Poznajcie Tosie Tośka "w całej okazałości"
Tym razem mamy dla Was historię uroczego królika, którego płeć uznać musimy za "dowolną" (był szczurzy gender, czas na króliczy). Kasia, opiekunka Tosi, jest moją sąsiadką, vis a vis i często pijemy razem wieczorną kawę. To właśnie podczas jednej z takich wizyt spotkałam jej królika i zaproponowałam udział w akcji. Tosia, zazwyczaj bardzo towarzyska i chętna do mizianek, w dzień sesji była nieco zestresowana, więc zdjęć nie mam za wiele, ale za to jej historia jest bardzo ciekawa. Poczytajcie sami, co napisała Kasia:
Jak Tosia dotarła do mojego domu?
Pewnie każdy zadaje sobie to pytanie. W najprostszy sposób. Zauważyłam mała
kuleczkę w sklepie zoologicznym i zapragnęłam przygarnąć ją do siebie.
Wyróżniała się wśród swoich kolegów i koleżanek. Co więcej, jako jedyna, gdy podeszłam
bliżej do akwarium, w którym się znajdowała, stanęła na łapkach i odwzajemniła
kontakt. Gdy to zrobiła, od razu wiedziałam, że to będzie ten króliczek, nowy
domownik. W ciągu dwudziestu minut mała kuleczka trafiła do nowego przestronnego domku
i przyjęła imię Tosia. Z imieniem długozębnej nie było tak prosto i nadal nie
jest. W sklepie zoologicznym dostałam informację, że króliczek jest płci
żeńskiej, dlatego tak szybko otrzymał imię Tosia. Jednak jakiś miesiąc po
dołączeniu do mojej rodzinki i wizycie u weterynarza okazało się, że Tosia to jednak
chłopiec. Pytanie, co teraz? Tosia, czy Tosiek… dla mnie królik pozostaje Tosią i na to imię
też reaguje.
Tosia jest potulnym króliczkiem.
Nie boi się nowych osób, wręcz przeciwnie jest zainteresowana, któż to przyszedł
w odwiedziny. Sprawdza przybyłego gościa, ruszając swoim słodkim noskiem. Jak
już się oswoi, to liże gościa, aby się przypodobać i aby otrzymać pieszczoty w
zamian. Pieszczoch z niej straszny. Potrafi wskoczyć na kolana, rozłożyć się i
czekać aż ktoś będzie ją głaskał. Lubi spędzać czas tam, gdzie przebywają ludzie,
gdzie słyszy głos. Choć bywają dni, że nie ma humoru i leżakuje pod stołem w
kuchni.
Niestety z uwagi na fakt, że ma
długie ostre przednie ząbki i rozrabia, nie przebywa cały czas swobodnie.
Z klatki wypuszczam ją, jak wracam do domu. Trzeba też zwracać na nią uwagę, bo
urwis z niej. Podgryza kable, ale najbardziej lubuje się w kwiatkach i
narożnikach ścian. Ma kredę w klatce, jednak ta na ścianie zdecydowanie bardziej
odpowiada jej podniebieniu. Gdy coś przeskrobie, wiadomo to po tym, że chowa się
pod szafki kuchenne. Wtedy trzeba ja przekupywać jedzeniem, aby wyszła. „Mała”
kombinatorka z niej. Oprócz ścian ulubioną przekąską Tosi są pałeczki z
lucerną. Ile by nie dostała zjada je w okamgnieniu. Obżartuch z niej straszny,
chyba po "mamusi" to ma. Obecnie Tosia nie przypomina króliczka miniaturki, ale
nie martwię się, że to przez apetyt. Okazało się przy wizycie u weterynarza,
że Tosia ma chyba geny jakiegoś domowego królika, dlatego rośnie jak na
drożdżach. Jak to się mówi, kochanego ciałka nigdy dość, a pieszczoch i urwis jest z niej
bardzo kochany.
Taka właśnie jest Tosia, moja
współlokatorka i członek rodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.