środa, 16 września 2015

V.062










Historia Sir Cottona to opowieść o tym, że wielkie marzenia prędzej, czy później po prostu muszą się ziścić.

Magda przez wiele lat marzyła o tym, by mieć kota. Na przeszkodzie ku szczęściu stała jednak proza życia w postaci alergii. Po wielu latach marzeń o kocim szczęściu pewnego dnia, dzięki dobrodziejstwu współczesnej nauki i technologi w postaci testów alergicznych, dowiedziono, że Magda ma tylko alergię na sierść kota, a nie na kocie białko. Tym samym otworzyła się furtka, za którą znajdowała się wąska ścieżka wiodąca wprost do kociego serca. Ścieżka była wąska, bo prowadziła tylko do kotów bez sierści lub z jej minimalną ilością. Wybór padł na rasę "sfinks kanadyjski", którą Magda fascynowała się od dawna. I tak oto Sir Cotton zjawił się w domu, ku radości opiekunki i jej męża i ku rozbawieniu rodziców i zdziwieniu teściów. Wielka miłość wybucha od razu. Wkrótce nie odstępowali się na krok. Ona szła do łazienki, on szedł za nią, ona zmierzała ku kuchni, od dreptał za nią... Do tego przytulanie, mizianie, ocieranie się i figle. Idylla została nieco zburzona wraz z pojawieniem się w domu malutkiego dziecka, o które Sir Cotton początkowo był zwyczajnie zazdrosny. Czas ma jednak to do siebie, że leczy rany, także te miłosne w kocim sercu i po jakimś czasie, po tuzinach burzliwych nocy, po dobrych kilku manifestacjach oburzenia, kot odnalazł się w nowej sytuacji.

Kiedy byłam w domu Magdy i obcowałam z Sir Cottonem, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to bardzo ciepły kot. Dosłownie i w przenośni. Dosłownie — czyli w dotyku, jego skóra jest bardzo miękka i ciepła. W przenośni — Sir Cotton zauważa człowieka, jest go ciekawy, przygląda się mu, szuka z nim kontaktu i zachowuje się tak nawet wobec obcej kobiety, która wpada na jego terytorium znienacka i gania za nim z aparatem.

TUTAJ znajdziecie solidną porcję zdjęć i opowieści z codzienności Sir Cottona. To jego strona na Facebooku.

4 komentarze:

  1. Bardzo dziękujemy za przemiłą wizytę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy również do udziału w Zwierzyństwie i opowiedzeniu o zetknięciu Sir Cottona z dzieckiem :)

      Usuń
    2. to byłby opowieści mrożące krew w żyłach, nie wiem, czy chcemy się nimi dzielić ;))

      Usuń
    3. Może należy, bo jednak mimo tego mrożenia krwi w żyłach, Sir Cotton domu nie stracił i socjalizacja kota z dzieckiem doszła do skutku. O tym warto opowiadać, bo część osób pozbywa się w takich sytuacjach kota uznając, że to jego problem, niech zmieni miejsce...
      Ale decyzja w Waszych rękach :) Ja tylko zachęcam.

      Usuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.