Zapraszam Was dzisiaj na majorkańską wieś, do domu Maćka.
Razem z Maćkiem mieszka Zuza - mieszanka border collie z pitbullem i niebieskooka kotka Luna, pieszczoch jakich mało. Ale prócz tych dwóch "domowych" zwierzaków są też trzy dochodzące i sześć dzikich maluchów. Kiedy wieczorami zbierają się wszystkie na patio za domem, robi się naprawdę tłoczno, ale przy namniejszym ruchu, dzikusy rozbiegają się na wszystkie strony. Ale zacznijmy od początku...
Na początku była Zuza. Zabrana od kogoś, kto znał kogoś, kto miał do wydania psa. Kto wie, jaki byłby jej los, gdyby nikt jej nie adoptował... Zuzka, prawdopodobnie, była bita w swoim dawnym domu bo na początku bała się gwałtownych ruchów. Z czasem jednak zaufała na nowo i teraz tylko wesoło nadstawia do głaskania głowę, a czasem nawet brzuch, bo czemu nie. Zuza matkuje wszystkim kotom, często nawet śpią razem.
Luna, zanim stała się miziakiem, też była dzikusem, który przychodził tylko na jedzenie. Aż do czasu kiedy przyszła ze straszliwie poranionymi uszami. Wiedziała wtedy, gdzie szukać pomocy, pozwoliła się sobą zaopiekować. Kiedy już uszy się wygoiły Luna zrozumiała, że dużo fajniej mieć dom i człowieka, który się tobą zaopiekuje, nakarmi i podrapie za uszkiem. Została więc i zmieniła się w wielkiego miziaka. Maciek przyznaje, że czasem ciężko z nią spać, bo przy najmniejszym ruchu budzi się, zaczyna mruczeć, udeptywać i ocierać się.
Myślę, że z czasem, małe dzikusy też przekonają się, że człowiek to nie tylko podajnik jedzenia, a posiadanie swojego własnego może przynieść wiele korzyści. Jeden z nich, biały kotek wciąż jeszcze bez imienia, już zauważył, że jak się trochę połasi i pomruczy pozwala mu się na więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.