Zawsze chciałam mieć kota...
Pod koniec
studiów mogłam nareszcie pozwolić sobie na miauczącego współlokatora. Sąsiadka koleżanki opiekowała się bezdomnymi kotami w okolicach cmentarza na Osobowicach
i pod jej opieką była około 3-letnia miła, domowa kotka, która musiała zamieszkać na cmentarzu,
ponieważ inne koty ją przeganiały. W tym momencie w zasadzie wszystko stało się
jasne, moją nową współlokatorkę należało tylko złapać.
Po dwóch pierwszych tygodniach spędzonych pod łóżkiem,
Eleonora (takie dostała imię) zaczęła przejawiać pewne umiejętności społeczne -
dała się wziąć na ręce. Od tego momentu było w zasadzie coraz lepiej, obecnie
Eleonora ma nawet własną poduszkę w rogu łóżka, z której korzysta w fazie
uspołecznienia.
Po dwóch
latach w kocim towarzystwie postanowiliśmy z narzeczonym spróbować wziąć
kolejnego kota, tym razem ze schroniska. Co prawda Eleonora była tym pomysłem
średnio zachwycona, ale spróbować zawsze można. Pierwsza wizyta w schronisku
wyglądała mniej więcej tak: wchodzimy do kociarni, kilkadziesiąt oczu
zwraca się w naszą stronę, kilka kłębków szybko czmycha na podwórko, a z
parapetu rozlega się "siurb...miauuuuu.....siurb.." wydawane przez
małą biało burą, zasmarkaną kulkę z urwanym ogonem, próbującą na dodatek zejść na podłogę.
Na długim dystansie od okna do drzwi kulce oberwało się kilka razy czyjąś
niezadowoloną kocią łapą, ale ta nic sobie z tego nie robiąc, przybiegła do
nas. I już od tego momentu nie dało się nawet myśleć o innym kocie.
Mała biało brudna kulka okazała się dwu- albo trzyletnią
kotką z masą problemów wynikających z budowy jej pyszczka, a nie z kociego kataru, jak
sądziliśmy na początku. Kotka pozostała pod schroniskowym imieniem - Gabi i po
zabraniu do domu, wymyciu i wyczesaniu, przez kilka miesięcy była biała. Gabi
ma bardzo gęstą sierść, co przy jej problemach z pyszczkiem często skutkuje niemyciem się, a że lubi wychodzić na spacery i tarzać się w piachu, to niestety jej
stałym ubarwieniem jest szary. Po roku dalej nie mamy pewności, czy to aby
na pewno kot (biega za piłką, chodzi przy nodze na spacerze i nie zachowuje się
jak typowy kot), ale na pewno jest najsłodszym koto-psem na świecie. Eleonora
oczywiście powtórzyła swój wyczyn z niewychodzeniem spod łóżka przez dwa
tygodnie, ale ostatecznie postanowiła kompletnie ignorować Gabi i teraz śpią na
jednym parapecie.
Następna
decyzja być może zszokuje sporą część ludzi, ale postanowiliśmy znaleźć
ostatniego członka rodziny - psa. W tym celu znów wybraliśmy się do schroniska
i w zasadzie moją uwagę już na samym początku przykuła duża włochata kulka w
izolatce. Wzięliśmy ją na spacer, kulka była początkowo bardzo
nieśmiała, ale na spacerze zaczęła biegać i machać ogonkiem. Kulka okazała się
około trzyletnią, oddaną kilka dni wcześniej przez właścicieli suczką. Ja się w
niej w zasadzie zakochałam od pierwszego wejrzenia.
Podsumowując: wzięliśmy mieszańca malamuta (rasa pierwotna,
z silnym instynktem łowieckim, skłonna do ucieczek, wymagająca dużo ruchu i
zgodnie z opinią publiczną - absolutnie nie nadająca się do blokowiska) do
mieszkania w mieszkaniu z dwoma kotami.... i to był strzał w dziesiątkę. Gabi od razu
pokazała kto rządzi w domu, ale szybko została przekupiona wielką miską na
wodę, wprost proporcjonalną do kociego ego. Eleonora dała sobie spokój z siedzeniem
po łóżkiem, pies jakoś wielkiego wrażenia już na niej nie zrobił, a Mara
okazała się bardzo wyrozumiałym, w stosunku do kotów (Gabi korzysta z Mary jako
podgrzewanej poduszki, gdy jest zimno) i ludzi, psem. Oczywiście okazało się
również, że dziesięciokilometrowy spacer albo rowerek w zupełności wystarczą,
żeby pies przespał pół dnia. W takim oto składzie mieszkamy sobie już od
dłuższego czasu i mam nadzieję, ze pomieszkamy jak najdłużej.
P.S. Od dwóch miesięcy mamy w domu tymczasowych domowników, którym
chcielibyśmy znaleźć dobry dom. Kocie rodzeństwo ma ok. 4 miesiące i urodziło
się na ulicy, skąd zostało zabrane. Więcej informacji na
Tosia i Parchatek.
"siurb...miauuuuu.....siurb.." jejku, jaka to musiała być biedna kuleczka...
OdpowiedzUsuń