Bohaterem dzisiejszego wpisu jest Miniu – ostronos rudy.
Kiedy dowiedziałam się, że będę miała okazję poznać to egzotyczne stworzenie z bliska, bardzo się ucieszyłam, bo, nie oszukujmy się, jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedziałam, że takie zwierzę w ogóle istnieje!
Ostronos rudy – koati żyje w Ameryce Południowej, głównie w Argentynie i Brazylii, i jest kuzynem szopa. Jest to ssak, drapieżnik stadny żywiący się drobnymi kręgowcami, bezkręgowcami, owadami, jajami, warzywami i owocami. W naturze koati żyją 7-8 lat, w domach 14 lat a w skrajnych przypadkach nawet 17-18. Są to bardzo mądre zwierzęta, ale terytorialne. Dla ostronosów bardzo ważna jest hierarchia w stadzie i potrzebują wiedzieć kto jest przewodnikiem ich stada. Dlatego przy wychowywaniu zwierzaka trzeba zwrócić na to ogromną uwagę. W naturze staczają one walki o terytorium i przywództwo, dlatego wychowywanie ostronosa wymaga konsekwencji i pokazania jasno, kto jest przywódcą w domu. W przeciwnym razie zwierzę wejdzie nam na głowę i to nie tylko w przenośni!
Ostronosy mogą być wspaniałymi towarzyszami życia, ale trzeba mieć świadomość, że są to zwierzęta bardzo wymagające. O wiele bardziej niż znane nam pies czy kot. Mogą niszczyć rzeczy, przekopywać szafki i wejdą w każdy kąt! Wszystko to jest wynikiem ich ciekawskiej natury i wszędobylskości. Idealnie, kiedy w domu nie stoją na wierzchu małe przedmioty, wtedy jest większa szansa, że ostronos nie zniszczy nic w mieszkaniu. Trzeba pamiętać również, że ten zwierzak uwielbia się wspinać i nawet otwarcie pawlacza nie jest dla niego wyzwaniem. Koati koniecznie trzeba wykastrować, kiedy trzymamy go w domu, bo inaczej staje się agresywny w okresie godowym i dochodzi do walk ze stadem, czyli z opiekunem. W pozostałym czasie kontakt ze zwierzakiem jest również trudniejszy w przypadku braku kastracji.
Ostronos nie jest zwierzęciem dla kogoś, kto pracuje cały dzień, lubi on towarzystwo i zwyczajnie nudzi się, kiedy spędza długie godziny sam w domu. Ale jeśli poświęcimy mu odpowiednio dużo uwagi, odwdzięczy się nam przyjaźnią i przywiązaniem.
Miniu urodził się w Polsce. Pan, który kupił go w hodowli, nie do końca miał świadomość, na co się porywa i efekt tego był taki, że zwierzę stało się dzikie. Od małego mieszkało w klatce dla szynszyla. Przez pierwsze 3-4 miesiące życia taka powierzchnia dla koati była wystarczająca. Niestety Miniu mieszkał w niej aż do ósmego miesiąca efektem czego nie mógł nawet rozprostować ogona. Kiedy był wypuszczany z klatki, jego „opiekunowie” bali się go dotknąć. Przez to Miniu w zasadzie nie miał kontaktu fizycznego z człowiekiem i bał się ludzi. Całe szczęście, po kilku miesiącach, opiekunowie poddali się i postanowili go oddać komuś z większą cierpliwością i zaangażowaniem w wychowywanie.
Miniu ma obecnie 10 miesięcy i dopiero uczy się kontaktu z człowiekiem oraz poznaje świat inny niż ciasna klatka. Ale w ciągu 2 miesięcy, odkąd przebywa w nowym domu, zrobił ogromne postępy. Szybko się uczy i przestał już gryźć ze strachu. Mogę to potwierdzić, bo dwa razy siedział na moim ramieniu i nie odgryzł mi ucha! A tak na poważnie przy tak wielkim zaangażowaniu jego nowych opiekunów, jakie miałam okazję obserwować przez kilka godzin mojej wizyty, jestem pewna, że już wkrótce zaufa w pełni człowiekowi i będzie szczęśliwym zwierzakiem.
Bardzo ciekawe :)... Sympatyczny zwierzak, ale czy nie powinien żyć na wolności?... Tak, czy inaczej, skoro już został zamknięty w klatce, to dobrze, że jest to jednak (już) klatka mieszkania, a nie dla szynszyli. Życzę powodzenia jego opiekunom :)!. Widać, że są zaangażowani! :). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeż czasami myślę, że najlepiej zwierzakom byłoby na wolności, ale później przypominam sobie ile gatunków zwierząt wybiliśmy i mam przed oczami np. ostatniego nosorożca białego... Dlatego mimo szczerych chęci, ja najchętniej ukryłabym wszystkie zwierzęta w dużym pokoju ;) ale to musiałby być wyjątkowo duży pokój ;)
Usuń:)), wyjątkowo duży ;)... najlepiej taki Pokój Na Ziemi ;) ;D
Usuń