Teofil
i
Stefan
– dwaj
z
trojga
Nazywam
się Ewa,
a to
Teofil i
Stefan, moje
pięcioletnie
kocury. Teofil
to ten
pręgowany,
Stefan –
biało-szary.
Mieszkamy razem
w Gdańsku.
Stefan
przyjechał z
Lublina.
Spotkałam go
w klinice
weterynaryjnej
przy ul.
Franciszka
Stefczyka,
któremu
zawdzięcza swoje
imię. Razem
z siostrą
mieszkał
tymczasowo w
poczekalni i
czekał na
chętnych do
adopcji. Nie
miałam w
planach
adoptowania kota.
Jednak po
wyjściu z
kliniki zaczęłam
bić się
z myślami.
Okrążyłam parę
razy rondo,
które było
na trasie
do domu.
W końcu
zawróciłam.
Dwa
miesiące później
na tyłach
mojego domu
pojawił się
Teofil. Miał
około pół
roku, ranę
niewiadomego
pochodzenia u
nasady ogona
i dużo
do powiedzenia.
Po kuracji
w zaprzyjaźnionym
szpitalu dla
zwierząt i
perypetiach, w
wyniku których
trafił na
cztery dni
do rodziny
adopcyjnej,
zamieszkał na
stałe z
nami. Całe
szczęście!
Stefan
i Teofil
nie byli
moimi pierwszymi
kotami. Dołączyli
do Dzidki,
trzyletniej
wówczas kotki,
która jako
siedmiotygodniowe
bezdomne kocię
wskoczyła do
otwartego
bagażnika
naszego
samochodu. Dzidka
wyrosła na
aspołeczną
pannę i
nie zaakceptowała
Stefana i
Teofila. Dziś
mieszka z
moją mamą
i gdzie
króluje
niepodzielnie
jako jedyny
kot.
Stefan,
mimo swych
ponad pięciu
lat, w
środku pozostał
dzieckiem. Jest
prostolinijnym,
kochającym cały
świat kotem.
Nie przepuści
okazji, by
położyć się
na człowieku.
Kładzie się
nawet na
człowieku
ćwiczącym
brzuszki,
zwiększając w
ten sposób
skalę trudności
ćwiczeń. Kocha
pewien niebieski
szlafrok z
polaru, który
w ekstazie
nagniata łapami,
ilekroć zauważy
go na
łóżku lub
na człowieku.
Uznaje tylko
bieżącą wodę
do picia.
Niestety nie
nauczył się
jeszcze odkręcać
kranu.
Teofil
to wesołek,
łobuz i
gaduła. Gdyby
był człowiekiem,
byłby duszą
towarzystwa,
bywalcem imprez
i kochającym
życie hedonistą.
Jeśli czegoś
chce, po
prostu bierze
to sobie
i nie
pyta, czy
wolno. Namiętnie
gryzie foliowe
siatki. Oprócz
kocich frykasów,
jak tuńczyk
i makrela,
lubi bób,
którego domaga
się donośnym
miauczeniem.
Nieustannie
opowiada jakieś
historie. Jego
przejmująca
opowieść o
pustej misce
zaczyna się
codziennie punkt
szósta rano.
Jako że
ma tak
dużo do
powiedzenia,
oddałam mu
we władanie
swojego bloga
- Kotów
Trojga
Przypadki.
Teofil filozofuje
tam o
życiu i
komentuje bieżące
wydarzenia.
Cieszę
się, że
Teofil i
Stefan mieszkają
ze mną,
chociaż jestem
pewna, że
według Teofila
to raczej
ja mieszkam
z nimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.