wtorek, 17 grudnia 2013

III.028













O tej gromadce najlepiej opowie właściciel, czyli Orestes - a tak dokładnie  to syn właścicielki, Mireli. Oddaję mu głos.
"Pewnego razu była sobie chatka. Niegdyś spokojna i cicha, teraz wypełniona życiem i radością. Odgłosom życia codziennego towarzyszą dźwięki kociego mruczenia i psiej zabawy. 
Wszystkie te elementy składają się na wesołą symfonię, której linia melodyczna pozostaje w głowie na długo po opuszczeniu tego domostwa.
Celty (Border Collie) jest dyrygentem orkiestry. Ona decyduje, co będzie grane i kto będzie brał w tym udział. W wolnych chwilach uczy śpiewu pozostałych domowników. Bez większych sukcesów. Od czterech lat jej wspaniały wysoki głos kieruje stadem. 
Joya (huskowata) jest solistką. Świetnie zdaje sobie sprawę ze swoich wokalnych umiejętności, dlatego jej koncerty zdarzają się rzadko. Każdemu występowi towarzyszy zainteresowanie całego domu. Jako jedyna bowiem potrafi wyć na podobieństwo swoich wilczych kuzynów. Pięć lat temu została znaleziona przy drodze. Przestraszona i chora. Po kilkumiesięcznym pobycie w szpitalu, jako pierwsza zagościła na scenie operowej chatki. Leniwa i piękna - prawdziwa gwiazda.
Hera (perska) jest jak człowiek grający na trójkącie w orkiestrze: nie słychać go, ledwo widać, a jak już przychodzi jego pora, to wygląda, jakby żałował, że nie przykładał się w szkole muzycznej. Czasem jednak słychać kotkę. Jej ciche miauknięcia przypominają delikatne dźwięki dzwonków, które porusza wiosenny wiatr. Znaleziona na moskiewskiej ulicy gra z nami od długiego czasu.
Dżuma (wyżłowata) jest jak nieśmiała dziewczynka w chórze. Nie zacznie śpiewać, dopóki nie usłyszy, że inni już zaczęli. Jej skromność idzie w parze z wielkim sercem. Każdy zwierzak jest jej przyjacielem, a orkiestra jest jej rodziną. Czekała ponad rok w schronisku, by w końcu z radością koncertować.
Simba (rudy) jest skrzypcami. Trudno wyobrazić sobie muzykę klasyczną bez skrzypiec, tak i trudno wyobrazić sobie dzień bez wesołego poszczekiwania Simby. Zawsze zaczyna od wesołych tonów, a kończy na pełnym rozstrojeniu. Nie jest może najbardziej utalentowanym muzykiem, ale na pewno jest ambitny. Sam znalazł chatkę i nie widzi mu się jej opuszczać.
William (biało-rudy kot) jest jak bęben. Jest gruby. "

2 komentarze:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.