wtorek, 23 maja 2017

VII.010









Oto moja pierwsza psiejska opowieść w tej edycji Akcji. Lhasa jest bardzo przejętą swoim pochodzeniem Terrierką Tybetańską. Tak bardzo bierze to sobie do serca, że towarzyszy swojej opiekunce podczas medytacji. Przy kończącej medytację dedykacji kończy swoją część. 
Lhasę nazwano przy urodzeniu Butterfly, ale nawet zdrobnienie Butty nie było imieniem, które pasowało. Dlatego została stolicą Tybetu albo chociaż dumną nosicielką nazwy tego miasta. 
Dziewczyna z niej bardzo przyjazna. Głęboko zagląda w oczy i poddaje się czochraniu. Podobno nie zawsze jest w tak dobrym nastroju. Pod koniec mojej wizyty, była już zestresowana, bo za oknami zaczęło intensywniej wiać, co wprawiało Lhasę w niepokój. Czekała na otwarcie sypialni i możliwość schowania się pod łóżkiem — swoją drogą to fascynujące, że ten mebel w świecie zwierząt pełni funkcję schronienia. 
Lhasa jest trzecią czworonożną podopieczną po Okruchu i Popperze. Zupełnie inną, nie tylko w kontekście płci. Dostarcza swoim opiekunom nowych doświadczeń i zadziwień, uruchamia w nich także nowe uczucia. Jest psem rasowym, ale przede wszystkim jest... właścicielką swoich opiekunów. Tak przynajmniej twierdzą oni — opiekunowie, że ów akt własności spoczywa w psich łapach i sercu. Faktycznie, zauważyłam pewien stopień podporządkowania się Lhasie — piękne miski pełne jedzenia i wody zupełnie nie interesowały tej kudłatej dziewczyny, za to chrupanie rzodkiewki przez opiekunkę okazało się niezwykle kuszące i skończyło się zjedzeniem paru rzodkiewek, jako lepszych, pyszniejszych i bardziej odpowiednich dla damy jej pokroju. 
Wychodząc z tego domu, miałam poczucie wielkiej miłości — oby każde stworzenie miało taką szansę w życiu.

wtorek, 16 maja 2017

VII.009

Timidez












Miłosz












Alicja i dwóch króli


Alicję i przystojnego Hiszpana Miłosza — królika rasy baran, mogliście poznać już w poprzedniej edycji naszej Akcji. O tym, jak Miłosz wraz ze swoją opiekunką Alicją przeprowadzili się ze słonecznej Hiszpanii do Polski, możecie przeczytać tutaj.


Dzisiejsza opowieść będzie zaś o Timidez.

Po powrocie do kraju Alicja stwierdziła, że Miłosz czuje się samotny, dlatego postanowiła adoptować mu towarzyszkę. Jak zapewne wiecie, jestem ogromną zwolenniczką adopcji co najmniej dwupaków, bo żaden nawet najlepszy człowiek nie da zwierzakowi tego, co da mu drugi zwierzak! I tak rodzina Alicji powiększyła się o piękną króliczycę Pupkę. Tak, tak, takie imię tej pięknej kicającej damie nadała fundacja… Trzeba je było natychmiast zmienić! Ponieważ królik Hiszpan ma polskie imię Miłosz, to Polka dostała hiszpańskie imię Timidez, co oznacza nieśmiałość. Timi, pieszczotliwie zwana Kluską, jest nieufna w stosunku do obcych, dlatego to imię doskonale odzwierciedla jej charakter. 
Niestety w poprzednim domu nastoletnia opiekunka królisi ubzdurała sobie, że jest ona za gruba i obsesyjnie starała się odchudzić zwierzaka. W końcu Timi została oddana do fundacji Uszate Serca Warszawy — Stowarzyszenie Pomocy Królikom gdzie trafiła z niedowagą… Alicja zakochała się w tej pięknej szarej królicy od pierwszego wejrzenia. Początkowo jednak mama Alicji nie chciała słyszeć o dokróliczeniu. Tak mijał czas, a Timi została wyleczona z infekcji, na którą zapadła, przeszła zabieg sterylizacji i prosto z lecznicy w sierpniu 2016 roku trafiła już do domu Alicji, gdzie jej mama została postawiona przed faktem dokonanym. Początkowo Kluska była praktycznie dzika i bała się ludzkiego dotyku. Króliki zamieszkały w dwóch oddzielnych klatkach, bo tak w przypadku tych zwierzaków przeprowadza się prawidłowo socjalizację. Chociaż Miłosz jest wyluzowanym i pewnym siebie optymistą zawsze zadowolonym z życia i nie wie, co to strach, to zaprzyjaźnianie się zwierzaków trwało jakieś 2-3 tygodnie. Aby przyśpieszyć ten proces, bo Alicja rozpoczynała studia i wiedziała, że mniej będzie przebywać w domu, skorzystała z pomocy behawiorysty, u którego króliki przebywały trzy dni. Po powrocie do domu zamieszkały już jednej klatce. Timidez powoli zaczęła ufać człowiekowi. Miłość i cierpliwość okazana w nowym domu szybko przyniosły efekty i z dzikiego zwierzaka stała się króliczycą, która teraz sama domaga się odpowiedniej dawki pieszczot. Jest kapryśną, żywiołową i charakterną damą.
Obydwa króliki posiadają wielkie talenty artystyczne. Miłosz z zamiłowania jest projektantem mody — uwielbia wycinać ażurowe wzory w bluzkach Alicji, natomiast Timi przejawia talent dekoratorski — ogryza meble i ustawia drobiazgi po swojemu.

sobota, 13 maja 2017

VII.008

Od prawej: Krecik, Aleks, Punio

Milut

Punio

Krecik

Aleks

Dziś zapraszam na spotkanie z Panią Elą i jej czterema niezwykłymi kotami.

Pierwsza z czwórki pojawiła się w domu Pani Eli Milut – kotka została podarowana jako prezent urodzinowy dla córki przez jedną z koleżanek. Mimo że ma już prawie 12 lat wygląda jak młody kociak. Drobna i delikatna, ale z charakterkiem. Milut chadza własnymi drogami i trzyma się trochę z boku gromadki. Kiedy kolejne koty pojawiły się w domu, strzeliła przysłowiowego focha, ale z zaakceptowała całe stadko.


Punio, Aleks i Krecik to bracia, chociaż patrząc na nich ciężko w to uwierzyć. Ich mama trafiła do domu Pani Eli od starszej Pani, która nie mogła już dłużej się nią opiekować. Koteczka przybywała na wadze, ale usprawiedliwiano to stresem związanym ze zmianą domu. Aż tu pewnego majowego dnia 2012 roku kotka urodziła piątkę kociąt. Niestety po kilku tygodniach stan zdrowia kotki uległ pogorszeniu i mimo wysiłków weterynarzy pobiegła za tęczowy most. Dwójka z piątki rodzeństwa znalazła domy u sąsiadów i znajomych Pani Eli, a trójka naszych bohaterów została na stałe. Każdy z nich ma unikalny charakter – Krecik jest bardzo płochliwy i delikatny, Aleks to z kolei wulkan energii, który uwielbia zabawę (zwłaszcza aportowanie), ale stroni od obcych. Punio to z kolei kot-przylepa, który uwielbia być głaskany i nie zmieniła tego nawet zdiagnozowana kilkanaście miesięcy temu cukrzyca wiążąca się z koniecznością codziennych zastrzyków.

„Dom bez kotów nie byłby domem” podsumowuje Pani Ela otoczona swoją futrzastą gromadką.