piątek, 3 stycznia 2014

III.032







Sześć lat temu postanowiłam przygarnąć kota. Pojechałam więc do schroniska w Korabiewicach pod Warszawą. Kiedy pani opiekująca się kotami, wpuściła mnie do tzw. kociarni, oniemiałam. Koty były wszędzie. I było ich chyba z tysiąc. Wybór jednego przerastał mnie. Widząc to pani od kotów zabrała mnie do baraku. Tam na zdezelowanym fotelu, pod burym kocem spała chuda śnieżno-biała koteczka. Kotka ta miesiąc wcześniej trafiła do schroniska z powodu śmierci swojej pani. Nie chciała nic jeść i w ogóle źle znosiła pobyt w schronisku. Spakowałam ją do transporterka i po drodze wymyśliłam jej imię. Postanowiłam, że będzie się nazywać Milky. Jak baton czekoladowy Milky Way. Bo jest mleczno-biała i słodka. 
Po jakimś roku (dużo wtedy pracowałam) stwierdziłam, że Milky przyda się kumpel. No i znalazłam ogłoszenie pt. „Towarzyski Krecik szuka domu“. Pojechałam go zobaczyć i wróciłam z czarnym kotkiem w białych skarpetkach i białej krawatce. Krecik z charakteru bardziej przypomina psa niż kota. Wita gości przy drzwiach, na imprezach leży przy butelce z wódką, lubi chodzić na rekonesans do moich sąsiadów i rzeczywiście jest mega-towarzyski. Jedyne co się zmieniło to jego gabaryty. Niestety jest dość duży, więc przestał być Krecikiem a stał się Dj Kretem (bo uwielbia odkręcać korek w wannie, machając przy tym łapką jak zawodowy dj) vel Don Kretto (bo z zachowania przypomina wyluzowanego mafiosa, brakuje mu tylko złotego łańcucha na szyi). Dj Kret i Milky uwielbiają się ganiać, często razem śpią i zdecydowanie trzymają większą sztamę odkąd do naszego domu zawitała Blanka, piesek o biszkoptowych odcieniu sierści. Razem z kolegą zrobiliśmy kampanię społeczną dla pewnej psiej fundacji. Niestety, okazało się, że owa fundacja nie ma kasy, żeby ją przeprowadzić i... zamiast tego przygarnęłam psa. Jak mówi mój kolega, to była najlepsza kampania społeczna, jaką zrobiłam, bo dałam dom zwierzakowi. Blanka na początku bała się wszystkiego: począwszy od pomnika w parku (sic!), przez dźwięk telefonu i domofon po jazdę samochodem i tramwajem. Dziś podróżuje pociągiem, chodzi ze mną w gości i na miasto.


Zazwyczaj się mówi, że ktoś przygarnął psa albo kota. Ale moja przyjaciółka buddystka mówi, że to zwierzaki wybierają nas na swoich opiekunów. Bardzo się cieszę, że moja trójka mnie znalazła i zechciała ze mną być.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.