czwartek, 17 września 2015

V.063














Ostatnio miałam okazję robić zdjęcia dwóm pięknym i niezwykłym kotom, którymi opiekuje się Maria, wyjątkowa kobieta. Mieszkają we trójkę na jednym z poznańskim osiedli i wypełniają Osobowością mieszkanie artystki.
A tak o swoich kotach napisała dla nas Maria:
"Uważam, że to koty wybierają nas sobie za opiekunów. Mnie wybrały sobie w listopadzie. Wtedy, w 2010 roku, nie było inaczej. Nitka była jedyną ocalałą z miotu po lisim pogromie, osieroconą łaciatą kuleczką. Biegała po działkach i łasiła się do ludzi. W końcu wykorzystała okazję i wskoczyła młodej parze do samochodu. Nie mogli jej zatrzymać, bo sami mieli sporo podopiecznych. Była rezolutna, ufna i zjeżdżała po sierści ich ogromnego labradora radośnie popiskując. Dali ogłoszenie i umieścili w Internecie. Zobaczył je mój ówczesny Wybranek Serca. Kiedy przyjechałam po Wszystkich Świętych do domu, czekała na mnie Niespodzianka. Okazało się, że ma refluks. Po prześwietleniu wyszło na jaw, że jadła piasek z głodu podczas swojej tułaczki… Do dziś po tamtej poniewierce został Jej nawyk ssania ludzkiej dłoni. Mimo że jest już prawie pięcioletnią damą, o podbródkach, których nie powstydziłby się żaden Ryszard Kalisz ani proboszcz, zawsze też ma apetyt. Moja Mama mówi, że to dlatego, że wtedy podczas bezdomności obiecała sobie, że nigdy już nie będzie głodna. Jak Scarlett O`Hara.
Była leciutka i pusta w środku, jak to małe kocięta. Miała taki cieniutki ogonek, że została Niteczką. Dziś – Nicisławą Czcigodną.
Drugi kot znalazł się trzy lata później. Na ulicy Kolejowej w Poznaniu. Zadzwonił do mnie mój kolega z wiadomością, że małe, czarne stworzenie drze się wniebogłosy od wielu godzin i powoli zbiera się dzieciarnia wkoło jego jedynego azylu – krzaków na boisku. Nie wahałam się ani chwili. Wskoczyłam w taksówkę i pobiegłam z odsieczą. Na początku Mały bardzo fukał, więc miał zostać Fufim… Ale jak minął pierwszy strach, rozejrzał się rezolutnie i podreptał do miski Nitki i zaczął burczeć nad resztkami jej strawy. Musiał zostać więc inaczej ochrzczony. Jako czarny i charakterny został Profesorem Moriartym – legendarnym przeciwnikiem Sherlocka Holmesa.
Oba Skarby obchodzą swoje Znaleziny 1 listopada. Jedno będzie miało w tym roku piąte, drugie trzecie… Oba potrafią aportować. Ale nie kupne zabawki. Nie, to zajęcie dla laików i rasowców. Moje Stwory uwielbiają ukraść rzodkiewkę i przynieść mi na łóżko, zachęcając do rzucania, fasolkę albo żelkowe glisty Haribo, w które potem wdeptuję rano, owłosione od sierści i mokre od śliny… Mają swoje miejsca drzemki popołudniowej, drzemki wieczornej i tej Tuż Po Pierwszym Śniadaniu. Lubią asystować mi w kuchni. Oczywiście nie jest to asysta bezinteresowna. Wiedzą, że zawsze im się dostanie jakiś frykas. Nitka niestety potrafi sama sobie otwierać lodówkę, więc na stałe stoi przy drzwiach lodówkowych barykada z taboretu i książek kucharskich…
To bardzo poważne zadanie – zaadoptować kota. To przemijanie przy sobie i wiele lat uważnej czułości. Uważam, że koty najdoskonalej potrafią nauczyć człowieka, czym jest Bliskość. Nie jest ustawicznym merdaniem ogonem i łaszeniem się. Pies jest lokajem i chciałby być człowiekiem. Kotu podobna aberracja nie przyszłaby do głowy. Kot chce być kotem. Bycie z kotami uczy umiejętności dawania sobie przestrzeni. Jesteśmy w jednym stadzie. Polujemy osobno, ale nie tracimy się z oczu".

1 komentarz:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.