Karolinę i Rafała znałam już wcześniej. Franka i Kidę poznałam dopiero w pierwszy weekend września. Oczywiście zakochałam się, bo nie dało się inaczej. Takie cuda. Otwarty i przyjazny biszkoptowy Franek i podobno zachowawcza, ciut wycofana Kida o niesamowitym pyszczku kociej sowy, która jednak też szybko zaprzyjaźniła się ze mną i z moją torbą. Oba koty zauroczyły mnie całkowicie. Kida pokazała alternatywną metodę picia wody i nieprzeciętną mimikę. Sami zobaczcie. NK
Tradycyjnie o swoich kotach opowie ich opiekunka, Karolina.
Podjęliśmy
decyzję o przygarnięciu kociaka krótko po tym, jak przeprowadziłam się
do Rafała. Po dwóch miesiącach wspólnego mieszkania miał do nas dołączyć
kociak z ogłoszenia, które znalazłam. Mnie było trudno mieszkać w domu
bez kota, bo spędziłam z tymi zwierzętami całe życie. Tęskniłam do moich
dwóch kocurów, nie mogłam się przyzwyczaić. Dla Rafała z kolei adopcja
zwierzaka miała być całkiem nową sytuacją, a jak się później okazało,
również niezłą próbą cierpliwości (ktokolwiek miał w domu małe koty, ten
wie, co mam na myśli).
Gdy pojechaliśmy na wizytę przedadopcyjną, byliśmy zachwyceni maluchami.
Zawsze miałam ogromną słabość do rudych kociaków, więc wybór padł na
jednego z dwóch braci, bardzo do siebie podobnych (jak się okazało,
nasz kocur jest bardziej biszkoptowy, niż rudy). Ale był też i trzeci
kot z miotu - koteczka. Maleńka i drobna, o sierści we wszystkich
odcieniach szarości. Jak się potem dowiedzieliśmy, nie było chętnych
żeby ją zaadoptować. Za jakiś czas doszłam do wniosku, że co dwa koty,
to nie jeden i czułam, że powinniśmy zabrać do siebie również Maleńką.
Rafał podchwycił pomysł i w taki sposób znalazło się u nas rodzeństwo:
Franuś i Kida. Trzeci kociak również znalazł dom.
Wiedziałam dobrze, na co trzeba być gotowym przy takich małych
brykaczach, Rafałowi trochę zajęło przyzwyczajenie się do ich
intensywnego, nocnego trybu życia, ale po jakimś czasie okazało się, że
cała nasza czwórka jest coraz bardziej zgrana - nawet pod względem
godzin snu. Więź
szybko się wzmacniała. Jeszcze zanim koty skończyły rok, Franuś zaczął mieć spore problemy z
układem moczowym, leczenie trwało dość długo, na dodatek z początku nie
trafiliśmy z wyborem weterynarza. Na szczęście ostatecznie znaleźliśmy
dla Franka opiekę na najwyższym poziomie i chwile grozy mamy już za
sobą.
Dziś kociaki mają się doskonale, oba są przylepami - każde na swój
sposób. Franek domaga się brania na ręce, zachowuje się wtedy niemal jak
małpka, bo przyczepia się do człowieka; rano potrafi zrobić nam masaż i
usiłuje lizać po twarzy. Natomiast Kida to kotka "kolankowa", przy czym
nadal zdarza jej się ssać nasze ubrania. Nie ma również takiej
możliwości, żeby któreś z nas poszło się kąpać w samotności - Kida zawsze
jest na posterunku i domaga się wpuszczenia do łazienki. Uwielbia pić
ze wszystkich kranów i to w niestandardowy sposób.
Muszę przyznać, że oboje mają wspaniałe usposobienie, mimo, że bardzo
się od siebie różnią. Franek jest dosyć fajtłapowaty, ale bardzo
kochany. Kida to ultra inteligentna mała bestia. Jest zwinna i bardzo
sprytna.
Podsumowując najkrócej: Co to by było za życie bez kotów?
Karolina Matusiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.