Sylwia opowiada swoją historię:
"W moim domu, gdy byłam małym dzieckiem, nie było zwierząt... poza chomikiem, ale to tylko na chwilę, gdyż okazało się, że ojciec ma alergię, która przeszła w astmę. Ja bardzo chciałam psa. Nigdy nic z tego nie wyszło. Teraz, gdy jestem już dorosła, po długich analizach, podjęłam decyzję, że adoptuję kota. Upatrzyłam nawet jednego dużego, białego Ptysia, który nie dogadywał się w swoim mieszkaniu z innym kotem, dlatego jego ludzie szukali mu nowego domu. Byłam nawet Ptysia odwiedzić i bardzo się cieszyłam, że ze mną niedługo zamieszka. Jednak wkrótce okazało się, że koty się jednak jakoś dogadały, a mi zrobiło się strasznie smutno... Ptyś miał być przecież u mnie. Dokładnie tego samego dnia zadzwonił znajomy z informacją, że kosił trawę i o mały włos nie zrobił krzywdy małemu kociakowi, który siedział w trawie. Decyzja była jedna: przywieź go do mnie! Tak trafił do mnie biało-czarny Misiek. I dzisiaj wiem, że tak właśnie miało być. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam, siedział wystraszony w małej klatce dla ptaszków, bo tak przywieziono go do mnie. Z brudnego i zakatarzonego malucha ze złamanym ogonkiem wyrósł na 6,5-kilowego kocura.
Szybko okazało się, że Misiek to typ kota z ADHD i chyba jedynym wyjściem z sytuacji jest adoptowanie kolejnego malucha, tak aby kotki mogły bawić się razem. Mama znajomego mieszkająca pod Wrocławiem miała w gospodarstwie cztery małe kotki, z czego jedna to była dziewczynka. Dla równowagi postanowiliśmy zabrać właśnie ją. Pierwsze dni minęły na syczeniu i fukaniu, ale koty szybko zawarły rozejm. I tak członkiem rodziny stała się szarobura Balbina. I faktycznie mamy równowagę, jakiej oczekiwaliśmy. Misiek jest samowystarczalnym facetem, który okazuje miłość tylko gdy jest głodny. Balbinka natomiast to słodka kociczka, trochę strachliwa, ale pchająca się na kolana i cudnie barankująca.
Dwa moje pluszaki: Misiek i Balbina."
"W moim domu, gdy byłam małym dzieckiem, nie było zwierząt... poza chomikiem, ale to tylko na chwilę, gdyż okazało się, że ojciec ma alergię, która przeszła w astmę. Ja bardzo chciałam psa. Nigdy nic z tego nie wyszło. Teraz, gdy jestem już dorosła, po długich analizach, podjęłam decyzję, że adoptuję kota. Upatrzyłam nawet jednego dużego, białego Ptysia, który nie dogadywał się w swoim mieszkaniu z innym kotem, dlatego jego ludzie szukali mu nowego domu. Byłam nawet Ptysia odwiedzić i bardzo się cieszyłam, że ze mną niedługo zamieszka. Jednak wkrótce okazało się, że koty się jednak jakoś dogadały, a mi zrobiło się strasznie smutno... Ptyś miał być przecież u mnie. Dokładnie tego samego dnia zadzwonił znajomy z informacją, że kosił trawę i o mały włos nie zrobił krzywdy małemu kociakowi, który siedział w trawie. Decyzja była jedna: przywieź go do mnie! Tak trafił do mnie biało-czarny Misiek. I dzisiaj wiem, że tak właśnie miało być. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam, siedział wystraszony w małej klatce dla ptaszków, bo tak przywieziono go do mnie. Z brudnego i zakatarzonego malucha ze złamanym ogonkiem wyrósł na 6,5-kilowego kocura.
Szybko okazało się, że Misiek to typ kota z ADHD i chyba jedynym wyjściem z sytuacji jest adoptowanie kolejnego malucha, tak aby kotki mogły bawić się razem. Mama znajomego mieszkająca pod Wrocławiem miała w gospodarstwie cztery małe kotki, z czego jedna to była dziewczynka. Dla równowagi postanowiliśmy zabrać właśnie ją. Pierwsze dni minęły na syczeniu i fukaniu, ale koty szybko zawarły rozejm. I tak członkiem rodziny stała się szarobura Balbina. I faktycznie mamy równowagę, jakiej oczekiwaliśmy. Misiek jest samowystarczalnym facetem, który okazuje miłość tylko gdy jest głodny. Balbinka natomiast to słodka kociczka, trochę strachliwa, ale pchająca się na kolana i cudnie barankująca.
Dwa moje pluszaki: Misiek i Balbina."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.