Afeni i Shiawase
W sobotnie upalne przedpołudnie na warszawskiej Białołęce odwiedziłam Martę i jej dwie piękne kotki. Jak to często bywa, przypadek zdecydował, że pięć lat temu rozpoczęła się przygoda Marty z kotami. To właśnie wtedy do mamy jej ówczesnego chłopaka zimą przybłąkała się kotka w ciąży, która wkrótce urodziła pięć kociaków. Zupełnie spontanicznie Marta postanowiła adoptować jedno z kociąt i tak Afeni, zwana Afi, w wieku dwóch miesięcy stała się częścią jej rodziny. Marta nie miała wtedy zbyt wielkiego pojęcia o kotach. Nie wiedziała nic o wychowaniu i prawidłowych żywieniu. Wszystkiego uczyła się na własnych błędach.
Afi jest kocią indywidualistką, która nie ufa obcym. Zdecydowanie potrzebuje czasu, aby zbudować więź z człowiekiem, ale za to kompletnie nie przeszkadzają jej przeprowadzki i dobrze czuje się w każdym miejscu. Codziennie rano przychodzi na pieszczoty, ale można je dozować tylko w takiej dawce, na jaką pozwoli. Nie lubi okazywać uczuć, z charakteru jest "typowym" kotem.
Po kilku latach mieszkania z Afi Marta stwierdziła, że w jej sercu jest miejsce na jeszcze jednego kota. Jej partner chciał, żeby adoptowali jakiegoś małego kociaka, a Marta wolała dać dam jakiejś kociej bidzie. I tak los zesłał im młodziutką szylkretkę po przejściach. Kotkę znalazła na ulicach Lublina znajoma Marty. Małe kilkumiesięczne kocię siedziało na środku ulicy i żałośnie płakało. Okazało się, że miała oskórkowany ogon i rozciętą tylną łapkę… Jak do tego doszło, niestety nie wiadomo. Najważniejsze, że po tych strasznych wydarzeniach właściwy człowiek znalazł się na właściwym miejscu i życie biednej kotki się odmieniło. Jednak jej ogon był w tak złym stanie, że nie udało się go odratować i musiał zostać amputowany. Marta o tej wyjątkowej szylkretce dowiedziała się z portalu społecznościowego i już wiedziała, że to właśnie ona z nimi zamieszka. Otrzymała imię Shiawase, co po japońsku znaczy szczęście. Shia trafiła do Marty i Andrzeja już po operacji. Wspaniale odnalazła się w nowej sytuacji, a brak ogona nie przeszkadza jej w byciu sobą! Kotka pomimo swoich przejść kocha wszystkich ludzi. Dla niej człowiek jest najważniejszy, to po prostu dusza towarzystwa i przylepa. Ale też mały nicpoń i gaduła. Codziennie rano przychodzi do łóżka i opowiada, jak jej minęła noc.
Między kocimi dziewczynami nie ma wielkiej miłości. Jest to raczej szorstka przyjaźń, ale za to wspaniale się razem bawią i zapewniają sobie sporą dawkę ruchu i ćwiczeń. Bo nie od dziś wiadomo, że co dwa koty to nie jeden!
W sobotnie upalne przedpołudnie na warszawskiej Białołęce odwiedziłam Martę i jej dwie piękne kotki. Jak to często bywa, przypadek zdecydował, że pięć lat temu rozpoczęła się przygoda Marty z kotami. To właśnie wtedy do mamy jej ówczesnego chłopaka zimą przybłąkała się kotka w ciąży, która wkrótce urodziła pięć kociaków. Zupełnie spontanicznie Marta postanowiła adoptować jedno z kociąt i tak Afeni, zwana Afi, w wieku dwóch miesięcy stała się częścią jej rodziny. Marta nie miała wtedy zbyt wielkiego pojęcia o kotach. Nie wiedziała nic o wychowaniu i prawidłowych żywieniu. Wszystkiego uczyła się na własnych błędach.
Afi jest kocią indywidualistką, która nie ufa obcym. Zdecydowanie potrzebuje czasu, aby zbudować więź z człowiekiem, ale za to kompletnie nie przeszkadzają jej przeprowadzki i dobrze czuje się w każdym miejscu. Codziennie rano przychodzi na pieszczoty, ale można je dozować tylko w takiej dawce, na jaką pozwoli. Nie lubi okazywać uczuć, z charakteru jest "typowym" kotem.
Po kilku latach mieszkania z Afi Marta stwierdziła, że w jej sercu jest miejsce na jeszcze jednego kota. Jej partner chciał, żeby adoptowali jakiegoś małego kociaka, a Marta wolała dać dam jakiejś kociej bidzie. I tak los zesłał im młodziutką szylkretkę po przejściach. Kotkę znalazła na ulicach Lublina znajoma Marty. Małe kilkumiesięczne kocię siedziało na środku ulicy i żałośnie płakało. Okazało się, że miała oskórkowany ogon i rozciętą tylną łapkę… Jak do tego doszło, niestety nie wiadomo. Najważniejsze, że po tych strasznych wydarzeniach właściwy człowiek znalazł się na właściwym miejscu i życie biednej kotki się odmieniło. Jednak jej ogon był w tak złym stanie, że nie udało się go odratować i musiał zostać amputowany. Marta o tej wyjątkowej szylkretce dowiedziała się z portalu społecznościowego i już wiedziała, że to właśnie ona z nimi zamieszka. Otrzymała imię Shiawase, co po japońsku znaczy szczęście. Shia trafiła do Marty i Andrzeja już po operacji. Wspaniale odnalazła się w nowej sytuacji, a brak ogona nie przeszkadza jej w byciu sobą! Kotka pomimo swoich przejść kocha wszystkich ludzi. Dla niej człowiek jest najważniejszy, to po prostu dusza towarzystwa i przylepa. Ale też mały nicpoń i gaduła. Codziennie rano przychodzi do łóżka i opowiada, jak jej minęła noc.
Między kocimi dziewczynami nie ma wielkiej miłości. Jest to raczej szorstka przyjaźń, ale za to wspaniale się razem bawią i zapewniają sobie sporą dawkę ruchu i ćwiczeń. Bo nie od dziś wiadomo, że co dwa koty to nie jeden!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.