środa, 13 sierpnia 2014

IV.034















W pierwszą niedzielę sierpnia odwiedziłam Agę (Ulkę)  i Toma w ich mieszkanku pod Warszawą. Dzielą życie z czterema wspaniałymi kotami, z których tylko 3 udało mi się poznać lepiej. Jednak cieszę się bardzo, ponieważ nawet niezwykle nieśmiały Cypek znalazł się na jednym ze zdjęć.

Poprosiłam Agnieszkę, żeby opisała dla nas historię swoich kotów.
Oto ona:


Wszystko zaczęło się około dwa lata temu, gdy ja i T., mieszkając razem, zapragnęliśmy zwierzaka. Wcześniej w naszym dzieciństwie zawsze coś się pod nogami albo w akwarium kręciło, a teraz nie było nic, nic nie witało w drzwiach. 

Burzliwe dyskusje, pies czy kot, kot czy pies…? 

Mojej znajomej okociła się kotka i w domu pojawił się wrzaskliwy Marcel. Marcel latający po karniszach i łapiący wszystkie muchy w domu, urwis jakich mało. No cóż, trzeba było znaleźć mu jakąś rozrywkę. 
Padło na Cypeusza vel Majtka (ksywka Majtek u nas w domu się nie przyjęła, jaki z niego majtek, skoro wody się boi). Wypatrzyłam tę niebieskooką, biało-szarą kulkę przeglądając FB i się zakochałam. Mój T.  pojechał po niego do DT w Wigilię Bożego Narodzenia i tak oto Marcel poznał nowego brata.
Minęło pół roku, bracia się dogadali i miałam w domu parę kotów, ale… brakowało mi czegoś, oba chłopaki mieli własne drogi, własne myśli, a do kolanek im zawsze było nie po drodze i stało się. W mojej głowie zagościła myśl "Ja chcę stado".
Znów były rozmowy, przekonywanie i zawsze coś było na NIE. 
T. wyjechał na męski spływ na tydzień, a ja zostałam w domu z dużą ilością internetu. I wtedy ogłoszona została ruda, biedna staruszka bez ogonka - Rysia. Rysia patrzyła na mnie ze zdjęcia zielonkawymi oczami i zapadła mi w serce. Mój T. zadzwonił – "Co słychać?" Ja – "Nic, tylko tak mrucząco jest mi." 
I tak oto pojawiła się Rysia, Rysia włazi na kolanka, Rysia ugniata ciasto, Rysia liże palce i jest najkochańszym kotem na świecie.

To miał być ostatni kotek i tak by było, gdyby nie...

Pewnego dnia jakieś trzy miesiące później pani, od której zaadoptowałam Rysię, dzwoni do mnie z prośbo-informacją, że na parkingu obok sklepu, gdzie mieszkała Rysia, mieszka jej córka, która sobie nie radzi bez Rysi i został z niej tylko cień kota. 

Trudna to była decyzja, trudna finansowo, jednak dobra pani zawsze wspiera, gdy coś się dzieje kotkom. I tak oto zagościła w domu Buźka czyli Ciapata. Najpiękniejszy kot z ognikami w oczach i iskierką na ogonie, prawdziwa kocia petarda. 
Tak oto dwunożni mają swoje stado. A teraz mój T. znów jest na męskim spływie kajakowym...


Agnieszka (Ulka)

3 komentarze:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.