poznać, bo zapadła w sen zimowy - myslę, że na wiosnę będzie niezła niespodzianka dla całej trójki.
Kotki są całym moim światem - jak się mieszka samemu to jest przynajmniej do kogo się odezwać."

środa, 29 stycznia 2014

III.046










Hannibal


Kot drobny, czarny, niskopienny. Bardzo zaradny życiowo. Wychował sobie opiekunów - nie musi skakać na parapet czy ladę w kuchni, zawsze ktoś go podniesie. Na łóżko ostatecznie może wejść sam. Kot podkołdernik. Zdecydowany domator. Najbardziej lubi sznurek. Chociaż bywa, że lubi też myszki, ale... one tak szybko się zużywają. Publicznie nie przytula się do swojej pani - nie wypada. Wypada za to pozować do kocich aktów obcym fotografom... Najwyraźniej Hannibal zapatrzył się na kota Fritza - komiksową gwiazdę filmów porno. Jego opiekunowie zastanawiali się nad zmianą imienia z Hannibal na Chojrak - bo uwielbienie dla surowego mięsa jest mniejsze niż strachliwość kota. Ale póki co zostali przy obecnym - licząc na to, że kocur trochę się ośmieli. Jak dla mnie był całkiem śmiały... Małgorzata i Piotr są kolejnym przykładem na to, jak fundacyjny kot (na dodatek czarny) może cudownie trafić na kochający dom i swoich wyjątkowych człowieków. 

wtorek, 28 stycznia 2014

III.045











O przeciwieństwach.

Agrafka to prawdziwa arystokratka wśród czarnych dachowców. Nosi geny tajskie i burmańskie, którym zawdzięcza wysoką inteligencję i jedwabiste futro. Gdy trafiła do Rynn, ostre pazurki wpędzały ją co rusz w tarapaty, więc wybór imienia zdawał się oczywisty.

Od 7 lat tworzą dopasowany duet. Rozumieją się bez miauknięcia. Agrafka często trafia na bloga kulinarnego lub rysunkowego Rynn, została uwieczniona na wielu jej obrazkach. Ich życie układało się sielankowo, aż pojawił się Panda.

Panda nie jest kotem, tylko mężczyzną pełnym kontrastów. Aby zachować równowagę, także do Agrafki dołączyła towarzyszka, biała koteczka o perskich korzeniach. Dziewczyny szybko się zaakceptowały, choć ich charaktery są zgoła odmienne.

Mara ma już 2 lata i wciąż zachowuje się jak radosny kociak. Nie grzeszy bystrością ani nie posiada wymagającego podniebienia. Potrafi sprawić, że przeróżne artykuły przeżywają swoją drugą młodość w niezmierzonych piaskach kuwety. Ma niewyczerpane pokłady uroku, słodyczy i żyć, nie da się koło niej przejść obojętnie.

Ludzie lubią oglądać swoje życie przez pryzmat wielu odcieni szarości, a przecież do pełni szczęścia wystarczy czerń i biel.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

III.044







Pierwsza w rodzinie Pani Mirelli pojawiła się Zula, siostra Fidusia, „odziedziczona” po wyprowadzających się sąsiadach. Jej brat dołączył do niej trochę później. Teraz rządzi sam – Zula dwa lata temu odeszła za Tęczowy Most, prawdopodobnie przez problemy z sercem.
Fiduś - a właściwie Fidel - ma teraz 11 lat. Choć śmierć siostry odreagował niszcząc meble, to po jakimś czasie uspokoił się… i odżył. Widać, że jest kotem, który woli być sam. Po odejściu Zuli zrobił się bardziej towarzyski i ciekawski, a próba sprowadzenia mu nowej towarzyszki skończyła się niepowodzeniem. Choć wzięty na ręce odpycha się od właścicielki, to swojej porcji pieszczot potrafi domagać się całkiem głośno. Zresztą straszny z niego gaduła – zaczynając od zaznaczenia swojej obecności, a kończąc na reprymendach.
Pomysł z sesją w ogóle mu się nie spodobał. O ile ja spełniłam swój obowiązek i głaskałam jak należy, to spojrzenia w stronę obiektywu okazały się być poniżej jego godności. W pewnym momencie ze znudzoną miną schował się do koszyka i żadna siła nie była w stanie go przekonać do dalszej współpracy. Ah ci arystokraci… 

niedziela, 26 stycznia 2014

III.043













Diana zaprosiła mnie na spotkanie ze swoimi kotami - Galą (dewonką) i Alexem (sfinksem). O ile koty dewoniaste miałam już przyjemność fotografować, o tyle sfinks był moim pierwszym przypadkiem - przyznaję - niezwykłym. Alex i Gala stanowią dynamiczny duet - i chociaż Gala po przybyciu małego kota do domu, uspokoiła się i udaje wyniosłą, na dodatek damę - w głupawce bierze czynny udział. Bywa więc Catdzillą lub tańczącą z wykałaczką... W kręgach rodziny i znajomych Gala nazywana jest... tatą Alexa. Sądzę jednak, że zastępuje mu mamę, przynajmniej w chwilach, kiedy nie ma w pobliżu Diany lub Wojtka. Alex ma zamiłowanie do długopisów i gdyby potrafił pisać z pewnością złożyłby autograf na oświadczeniu - póki co, Diana musiała go wyręczyć (później długopis usiłował zaginąć w akcji). Czasami udaje również kurczaka (do Catdzilli jeszcze trochę mu brakuje) lub oposa. Usiłuje też uskuteczniać wspólne zabawy z Galą - koniec końców biegają jak konie tudzież bawią się w pościg za bandytą pierwszej wody (nie ważne, które jest bandytą).

Dom, w którym mieszkają Gala i Alex zdecydowanie jest jednym z tych, gdzie koty rządzą, a ludzie uiszczają opłaty. Nawet plany urlopowe podporządkowane są obecności kotów (napisałabym futrzaków, ale to lekkie nadużycie w stosunku do Alexa) i... brane są pod uwagę jedynie miejsca, do których można koty ze sobą zabierać. 
Ostatnio usłyszałam od kogoś, że koty domowe to więźniowie - patrząc na Alexa i Galę sądzę, że każdy chciałby mieć takie więzienie.   

sobota, 25 stycznia 2014

III.042






Oto ja… Kot Pucek. Ehem, Wspaniały Kot Pucek, jak oczywiście widać na zdjęciach. Moja historia zaczyna się dawno temu, kiedy źli ludzie wyrzucili mnie na ulicę. Z tych złych czasów pamiętam głód, wiatr, błąkanie się po osiedlach, gdzie koty są nie zawsze mile widziane. Tułałem się tak od domu do domu, szukając dobrych ludzi, którzy by mnie nakarmili.
Mój los odmienił się gdy trafiłem do Domu Tymczasowego, gdzie dobrzy ludzie zaczęli szukać dla mnie stałych opiekunów. Zrobiono mi zdjęcia, aby pokazać wszystkim jakim pięknym i dostojnym jestem kotem. Długo nikt się po mnie nie zgłaszał. Bardzo to było dziwne. Podsłuchałem jedną Panią, która mówiła, że to dlatego, że jestem kotkiem czarnym i  do tego starszym, ale kompletnie nie wiem co to ma do rzeczy! Przecież czarne koty są najpiękniejsze!
Aż wreszcie przyszli! Jak tylko nieśmiało weszli, od razu wiedziałem, że będą MOI! W Domu Tymczasowym były tez inne koty, białe, bure, małe i starsze więc czym prędzej wskoczyłem im na kolana i zacząłem mruczeć. Od razu się we mnie zakochali… Nie ma jak spryt starszego czarnego kota…
I tak sobie żyjemy szczęśliwie. Jak widać na zdjęciach.