sobota, 29 sierpnia 2015

V.053








Cynamonowe oczy Cyny i (wcale nie) kościsty Kostek

W sobotę zrobiłam rajd po Łodzi. Odwiedziłam aż trzy domy. Pierwszym z nich był dom Cyny i Kostka. Czarnych, szczęśliwych kotów Aleksandry. Jak wiadomo, lubię do spotkań dobierać tematy i problematyzować mniej lub bardziej teksty, by poza opowieścią o podopiecznych i ich opiekunach przekazać coś więcej. Zastanawiałam się więc, co uczynić kluczowym punktem w tym przypadku... Doszłam wreszcie do wniosku, że istnieje tylko jedna możliwość — spojrzenie na historię, którą opowiedziała mi Aleksandra od strony wspomnień zapisanych kocią obecnością, czasami dobrych, czasami traumatycznych. 
W życiu Oli był już kot, Max. Dożył ludzkiej pełnoletności, co w kocich latach oznacza pełną geriatrię. Tymczasem mama Oli wraz z koleżankami z pracy dokarmiała koty. Na zakładowym podwórku hasała kocia młodzież nadzorowana przez kocie matki. Tylko jeden kotek był na uboczu. Czarny, przeraźliwie chudy — najwyraźniej skazany na śmierć przez stado. Mama Oli nie zastanawiała się długo. O kocię trzeba było walczyć. Ale udało się. Kot nadal z Aleksandrą jest. Nie ma jednak już jej mamy. Co do Kostka — był chudzielcem, stąd imię. Dziś trudno w to uwierzyć, bo kocur dorobił się po ostatnich przygodach poduszeczki na podwoziu. Był taki moment, w którym Ola bała się, że już Kostka nie spotka — wyjechała do Indii, a Kostek dał nogę i tyle go widzieli. Wtedy wychudł. Po tej eskapadzie najwyraźniej doszedł do wniosku, że najlepiej napełnić brzuszek na zapas. Kostek jest gadatliwym kotem, bardzo towarzyskim i bardzo chętnym do pieszczot. Możliwe, że stale opowiada o swoich licznych przygodach — niestety nikt nie stworzył jeszcze translatora z kociego na nasze, więc ręki sobie uciąć nie dam w kwestii treści Kostkowych wyznań.
Cynamonkę przywiózł były partner Aleksandry, obronił ją przed niechybną śmiercią. Cyna jest kotką bardzo chętną do zabawy, wpycha się na kolana — jak tylko zauważy, że są jakieś wolne w zasięgu wzroku. I chociaż nie gada tyle, co Kostek potrafi bardzo dobrze komunikować swoje potrzeby. Cyna jest też damą, chociaż szalejąc za różową myszą jest jakby już mniej dystyngowana, wywija natomiast fikołki i wygina się we wszystkie strony.
Koty u Oli swoimi licznymi przygodami odliczają czas. Są jego znacznikami — dzięki nim zapisują się wspomnienia. Te bardzo pozytywne, towarzyskie i wygimnastykowane koty (w końcu ich opiekunka jest instruktorką jogi, więc nie może być inaczej!) mimo dużego podobieństwa (oba czarne) są bardzo różne i noszą w sobie także różne epizody, które po krótkiej chwili sypią się jak z rękawa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.