Podczas mojej wizyty były u Hortensji zaledwie dwa koty, ale jak wiadomo ilość posiadanych kotów, szybko się zmienia, więc obecnie ma ona już trzy kociaki. O ich historii, opowie wam jak zawsze, ich opiekunka.
Długo szukałam kota idealnego dla mnie. Początki skupiały
się głównie na kocie rasy Ragdoll. Białe futerko i wielkie niebieskie oczy
sprawiły, że podjęłam decyzję o pojawieniu się zwierzaka w domu i kot stał się
moim marzeniem. Później jednak serce wzięło górę nad pięknym wyglądem
zwierzaka, wiec zaczęłam wraz z chłopakiem rozglądać się za bezdomniaczkiem. Większość
ogłoszeń okazywała się nieaktualna, dzwoniliśmy, pytaliśmy... albo adoptowany,
albo zarezerwowany. Trwało to z miesiąc, zanim trafiłam na kocie forum.
Zrezygnowana dodałam temat kogo szukam i jakie możemy
zapewnić warunki. W ten sposób poznałam Edytę - osobę, która działa w ramach
grupy Neko i w jednym z domów tymczasowych czekał na mnie Rambo. Pierwsza
wizyta przedadopcyjna spowodowała, że zamiast jednego kota - wzięłam dwa.
Wprawdzie wszyscy w Rambo byli zakochani, ale inny kot z czterech maluchów
zdobył moje serce.
Kika - mała koteczka, o mięciutkim futerku wskoczyła mi na
kolana i jako jedyna wykazywała zainteresowanie moją osobą. W Sylwestra 2013
przyjechały do nas dwa cudowne koty. Spały przytulone do siebie, razem się
bawiły, gdy jedno było zamknięte w pokoju drugie siedziało pod drzwiami i
koniecznie chciało wejść. Niestety Kika 21.03.2014 odeszła za tęczowy most,
tydzień po zabiegu sterylizacji wdało się zapalenie otrzewnej, nie udało się
jej uratować.
Rambo został sam... Nie chcieliśmy więcej kotów. W czerwcu
na stronie fundacji pojawiło się ogłoszenie o Tilli, małe przerażone kociątko
wraz z rodzeństwem pokazano na zdjęciach, poznaliśmy kilka wersji dotyczących jej
opiekunów, którzy jak najszybciej chcieli je wydać. Dzień później na dworcu
odebraliśmy małą. Była wielkości dłoni, nie umiała jeszcze pić wody i sama
jeść, ważyła niecałe 400g. Kociaki są pełne energii, wchodzą w każdy zakamarek,
wspinają się po ścianach, skaczą po meblach. Uwielbiają gonić się o czwartej
rano strącając wszystko, co napotkają na swojej drodze i hałasują przy tym,
jakbym w domu miała stado słoni. To bardzo mądre kociaki, z kuwetki korzystają
głownie, jak ktoś jest w łazience, żeby
od razu po nich posprzątać. Przy powrocie do domu czekają pod drzwiami, żeby się
przywitać, biegają za miotłą jak sprzątam i siedzą na blacie uważnie obserwując, co będzie na obiad.
Gdy już myślałam, że temat kotów mamy zamknięty, na osiedlu
zjawił się Puszek.
Wracałam z pracy, biegło za mną od sklepu małe czarne kocie,
weszłam do bloku, zamknęłam drzwi, zaparzyłam kawę i nagle słyszę miauczenie
pod drzwiami, otworzyłam drzwi... A tam mały brzdąc wszedł jak do siebie...
zwiedził mieszkanie, podszedł do miski Tilli i Ramba, najadł się i ani myślał
wyjść. Zapakowałam go do weterynarza - zapchlony, zarobaczony, głośno płakał w
transporterku. U lekarza spokojnie i grzecznie znosił wszystkie zabiegi. Chodzi za mną krok w krok. Przychodzi się
przytulać, świetnie dogaduje się z resztą kociego towarzystwa... Wstępnie jest u
nas tymczasowo, ale kto wie... może zostanie na stałe.
Hortensja Woźniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.