wtorek, 19 sierpnia 2014

IV.040















Jakiś czas temu odwiedziłam pewien pięknie osiatkowany, koci dom na warszawskim Ursynowie.


W progu powitała mnie czarno biała Tundra, ciekawska i przyjazna. Gdzieś w kącie czaiła się Liliana - nieufna koteczka, która jednak zdołała mnie zakceptować do tego stopnia, że po jakimś czasie domagała się subtelnych pieszczot, czym wprawiła w lekkie zdumienie swoich Ludzi. Tundra i Lilka mieszkają wraz z Dominiką i Mirkiem oraz małą Mają. Widać, że cała rodzina kocha koty. A ja uwielbiam domy, w których kot i dziecko bawią się jedną zabawką, gdzie nikt nie przepędza ciekawskiego zwierzaka, który zagląda do dziecięcego łóżka lub wyleguje się w wózku. Zwyczajowo już, poprosiłam Dominikę o napisanie kilku słów o "Magic'owych Kocicach".  
NK

Zostałam poproszona przez Nat o opisanie naszych początków z Magic'owymi Kotami, czyli Tundrą i Lilianą.
Szczerze mówiąc, pamięć trochę płata już figle, ale pamiętam, że bardzo chciałam mieć kota (dzieciństwo w towarzystwie sierściucha to jest to).
Rozmawiałam o tym z Mirkiem, jednak zawsze było coś na nie. Któregoś dnia znajomy podesłał mi zdjęcia swojej kotki, która się okociła. Gdy zobaczyłam jedno z maleństw, wpadłam jak śliwka w kompot. Pokazałam zdjęcie z maluchami Mirkowi i zapytałam, który jemu się podoba. 
Oczywiście podobał mu się inny, ale pokazałam konkretnego malucha i stwierdziłam, że to będzie nasz kot. Tak długo kręciłam dziurę w brzuchu, aż się zgodził.
Od razu dałam znać znajomemu, który przyjechał z kicią aż z Legnicy. I tak oto w naszym domu pojawiła się Tundra.
Niewiele wiedzieliśmy na temat opieki nad kotami, dlatego trochę szukałam w internecie. Tak trafiłam na Mieszka, który jest kopalnią wiedzy. Wiele błędów wychowawczych dzięki niemu udało się zlikwidować. Nabyliśmy wiedzy i umiejętności.

Któregoś dnia Mieszko, który prowadzi Dom Tymczasowy, udostępnił poprzez FB zdjęcie kici, którą miał brać na DT. I znów - jedno zdjęcie, a ja wpadłam. Zobaczyłam złote oczy i było po mnie. Oczywiście musiałam przekonać Mirka, że drugi kot to świetna sprawa. Nie pamiętam szczegółów, ale chyba pomógł (nieświadomie) Mieszko, w każdym razie Mirek wyraził zgodę. Jednak musieliśmy trochę poczekać - w tym czasie mieliśmy remont mieszkania.
Wtedy też okazało się, że oprócz drugiej kici, w domu pojawi się inny Lokator. Gdy już udało się zakończyć remont, przybyła do nas Liliana vel Lilka. A pół roku po niej - Maja Bezsierstna.

Obie kotki zaczarowały mnie na odległość, podbiły nasze serca, obie mają imiona pochodzące z hobby Mirka. Obie świetnie się dogadują i obie zgodnie zwiewają przed Młodą (odkąd ta zaczęła wykazywać większe zainteresowanie sierściami). Tak oto kotki zmieniły nasze życie.

Dominika Łuszczyńska

2 komentarze:

  1. a Maja Bezsierstna co tak nieoficjalnie wystąpiła bez bluzki w koty? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fatycznie, chyba trzeba jakąś reklamację wystosować :)

      Usuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.