poniedziałek, 6 października 2014

IV.086












Są takie domy, w których od wejścia czujesz pozytywną energię i choćbyś miał najgorszy dzień to coś sprawia, że czujesz się lepiej. Tak właśnie było w tym wypadku. Niech więc Ania opowie o swoim wspaniałym kocim domu 

"W domu mojego dzieciństwa zawsze były zwierzęta, koty, psy, świnki morskie, chomiki, wróbelki i jaszczurki też. Ja znosiłam do domu każde stworzenie, a rodzice mi pozwalali na to i uczyli miłości do zwierząt. Mój dom to miaukotki. Jak nazwa wskazuje dom pełen kotów i kocich historii. 

Pierwsza na miaukotkach pojawiła się Buba. Cudna, czekoladowa brytyjka. Sprzedawca choć zarejestrowany hodowca, żeby ją sprzedać nafaszerował ją sterydami. Z Warszawy, skąd ją odbierałam, zamiast do domu dojechałyśmy od razu do lekarza. Pierwszy rok życia to ciągłe leczenie. Na szczęście organizm Bubci jest silny, kota ma wieczny katar i problemy z oczkami, ale poza tym, pomimo swych pięciu skończonych lat, jest radosnym, chętnym do zabawy kotkiem.  
Dwa lata po Bubci dołączyła do nas Coco. Na forum kocim nosiła imię Chanel i właśnie wróciła z kolejnej nieudanej adopcji... Coco jest piękną śnieżno białą kicią o złotych oczach. Jest głucha i na początku była diabłem wcielonym. Był czas kiedy się jej bałam, bo była agresywna i boleśnie mnie gryzła, że nie wspomnę o siusianiu. Potrzebowała czasu, aby się wyciszyć i uwierzyć, że człowiek nie jest zły i nie trzeba się przed nim tylko bronić. 
Kiedy uporałam się z jej problemami dołączyły do nas za pośrednictwem Foondacji Felis dwie koteczki: Mania (trzy kolorowy maincoon) i Bajka (kot balijski), obie uratowane z pseudo hodowli. Mania choć pozornie twardzielka, do dziś ma swoje lęki. Z Bajką nie było też łatwo. Kicia przez pierwsze dwa tygodnie u mnie, mieszkała w bębnie pralki, a potem dziewięć miesięcy w pokoiku na pięterku, bo nie umiała schodzić po schodach. Po tym czasie moje próby nauczenia jej tego, dały rezultat i dziś Baja śmiga, jak perszing w dół i w górę. Bajka jest pół dzika, nie daje się głaskać ani brać na ręce (gdy tak się dzieje robi pod siebie ze strachu). Dwa lata temu przybył na miaukotki Książę. Tym razem kot z zaufanej hodowli, gdzie każde futro to członek rodziny - to rudy Olek. Oluś jest delikatnym, subtelnym kotem o łagodnym, spokojnym charakterze. Księciulek jest niekonfliktowy i najbardziej zżyty z Bubą. 
To miał być stały stan liczebny miaukotek, ale rok temu pojawiło się miaukotkowe, nieplanowane dziecko. Jedno z czterech kociątek, które z Foondacji Felis przebywały u mnie na tymczasie, skradło moje serce. Griszka, bo tak mu na imię, to najbardziej rozpieszczony kot na miaukotkach, największa gaduła i pyskacz, ale i miziak. Kot, który każdego dnia budzi się w szampańskim nastroju. Kot, który rozruszał całe zastałe dotychczas towarzystwo, takie wieczne kocie dziecko. Pomimo sporej liczby futer panuje tu zgoda i harmonia, czasem ktoś na kogoś fuknie, ale każdy "nowy" przyjmowany jest jak swój, jakby koty wiedziały, że każdy musi mieć swój dom, nasz dom."

2 komentarze:

  1. O tak, znamy Anią i jej przecudne maiukotki. Historia każdego kotka jest bardzo ciekawa. Np. http://miaukotki.blogspot.com/2014/01/historia-coco.html. Warto przeczytać. Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne koty i historia wzruszająca.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.