Historia Sir Cottona to opowieść o tym, że wielkie marzenia prędzej, czy później po prostu muszą się ziścić.
Magda
przez wiele lat marzyła o tym, by mieć kota. Na przeszkodzie ku
szczęściu stała jednak proza życia w postaci alergii. Po wielu latach
marzeń o kocim szczęściu pewnego dnia, dzięki dobrodziejstwu współczesnej nauki i
technologi w postaci testów alergicznych, dowiedziono, że Magda ma tylko
alergię na sierść kota, a nie na kocie białko. Tym samym otworzyła się
furtka, za którą znajdowała się wąska ścieżka wiodąca wprost do kociego
serca. Ścieżka była wąska, bo prowadziła tylko do kotów bez sierści lub z
jej minimalną ilością. Wybór padł na rasę "sfinks kanadyjski", którą
Magda fascynowała się od dawna. I tak oto Sir Cotton zjawił się w domu,
ku radości opiekunki i jej męża i ku rozbawieniu rodziców i
zdziwieniu teściów. Wielka miłość wybucha od razu. Wkrótce nie
odstępowali się na krok. Ona szła do łazienki, on szedł za nią, ona
zmierzała ku kuchni, od dreptał za nią... Do tego przytulanie, mizianie,
ocieranie się i figle. Idylla została nieco zburzona wraz z
pojawieniem się w domu malutkiego dziecka, o które Sir Cotton początkowo
był zwyczajnie zazdrosny. Czas ma jednak to do siebie, że leczy rany,
także te miłosne w kocim sercu i po jakimś czasie, po tuzinach
burzliwych nocy, po dobrych kilku manifestacjach oburzenia, kot odnalazł
się w nowej sytuacji.
Kiedy byłam w domu Magdy i
obcowałam z Sir Cottonem, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to bardzo
ciepły kot. Dosłownie i w przenośni. Dosłownie — czyli w dotyku, jego
skóra jest bardzo miękka i ciepła. W przenośni — Sir Cotton zauważa
człowieka, jest go ciekawy, przygląda się mu, szuka z nim kontaktu i
zachowuje się tak nawet wobec obcej kobiety, która wpada na jego
terytorium znienacka i gania za nim z aparatem.
TUTAJ znajdziecie solidną porcję zdjęć i opowieści z codzienności Sir Cottona. To jego strona na Facebooku.
Bardzo dziękujemy za przemiłą wizytę :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy również do udziału w Zwierzyństwie i opowiedzeniu o zetknięciu Sir Cottona z dzieckiem :)
Usuńto byłby opowieści mrożące krew w żyłach, nie wiem, czy chcemy się nimi dzielić ;))
UsuńMoże należy, bo jednak mimo tego mrożenia krwi w żyłach, Sir Cotton domu nie stracił i socjalizacja kota z dzieckiem doszła do skutku. O tym warto opowiadać, bo część osób pozbywa się w takich sytuacjach kota uznając, że to jego problem, niech zmieni miejsce...
UsuńAle decyzja w Waszych rękach :) Ja tylko zachęcam.