Sześć lat temu postanowiłam przygarnąć kota.
Pojechałam więc do schroniska w Korabiewicach pod Warszawą. Kiedy pani
opiekująca się kotami, wpuściła mnie do tzw. kociarni, oniemiałam. Koty były
wszędzie. I było ich chyba z tysiąc. Wybór jednego przerastał mnie. Widząc to
pani od kotów zabrała mnie do baraku. Tam na zdezelowanym fotelu, pod burym
kocem spała chuda śnieżno-biała koteczka. Kotka ta miesiąc wcześniej trafiła do
schroniska z powodu śmierci swojej pani. Nie chciała nic jeść i w ogóle
źle znosiła pobyt w schronisku. Spakowałam ją do transporterka i po drodze
wymyśliłam jej imię. Postanowiłam, że będzie się nazywać Milky. Jak baton
czekoladowy Milky Way. Bo jest mleczno-biała i słodka.
Po jakimś roku (dużo wtedy pracowałam)
stwierdziłam, że Milky przyda się kumpel. No i znalazłam ogłoszenie pt.
„Towarzyski Krecik szuka domu“. Pojechałam go zobaczyć i wróciłam
z czarnym kotkiem w białych skarpetkach i białej krawatce. Krecik
z charakteru bardziej przypomina psa niż kota. Wita gości przy drzwiach,
na imprezach leży przy butelce z wódką, lubi chodzić na rekonesans do
moich sąsiadów i rzeczywiście jest mega-towarzyski. Jedyne co się zmieniło to
jego gabaryty. Niestety jest dość duży, więc przestał być Krecikiem a stał się
Dj Kretem (bo uwielbia odkręcać korek w wannie, machając przy tym łapką jak
zawodowy dj) vel Don Kretto (bo z zachowania przypomina wyluzowanego
mafiosa, brakuje mu tylko złotego łańcucha na szyi). Dj Kret i Milky uwielbiają
się ganiać, często razem śpią i zdecydowanie trzymają większą sztamę odkąd do
naszego domu zawitała Blanka, piesek o biszkoptowych odcieniu sierści. Razem
z kolegą zrobiliśmy kampanię społeczną dla pewnej psiej fundacji.
Niestety, okazało się, że owa fundacja nie ma kasy, żeby ją przeprowadzić i...
zamiast tego przygarnęłam psa. Jak mówi mój kolega, to była najlepsza kampania
społeczna, jaką zrobiłam, bo dałam dom zwierzakowi. Blanka na początku bała się
wszystkiego: począwszy od pomnika w parku (sic!), przez dźwięk telefonu i
domofon po jazdę samochodem i tramwajem. Dziś podróżuje pociągiem, chodzi ze
mną w gości i na miasto.
Zazwyczaj się mówi, że ktoś przygarnął psa albo
kota. Ale moja przyjaciółka buddystka mówi, że to zwierzaki wybierają nas na
swoich opiekunów. Bardzo się cieszę, że moja trójka mnie znalazła i zechciała
ze mną być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.