środa, 2 września 2015

V.057


O Boże, jakiś obcy Człowiek tu idzie.

Lenka kombinuje co by zbroić.
Vigi w swoim królestwie.
Tibro bardzo blisko okna.
Om, mniom, mniom, jakie smaczne.

Zamyślony Tibro.
Przyjaźń kocio-ludzka.


Bardzo się ucieszyłam, kiedy przeczytałam wiadomość od Zuzi, z informacją, że chciałaby wziąć udział w akcji. Zuzia ma pięcioro dzieci: ludzką córeczkę Łucję oraz czworo kocich pociech. Do tego czasu znałam ją jedynie dzięki felietonom, które pisze dla Fundacji Neko, przyczyniając się za ich sprawą do łamania stereotypu, że kotom i dzieciom razem jest nie po drodze. Byłam przeogromnie ciekawa, jaka jest, jak sobie radzi, jak się zachowują koty w stosunku do dziecka. W końcu po kilku próbach umawiania się udało nam się spotkać.

Na powitanie wyszła do mnie Tusia. Tak jak zapowiadała Zuzanna, kotka była bardzo ciekawska i ani trochę nie bała się mnie. Od razu do mnie podeszła, zaczęła wąchać najpierw mnie, a potem moją torbę. Czyżby wyczuła tam jakieś rzeczy dla kotów?!
Sporo porozmawiałyśmy z Zuzią, jak to jest być jednocześnie kocią i ludzką mamą. Miałam okazję sfotografować jeszcze jej koty w obecnym mieszkaniu, gdyż już niedługo zamieszka w Lubinie. Dzięki temu będzie miała swoją drugą połówkę na co dzień, a nie tylko w weekendy. Największym zaskoczeniem podczas sesji była Lenka, która, gdy nie ma jej opiekuna (czyt. męża Zuzi), przeważnie leży na półce i rzadko kiedy z niej schodzi. O dziwo, gdy ja przyszłam, po chwili do mnie zeszła i już pozostała przy nas na dole. A to szalała z moją torbą, a to z piórkami, a to rozkładała się do miziania, albo piła wodę z kranu. Tusia postanowiła mi pokazać, jak pięknie potrafi lizać kuchenkę, a także jaka jest delikatna w stosunku do małej Łucji. Bawiłyśmy się z kotką blisko Łucji i za każdym razem, kiedy zbliżała się do dziewczynki, od razu zwalniała, było widać, że nigdy nie wyrządziłaby jej krzywdy. Tibro uznał, że najlepiej będzie wyglądał na tle okna. Czasami leniwie z niego zeskakiwał i pozował pod oknem albo przychodził do salonu z wyrazem twarzy "Co tu się wyrabia?!"
Czwartego kota odkryłam przez przypadek, podnosząc obrus do góry. Okazało się, że na krzesełku przysuniętym do stołu, wyleguje się ze stoickim spokojem bardzo puszysty i piękny kot o imieniu Vigi. Później postanowił zmienić swoje miejsce i zasnął na pralce.
Nie mogę nie wspomnieć, o cudownej kartonowej budowli, która stała w przedpokoju. Przepiękna kocia budowla została zrobiona przez męża Zuzi.
To były bardzo przyjemnie spędzone dwie godziny, cieszę się, że miałam okazję poznać kocią mamę, wizyta u niej tylko mnie utwierdziła w myśleniu, że kot plus dziecko to połączenie idealne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.