niedziela, 1 grudnia 2013

III.024













Teofil i Stefandwaj z trojga

Nazywam się Ewa, a to Teofil i Stefan, moje pięcioletnie kocury. Teofil to ten pręgowany, Stefanbiało-szary. Mieszkamy razem w Gdańsku.

Stefan przyjechał z Lublina. Spotkałam go w klinice weterynaryjnej przy ul. Franciszka Stefczyka, któremu zawdzięcza swoje imię. Razem z siostrą mieszkał tymczasowo w poczekalni i czekał na chętnych do adopcji. Nie miałam w planach adoptowania kota. Jednak po wyjściu z kliniki zaczęłam bić się z myślami. Okrążyłam parę razy rondo, które było na trasie do domu. W końcu zawróciłam.
Dwa miesiące później na tyłach mojego domu pojawił się Teofil. Miał około pół roku, ranę niewiadomego pochodzenia u nasady ogona i dużo do powiedzenia. Po kuracji w zaprzyjaźnionym szpitalu dla zwierząt i perypetiach, w wyniku których trafił na cztery dni do rodziny adopcyjnej, zamieszkał na stałe z nami. Całe szczęście!

Stefan i Teofil nie byli moimi pierwszymi kotami. Dołączyli do Dzidki, trzyletniej wówczas kotki, która jako siedmiotygodniowe bezdomne kocię wskoczyła do otwartego bagażnika naszego samochodu. Dzidka wyrosła na aspołeczną pannę i nie zaakceptowała Stefana i Teofila. Dziś mieszka z moją mamą i gdzie króluje niepodzielnie jako jedyny kot.

Stefan, mimo swych ponad pięciu lat, w środku pozostał dzieckiem. Jest prostolinijnym, kochającym cały świat kotem. Nie przepuści okazji, by położyć się na człowieku. Kładzie się nawet na człowieku ćwiczącym brzuszki, zwiększając w ten sposób skalę trudności ćwiczeń. Kocha pewien niebieski szlafrok z polaru, który w ekstazie nagniata łapami, ilekroć zauważy go na łóżku lub na człowieku. Uznaje tylko bieżącą wodę do picia. Niestety nie nauczył się jeszcze odkręcać kranu.

Teofil to wesołek, łobuz i gaduła. Gdyby był człowiekiem, byłby duszą towarzystwa, bywalcem imprez i kochającym życie hedonistą. Jeśli czegoś chce, po prostu bierze to sobie i nie pyta, czy wolno. Namiętnie gryzie foliowe siatki. Oprócz kocich frykasów, jak tuńczyk i makrela, lubi bób, którego domaga się donośnym miauczeniem. Nieustannie opowiada jakieś historie. Jego przejmująca opowieść o pustej misce zaczyna się codziennie punkt szósta rano. Jako że ma tak dużo do powiedzenia, oddałam mu we władanie swojego bloga - Kotów Trojga Przypadki. Teofil filozofuje tam o życiu i komentuje bieżące wydarzenia.

Cieszę się, że Teofil i Stefan mieszkają ze mną, chociaż jestem pewna, że według Teofila to raczej ja mieszkam z nimi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.