wtorek, 28 kwietnia 2015

V.009

Bond


Vesper



Na początku była Vesper. Suczka, będąca mieszaniną labradora i owczarka niemieckiego. Pojawiła się w życiu rodziny Martyny 6 lat temu. Potem długo nie widać było żadnego nowego zwierzaka, aż zeszłej zimy na działce sąsiadów pojawiła się dwójka kociego rodzeństwa, Bond i Simba. Najpierw, jak to bywa, kociaki przychodziły coś zjeść i napić się. Z czasem pojawiały się w domu Martyny coraz częściej, również po to, żeby je pogłaskać. 
Pierwszego z braci, Simbę, przygarnęła bratowa Martyny, a Bond został sam i każdego wieczoru przychodził pod drzwi domu i miauczał, aż ktoś mu otworzył. Gdy okazało się, że Simba miał zaraźliwą chorobę uszu, Martyna postanowiła wyleczyć również jego brata. I tak właśnie Bond stał się domownikiem, współlokatorem Vesper.
Międzygatunkowa przyjaźń nie od zawsze była jak z obrazka. Nowo przygarnięty kot na początku bał się swojej psiej współlokatorki, ale dziś jest tak, że to dzięki niej ma szacunek wśród swoich kocich kumpli, którzy szybko uciekają na widok dużej suczki.
Zachowanie Bondziaka wskazuje na to, że przeszedł on traumę związaną z mężczyznami, bo sam głos jakiegokolwiek przedstawiciela płci męskiej sprawia, że kot się płoszy. O wiele bardziej lubi towarzystwo kobiet. Generalnie można powiedzieć, że jest typem zwierzęcia, które chodzi swoimi ścieżkami, jednak zawsze wraca do domu po dawkę czułości i miskę smakołyków.


czwartek, 23 kwietnia 2015

V.008











Bohaterem dzisiejszego wpisu jest Miniu – ostronos rudy.

Kiedy dowiedziałam się, że będę miała okazję poznać to egzotyczne stworzenie z bliska, bardzo się ucieszyłam, bo, nie oszukujmy się, jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedziałam, że takie zwierzę w ogóle istnieje!

Ostronos rudy – koati żyje w Ameryce Południowej, głównie w Argentynie i Brazylii, i jest kuzynem szopa. Jest to ssak, drapieżnik stadny żywiący się drobnymi kręgowcami, bezkręgowcami, owadami, jajami, warzywami i owocami. W naturze koati żyją 7-8 lat, w domach 14 lat a w skrajnych przypadkach nawet 17-18. Są to bardzo mądre zwierzęta, ale terytorialne. Dla ostronosów bardzo ważna jest hierarchia w stadzie i potrzebują wiedzieć kto jest przewodnikiem ich stada. Dlatego przy wychowywaniu zwierzaka trzeba zwrócić na to ogromną uwagę. W naturze staczają one walki o terytorium i przywództwo, dlatego wychowywanie ostronosa wymaga konsekwencji i pokazania jasno, kto jest przywódcą w domu. W przeciwnym razie zwierzę wejdzie nam na głowę i to nie tylko w przenośni!
Ostronosy mogą być wspaniałymi towarzyszami życia, ale trzeba mieć świadomość, że są to zwierzęta bardzo wymagające. O wiele bardziej niż znane nam pies czy kot. Mogą niszczyć rzeczy, przekopywać szafki i wejdą w każdy kąt! Wszystko to jest wynikiem ich ciekawskiej natury i wszędobylskości. Idealnie, kiedy w domu nie stoją na wierzchu małe przedmioty, wtedy jest większa szansa, że ostronos nie zniszczy nic w mieszkaniu. Trzeba pamiętać również, że ten zwierzak uwielbia się wspinać i nawet otwarcie pawlacza nie jest dla niego wyzwaniem. Koati koniecznie trzeba wykastrować, kiedy trzymamy go w domu, bo inaczej staje się agresywny w okresie godowym i dochodzi do walk ze stadem, czyli z opiekunem. W pozostałym czasie kontakt ze zwierzakiem jest również trudniejszy w przypadku braku kastracji.
Ostronos nie jest zwierzęciem dla kogoś, kto pracuje cały dzień, lubi on towarzystwo i zwyczajnie nudzi się, kiedy spędza długie godziny sam w domu. Ale jeśli poświęcimy mu odpowiednio dużo uwagi, odwdzięczy się nam przyjaźnią i przywiązaniem.

Miniu urodził się w Polsce. Pan, który kupił go w hodowli, nie do końca miał świadomość, na co się porywa i efekt tego był taki, że zwierzę stało się dzikie. Od małego mieszkało w klatce dla szynszyla. Przez pierwsze 3-4 miesiące życia taka powierzchnia dla koati była wystarczająca. Niestety Miniu mieszkał w niej aż do ósmego miesiąca efektem czego nie mógł nawet rozprostować ogona. Kiedy był wypuszczany z klatki, jego „opiekunowie” bali się go dotknąć. Przez to Miniu w zasadzie nie miał kontaktu fizycznego z człowiekiem i bał się ludzi. Całe szczęście, po kilku miesiącach, opiekunowie poddali się i postanowili go oddać komuś z większą cierpliwością i zaangażowaniem w wychowywanie.

Miniu ma obecnie 10 miesięcy i dopiero uczy się kontaktu z człowiekiem oraz poznaje świat inny niż ciasna klatka. Ale w ciągu 2 miesięcy, odkąd przebywa w nowym domu, zrobił ogromne postępy. Szybko się uczy i przestał już gryźć ze strachu. Mogę to potwierdzić, bo dwa razy siedział na moim ramieniu i nie odgryzł mi ucha! A tak na poważnie przy tak wielkim zaangażowaniu jego nowych opiekunów, jakie miałam okazję obserwować przez kilka godzin mojej wizyty, jestem pewna, że już wkrótce zaufa w pełni człowiekowi i będzie szczęśliwym zwierzakiem.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

V.007

Śpiąca Amparo
Roza

Juana


Desseo, czyli Pan Krnąbrny
Pimpulina, zwana także Wampirką
Ondracz
Gumiś, pieszczotliwie nazywany Guciem
                                 


Wesoła gromadka, ukazana na zdjęciach, nie zawsze miała się sielsko. Każdy z tych kotów swoje w życiu przeszedł i nie wiadomo, jak wyglądałby ich los, gdyby na swojej drodze nie spotkały Zofii i Oli. Te dwie kocie mamy stworzyły ciepły dom dla siedmiu kotów, o które dbają, jak o własne dzieci. Dla kociaków uwielbiających świeże powietrze została przygotowana specjalna rampa, która łączy mieszkanie ze znajdującym się dwa piętra niżej ogrodem, fani ciepłego kominka mają do dyspozycji całą kanapę, a amatorzy standardowego chowania się w pudełkach znajdą dla siebie kilka propozycji.
Chociaż każdy kociak niesie ze sobą odmienną historię (część została przygarnięta ze schronisk, inni zostali znalezieni na ulicy), wszyscy w końcu mają zapewnioną opiekę, ulubione smakołyki i kawałek miejsca w łóżku. Jak w każdym stadzie, tu także zdarzają się nieporozumienia i czasem któryś z kotów obraża się na drugiego (prym w tej kategorii wiedzie Juana), jednak przez większość czasu nikt nikomu nie wchodzi w drogę. Niekiedy można nawet zauważyć, jak ogromny, czarny Gumiś liże po mordce swoją małą koleżankę, Rozę, albo podsuwa jej pod pyszczek co lepsze kawałki obiadu. Największym rozrabiaką zdaje się być Ondracz, któremu w głowie jedynie harce i swawole. Malutka, czarna Pimpulina, nazywana pieszczotliwie Wampirką, uroczo piszczy, gdy nie daje się jej spokojnie spać w ulubionym fotelu. Desseo, czyli Pan Krnąbrny, najchętniej zjadłby wszystko, co podsunie się mu pod nos – nie pogardza zwłaszcza słodkimi babkami i kokosankami. Najmniej widoczną kotką jest Amparo, która najczęściej ucina sobie drzemkę w którymś z pudełek i nie wychodzi z nich, dopóki nie zrobi się naprawdę głodna.


Mimo tego, że Zofia i Ola mają aż 7 kotów, ich dom jest otwarty dla wszystkich tych zwierzaków, które od czasu do czasu przyjdą coś zjeść lub się ogrzać. Dziewczyny wiedzą, że do każdego kota trzeba mieć indywidualne podejście, bo każdy ma inne potrzeby. Dlatego też w ich domu jest bardzo dużo rodzajów karmy, by wszystkie żołądki czuły, że nie są głodne (a przy okazji, by inne narządy, jak nerki Gumisia, dostawały swoją porcję leków). Mogłoby się wydawać, że opieka nad tyloma zwierzętami to bardzo ciężka robota i spory wydatek, ale wcale tak nie jest. A miłość, którą widać między właścicielkami a ich podopiecznymi, wynagradza wszelkie trudne chwile.

sobota, 18 kwietnia 2015

V.006

Wielka miłość
Bolek o zielonych oczach, w których można utonąć... :)
Ulubiona zabawka-listek











Trochę czułości...
Bolek nie miał ochoty pozować ze świnkami
Elvis i Kazik
Romantyczny Bolek
Kot z drzewa
                                                       



Agatę Godlewską poznałam dzięki moim chorującym kotom - w gabinecie, gdyż jest lekarzem weterynarii. Nie będę się rozpisywać na temat wspaniałości tego lekarza, ponieważ to inna historia. Mam jednak nadzieję, że zaproszenie do udziału w naszej akcji mówi samo za siebie. Dodam jeszcze, że leczy(ła) moje koty mimo, iż pracuje głównie z małymi ssakami.

O Bolku słyszałam już trochę i bardzo cieszyłam się, kiedy umówiłyśmy się na sesję, że wreszcie będę mogła go poznać. 

Już na dzień dobry, Bolek, pręgowany burasek, podszedł do mnie i bez skrępowania zaczął ocierać się o moje nogi i nadstawiać do głaskania. Moje serce jest pojemne, więc szybko się zakochałam. To zaowocowało mnóstwem zdjęć. A Boluś jest urodziwym modelem, jego mocno zielone oczy pięknie wyłaniają się z półmroku w dość ciemnym mieszkaniu.

Zauroczyło mnie to, z jaką swobodą bawił się przy mnie. Już od pierwszej chwili nie miał żadnego problemu z obecnością obcej osoby. Biegał za walerianką w tabletkach (wystarczyło zagrzechotać pojemniczkiem) i za listkiem z kwiatka doniczkowego. Towarzyszył nam w piciu herbaty i degustacji sernika. Romantyczną duszę prezentował wąchając róże i spoglądając przez okno, hen za horyzont... podwórka. Cudowny kot, którego mam nadzieję jeszcze nieraz spotkać.

Poprosiłam o kilka słów na temat Bolesława, kota z drzewa i oto, co napisała Agata:

"Bolka przyniosła do lecznicy dziewczynka, której rodzice (tak mi się wydaje) pomogli mu zejść z drzewa. Obiecałam pomóc w znalezieniu domu i... znalazłam. Bolek miał wtedy około trzech miesięcy. Bardzo się bał wszystkiego i już pierwszego dnia (w lecznicy) schował się tak, że ledwo go namierzyłam - był za lodówką i wydobycie go wymagało niezłego przemeblowania. Generalnie wystarczyło na niego spojrzeć i uciekał. Na początku ciężko chorował (przeszedł zapalenie wątroby i stawów). Miał też przyjaciela Czesława (kota), z którym mieszkał przez trzy lata, ale niestety ich drogi życiowe się rozeszły. Teraz, po niespełna sześciu latach (ciężkiej) pracy, jest kotem o anielskim usposobieniu. Zabiegi pielęgnacyjne i lecznicze znosi dzielnie bez protestów. Jest też bardziej śmiały w kontaktach z ludźmi. Darzy dużym szacunkiem wszystkie zwierzęta, z którymi dane było mu mieć do czynienia - w tym: króliki, świnki morskie, szczury. Uwielbia pieszczoty, leżenie na grzejniku, tabletki z walerianą, torebki foliowe oraz pudełka."

Agata, poza tym, że jest lekarzem specjalizującym się w leczeniu małych zwierzaków, jak świnki morskie, chomiki, szczury itd., prowadzi również hotelik dla gryzoni i królików. Nie byłaby pewnie sobą, gdyby nie miała w domu pod opieką jakichś maluchów. Białaski - Elvis i Kazik, to dwie świnki morskie, które miały smutną przeszłość doświadczalną.

"Elvis i Kazik są mniej atrakcyjni niż Bolek. Ich historia sprowadza się do adopcji od stowarzyszenia świnkowego, które uratowało ich z laboratorium. Kazik zwłaszcza boi się wszystkiego i nie zapowiada się na to, by tak jak Bolek kiedykolwiek się oswoił. Elvis z kolei jest bardziej kontaktowy i zdarza mu się nie zorientować, że zbliża się do niego ręka ludzka i nagle zastyga z przyjemności, gdy głaszcze się go po szyi lub po czole."


czwartek, 16 kwietnia 2015

V.005

Ola z Browarem
Browar
Ola z Browarem
Lala
Lala
Ola z Lalą
Dupek
Szatan
Szatan
Dupek
Szatan
Lala


Z wielką przyjemnością przedstawię Wam urocze, kocie stadko mojej koleżanki Oli. Bo Ola i jej cztery kolorowe koty tworzą zgraną rodzinkę. 

Wszystko zaczęło się, kiedy Ola wraz z rodzicami zabrała z nieprzyjaznego środowiska dwie całkiem białe, włochate kulki. Początkowo miał z nią zostać tylko kocurek, ale po nocy wspólnie spędzonej na poduszce, zostały oczywiście oba. Kocurek nazywa się Malutek, ale właściwie to wszyscy znają go pod imieniem Dupek, jak się domyślacie, sam sobie na to wdzięczne przezwisko zasłużył. Dupek ma źle zbudowane powieki, co skutkuje wiecznymi problemami z oczami. Od lat więc Ola myje i zakrapia oczka – raz jest lepiej raz gorzej. 

Siostra Dupka – Lacuna - Lala jest bardzo nieśmiałą koteczką. Nie lubi gości, niepewna woli się trzymać na uboczu. Czasem wyjdzie do swojej Dużej, żeby podrapać łepek, czasem wykukuje spod krzesła.
Jak wiadomo, w najlepszych nawet rodzinach zdarzają się wpadki. Taką wpadką jest Szatan. No nie dopilnowało się rodzeństwa w odpowiedniej chwili i Lala zaciążyła. Urodził się Szatan – całkiem czarny! Szatan, ukochany kot Oli. Uwielbia kąpiele, razem z Olą bierze prysznic, a potem całkiem mokry biegnie od razu do łóżka. Jego ulubionym zajęciem jest zlewanie się z różnymi czarnymi przedmiotami. Jak na kota o takim imieniu przystało, Szatan pochłania całe światło i nawet ja nie radziłam sobie ze sfotografowaniem go. Z kilkudziesięciu jego zdjęć wyszło tylko kilka.

I tak sobie spokojnie kocia rodzinka żyła, aż pewnego dnia na działkach Ola znalazła śmierdzącą, obleziona przez muchy kupkę czegoś. Coś okazało się jeszcze żywe. Coś zostało zabrane do domu, okazało się rudym kocurkiem i dostało imię Browar. Browar to pieszczoch i słodziak żyje dla zabawy i pieszczot. Okazał się też urodzonym modelem, bo zdominował moją sesję i jako jedyny kot czerpał radość ze zdjęć, wpychał się też na zdjęcia innych kotów, wyskakując z różnych stron.

Wraz z przybyciem Browara w stadzie zaczęły się spory i niesnaski, bo Browar ze swoim ulicznym doświadczeniem zapragnął ustawić wszystkich pod swoim przywództwem. Ale nie u Oli te numery. Bo to Ola jest tutaj alfą. Początkowo zdumiało mnie to stwierdzenie, no bo jak to tak twierdzić, że to nie koty panują w domu? Ola zarzeka się jednak, że bierze czynny udział w kocich konfliktach i prychaniem lub syczeniem ustawia towarzystwo do pionu. To podobno działa. W każdym razie teraz w rodzinie Oli panuje zgoda, a wszystkie koty spokojnie mieszczą się w nocy w łóżku. Czasem tylko Ola się nie mieści.