Oto trójka moich
Futer: Bobik – biało-bury chłopak, Rozalka – liliowa brytyjska
arystokratka i Calima – fanka wszystkich ludzi. Ja nazywam się
Gosia.
Od urodzenia miałam
kontakt z psami. Miłość do zwierząt, a w szczególności do psów,
odziedziczyłam w genach po babci Adeli. Moja mama nie, ale mimo
wszystko pozwoliła mi mieć chomika, psa, kanarki, kota, kolejnego
psa.
Kiedy
założyłam swój dom,
dostałam od babci psa – suczkę Dżili. Dżili była ze mną 15
lat i była prawdziwą jedynaczką – nie tolerowała żadnej
konkurencji. Gdy odeszła za Tęczowy Most postanowiłam, że kolejne
Futro musi mieć towarzysza.
Pierwsza
pojawiła się Rozalka – koteczka z cudownej, idealnej hodowli.
Rozalka nie wie, co to smutny los. Rozpieszczana w hodowli i u mnie
nie zna innej opcji życia, jak wygoda i spokój. Żyje swoim własnym
życiem, obok człowieka, na dystans. Mimo dystansu, jaki okazuje,
pragnie głaskania, pieszczot, uwagi i zabawy z człowiekiem. Domaga
się także zabawy z pozostałymi Futrami, ale wszystko na jej
zasadach i wtedy, kiedy ona tego chce.
Calima pojawiła się
miesiąc po Rozalce – są równolatkami. Nigdy wcześniej nie
miałam psa, który tak bardzo kochałby ludzi – wszystkich bez
wyjątku. Każdy na ulicy i każdy, kto do nas przychodzi, może
liczyć na przytulającego się psa, pchającego się na kolana,
liżącego ręce, szczęśliwego, że pojawił się człowiek. Brak
dostępu do ludzkich kolan i człowieka byłby tragedią nie do
przeżycia. Najukochańsze słowo świata: „jedziemy?” –
wybucha wtedy istne szaleństwo radości.
Bobik – najmłodszy
z trójki, główny bohater fotoreportażu – to chłopak ze wsi.
Był jednym z pięciorga rodzeństwa, które „właściciel”
postanowił utopić w beczce. Dwa maluchy, Bobik i jego siostra,
miały szczęście. Nie dały się złapać i trafiły do Pomorskiego
Kociego Domu Tymczasowego. Gdy poznałam Bobika, był
siedmiotygodniowym maleństwem, nieśmiałym i zalęknionym –
chował się pod regały i nie był zainteresowany człowiekiem tak
bardzo jak inne kociaki. Przez całą drogę do nowego domu rozpaczał
w transporterze. Gdy przyjechał na miejsce, nastąpiła zmiana:
nieśmiały, zalękniony i chowający się kotek natychmiast
stwierdził, że jest u SIEBIE – tam gdzie powinien być. Nic nie
robił sobie z dużego kota i szczekającego psa. Nigdy nie schował
się pod żadnym regałem czy łóżkiem przed nikim. Chodził krok w
krok za psem i uczył się od niego.
Czasami myślę, że
Bobik nie jest kotem, tylko kotopsem. Gdy ktoś dzwoni do drzwi,
najpierw biegnie szczekający pies, a zaraz za nim Bobik i obydwoje
stoją przy drzwiach, bo ktoś idzie. Z punktu widzenia Calimy –
ktoś, kto ją przytuli, pogłaszcze. Z punktu widzenia Bobika –
ktoś, kto pobawi się z kotkiem. I tego kogoś trzeba przywitać już
od progu, nie ma potrzeby zachowywać dystansu i po namyśle podejść
lub nie do człowieka (jak to robią koty), trzeba koniecznie od razu
się pokazać i domagać uwagi.
Każde z Futer jest
inne, ma inny charakter, ale mają jedną wspólną cechę – są
całkowicie pozbawione agresji. I każdego dnia biorą czynny udział
w życiu człowieka.
Życie
bez zwierząt byłoby dużo uboższe.