poniedziałek, 13 października 2014

IV.093








Ostatnio w Lublinie odwiedziliśmy młodą panią doktor o wielkim sercu i kochanego kota - Teodora. 
Historię tego uroczego kotka opowie Natalia - jego opiekunka.

"Teodor jest z nami od kwietnia. Ale kocią opowieść powinnam zacząć od Rysia – mojego kochanego kocurka, który od 5 stycznia 2014 r. jest za Tęczowym Mostem. Miał 2 latka, zginął pod kołami pędzącego auta. Cierpiałam, nie mogłam patrzeć na inne koty, nie rozumiałam dlaczego akurat mojego Rysia to spotkało...  1. kwietnia koleżanka pokazała mi zdjęcia zaintubowanego kotka, który miał wypadek, przeżył, przeszedł 3 operacje porozrywanego języczka, miesiąc leżał w klinice i szukał domu. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Wróciłam do domu i pokazałam zdjęcia i filmik o nim Adrianowi, mojemu narzeczonemu. Już za 3 dni Tedek przyjechał z Przemyśla do Lublina. Adrian początkowo miał objawy alegrii, ale naturalnie się odczulił i też pokochał naszego koteczka. Teodor jest kotem niewychodzącym. Jesteśmy nierozłączni: razem śpimy, bawimy się, jemy, oglądamy filmy, towarzyszy mi jak gotuję, zmywam. Podróżuje z nami do rodziców, 100 km od Lublina. Tedek ma 2 domy, u rodziców uwielbia być, bo tam są schody, po których można biegać i dużo ludzi, a on jest towarzyski. Jest moim najlepszym przyjacielem, kiedy jest mi źle albo coś mnie boli, Teduś to czuje, przytula mnie wtedy i mruczy, jak traktorek. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. To wielka radość mieć kota."



 "Czy dom bez kota - najedzonego, dopieszczonego i należycie docenionego - zasługuje w ogóle na miano domu?" 
M.T.

1 komentarz:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.