piątek, 26 września 2014

IV.076












Podczas mojej wizyty były u Hortensji zaledwie dwa koty, ale jak wiadomo ilość posiadanych kotów, szybko się zmienia, więc obecnie ma ona już trzy kociaki. O ich historii, opowie wam jak zawsze, ich opiekunka.

Długo szukałam kota idealnego dla mnie. Początki skupiały się głównie na kocie rasy Ragdoll. Białe futerko i wielkie niebieskie oczy sprawiły, że podjęłam decyzję o pojawieniu się zwierzaka w domu i kot stał się moim marzeniem. Później jednak serce wzięło górę nad pięknym wyglądem zwierzaka, wiec zaczęłam wraz z chłopakiem rozglądać się za bezdomniaczkiem. Większość ogłoszeń okazywała się nieaktualna, dzwoniliśmy, pytaliśmy... albo adoptowany, albo zarezerwowany. Trwało to z miesiąc, zanim trafiłam na kocie forum.
Zrezygnowana dodałam temat kogo szukam i jakie możemy zapewnić warunki. W ten sposób poznałam Edytę - osobę, która działa w ramach grupy Neko i w jednym z domów tymczasowych czekał na mnie Rambo. Pierwsza wizyta przedadopcyjna spowodowała, że zamiast jednego kota - wzięłam dwa. Wprawdzie wszyscy w Rambo byli zakochani, ale inny kot z czterech maluchów zdobył moje serce.
Kika - mała koteczka, o mięciutkim futerku wskoczyła mi na kolana i jako jedyna wykazywała zainteresowanie moją osobą. W Sylwestra 2013 przyjechały do nas dwa cudowne koty. Spały przytulone do siebie, razem się bawiły, gdy jedno było zamknięte w pokoju drugie siedziało pod drzwiami i koniecznie chciało wejść. Niestety Kika 21.03.2014 odeszła za tęczowy most, tydzień po zabiegu sterylizacji wdało się zapalenie otrzewnej, nie udało się jej uratować.
Rambo został sam... Nie chcieliśmy więcej kotów. W czerwcu na stronie fundacji pojawiło się ogłoszenie o Tilli, małe przerażone kociątko wraz z rodzeństwem pokazano na zdjęciach, poznaliśmy kilka wersji dotyczących jej opiekunów, którzy jak najszybciej chcieli je wydać. Dzień później na dworcu odebraliśmy małą. Była wielkości dłoni, nie umiała jeszcze pić wody i sama jeść, ważyła niecałe 400g. Kociaki są pełne energii, wchodzą w każdy zakamarek, wspinają się po ścianach, skaczą po meblach. Uwielbiają gonić się o czwartej rano strącając wszystko, co napotkają na swojej drodze i hałasują przy tym, jakbym w domu miała stado słoni. To bardzo mądre kociaki, z kuwetki korzystają głownie, jak ktoś jest  w łazience, żeby od razu po nich posprzątać. Przy powrocie do domu czekają pod drzwiami, żeby się przywitać, biegają za miotłą jak sprzątam i siedzą na blacie uważnie obserwując, co będzie na obiad.
Gdy już myślałam, że temat kotów mamy zamknięty, na osiedlu zjawił się Puszek.
Wracałam z pracy, biegło za mną od sklepu małe czarne kocie, weszłam do bloku, zamknęłam drzwi, zaparzyłam kawę i nagle słyszę miauczenie pod drzwiami, otworzyłam drzwi... A tam mały brzdąc wszedł jak do siebie... zwiedził mieszkanie, podszedł do miski Tilli i Ramba, najadł się i ani myślał wyjść. Zapakowałam go do weterynarza - zapchlony, zarobaczony, głośno płakał w transporterku. U lekarza spokojnie i grzecznie znosił wszystkie zabiegi. Chodzi za mną krok w krok. Przychodzi się przytulać, świetnie dogaduje się z resztą kociego towarzystwa... Wstępnie jest u nas tymczasowo, ale kto wie... może zostanie na stałe.

Hortensja Woźniak 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.