|
Śpiąca Amparo |
|
Roza |
|
Juana |
|
Desseo, czyli Pan Krnąbrny |
|
Pimpulina, zwana także Wampirką |
|
Ondracz |
|
Gumiś, pieszczotliwie nazywany Guciem |
Wesoła gromadka, ukazana
na zdjęciach, nie zawsze miała się sielsko. Każdy z tych kotów
swoje w życiu przeszedł i nie wiadomo, jak wyglądałby ich los,
gdyby na swojej drodze nie spotkały Zofii i Oli. Te dwie kocie mamy
stworzyły ciepły dom dla siedmiu kotów, o które dbają, jak o
własne dzieci. Dla kociaków uwielbiających świeże powietrze
została przygotowana specjalna rampa, która łączy mieszkanie ze
znajdującym się dwa piętra niżej ogrodem, fani ciepłego kominka
mają do dyspozycji całą kanapę, a amatorzy standardowego chowania
się w pudełkach znajdą dla siebie kilka propozycji.
Chociaż każdy kociak
niesie ze sobą odmienną historię (część została przygarnięta
ze schronisk, inni zostali znalezieni na ulicy), wszyscy w końcu mają
zapewnioną opiekę, ulubione smakołyki i kawałek miejsca w łóżku.
Jak w każdym stadzie, tu także zdarzają się nieporozumienia i
czasem któryś z kotów obraża się na drugiego (prym w tej
kategorii wiedzie Juana), jednak przez większość czasu nikt nikomu
nie wchodzi w drogę. Niekiedy można nawet zauważyć, jak ogromny,
czarny Gumiś liże po mordce swoją małą koleżankę, Rozę, albo
podsuwa jej pod pyszczek co lepsze kawałki obiadu. Największym
rozrabiaką zdaje się być Ondracz, któremu w głowie jedynie harce
i swawole. Malutka, czarna Pimpulina, nazywana pieszczotliwie
Wampirką, uroczo piszczy, gdy nie daje się jej spokojnie spać w
ulubionym fotelu. Desseo, czyli Pan Krnąbrny, najchętniej zjadłby
wszystko, co podsunie się mu pod nos – nie pogardza zwłaszcza
słodkimi babkami i kokosankami. Najmniej widoczną kotką jest
Amparo, która najczęściej ucina sobie drzemkę w którymś z
pudełek i nie wychodzi z nich, dopóki nie zrobi się naprawdę
głodna.
Mimo tego, że Zofia i
Ola mają aż 7 kotów, ich dom jest otwarty dla wszystkich tych
zwierzaków, które od czasu do czasu przyjdą coś zjeść lub się
ogrzać. Dziewczyny wiedzą, że do każdego kota trzeba mieć
indywidualne podejście, bo każdy ma inne potrzeby. Dlatego też w
ich domu jest bardzo dużo rodzajów karmy, by wszystkie żołądki
czuły, że nie są głodne (a przy okazji, by inne narządy, jak
nerki Gumisia, dostawały swoją porcję leków). Mogłoby się
wydawać, że opieka nad tyloma zwierzętami to bardzo ciężka
robota i spory wydatek, ale wcale tak nie jest. A miłość, którą widać między właścicielkami a
ich podopiecznymi, wynagradza wszelkie trudne chwile.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.