poniedziałek, 17 sierpnia 2015

V.045







Weronikę poznałam kilka tygodni temu, gdy zaproponowała mi wzięcie udziału w akcji "Karma wraca" (za ciacho!). Razem z innymi blogerkami upiekłyśmy ciasta, które następnie sprzedawałyśmy na Wolnym Targu. Całą kwotę, jaką udało nam się uzbierać, przekazałyśmy na zakup specjalistycznej karmy dla gdańskiego schroniska. Już wtedy wiedziałam, że Weronika adoptowała psiaka, jednak nie byłam pewna, czy jej historia będzie pasowała do akcji "Mój Kot Ma Dom". Spotkałyśmy się więc z Weroniką i jej mamą w niedzielny poranek, by porozmawiać o wiecznie uśmiechniętym Wigo, którego przyprowadziły. Ja zrobiłam kilka zdjęć, a one opowiedziały mi jego historię:

Nasz pies ma dom. Właściwie to nasz dom ma psa, przyjaciela, ochroniarza i najszerszy uśmiech świata w jednym pakiecie. Jechaliśmy po niego 250 kilometrów, zastanawiając się, jaki jest, czy nas pokocha, czy my pokochamy go tak samo, czy lubi kąpać się w jeziorze i czy dogada się z wiejskimi kotami, czy woli, gdy drapie się go za uchem, czy pod brodą. Nie mieliśmy wymagań, za to ogrom miłości do zaoferowania, bo w krótkim czasie straciliśmy 16-letnią suczkę i 8-letniego kota. Dom był przygnębiająco pusty, żadne cztery łapy nie witały po powrocie z pracy, żadne magiczne oczy nie pocieszały, gdy było trudno. I nagle jeden wieczór, jedno zdjęcie w Internecie i wspólna decyzja – Wigo będzie członkiem naszej rodziny.
Po trzech godzinach dojechaliśmy do Konina. Tata, pomimo dojrzałego wieku i dwóch metrów wzrostu nie przekroczył progu schroniska ze strachu przed zbyt dużą dawką cierpienia. Przyzwyczajona do pobytów w przytuliskach wzięłam mamę pod pachę i… 3 minuty później wpadł w nasze objęcia... Uśmiechnięty przystojniak, wtedy jeszcze w niewygodnym kołnierzu, którym niezdarnie uderzał o wszystko, co tylko spotkał na swej drodze. Zaufałby każdemu i do dziś każdego wita z taką samą radością: taniec na dwóch łapach, przytulenie w pasie a na koniec psia piątka.
W drodze ze schroniska zasiadł na tylnym fotelu tuż obok mnie, podekscytowany tak bardzo, że mimo usilnych prób nie zmrużył oka na sekundę. Wyglądał na szczęśliwego, ale chwilami nieobecnego, tak jakby co kilka minut wracał do "tamtego życia".
Wigo trafił do nas, mając jakieś 2 lata (nie znamy jego dokładnej daty urodzenia). Na początku zjadał wszystko, co spotkał na swojej drodze, wolał spać w piachu niż na legowisku, kiedy odjeżdżaliśmy samochodem bez niego, panikował tak bardzo, że zawartość parapetów z hukiem lądowała na podłodze. Kiedy ktoś podnosił głos, kładł się nieruchomo na ziemi, zakrywając łapami pyszczek (czekał na uderzenie?)
Nic nas nie przestraszyło, a napawaliśmy się każdym merdaniem ogona, kolejną wyuczoną komendą i postępami w chodzeniu na smyczy. Dziś, po dopiero trzech miesiącach wspólnego życia, nie wyobrażamy sobie życia bez tego stworzenia. Szczególnie poranków. Kiedy tylko usłyszy pierwszy dźwięk wypowiedziany rano z ust rodziców, biegnie do sypialni – kolejno wita mamę i tatę, a później resztę domowników. Zawsze zjada ostatni kęs kanapki podczas pierwszego śniadania. Nadzoruje prace w ogródku, opracowuje nowe skrytki na kości, robi wszystko, by zapanować nad instynktem i nie gonić mojego kota. Kocha i rozumie. Jest pierwszym psem, jakiego znam, który potrafi przytulić mnie jak człowiek, zakładając przednie łapy za moją szyję.

Nadal zdarza się, że jest nieznośny na smyczy, a kolczatka jest niezbędna, ale to wszystko przez ciekawość świata. Nadal ma chwile, kiedy staje się nieobecny, a jego kultowy uśmiech przeobraża się w podkowę – rozumiemy i dajemy mu czas na pozbycie się złych wspomnień. Adopcja psa okazała się dla nas dużo większym wyzwaniem niż myśleliśmy – z Wigo pracujemy codziennie minimum dwie godziny. Nad chodzeniem, komendami, kontaktami z innymi zwierzętami. Za tę pracę dostajemy coś nieporównywalnie większego – oczy, które mówią „dobrze, że jesteś”.

4 komentarze:

  1. Może warto zmienić kolczatkę na szelki? Kolczatka to nie jest dobry pomysł :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wigo miał już 3 rodzaje szelek i niestety bez kolczatki ciągnie tak mocno, ze mamę z chorym kręgosłupem doprowadzał do płaczu. To oczywiste, ze próbowaliśmy tego uniknąć. Wigo ćwiczy z behawiorystą, który kolczatkę zalecił jako obecnie jedyny możliwy sposób na normalne, długie spacery.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za dzikus :D To trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.