|
O Boże, jakiś obcy Człowiek tu idzie. |
|
Lenka kombinuje co by zbroić. |
|
Vigi w swoim królestwie. |
|
Tibro bardzo blisko okna. |
|
Om, mniom, mniom, jakie smaczne. |
|
Zamyślony Tibro. |
|
Przyjaźń kocio-ludzka. |
Bardzo się ucieszyłam, kiedy przeczytałam
wiadomość od Zuzi, z informacją, że chciałaby wziąć udział w akcji. Zuzia ma pięcioro dzieci: ludzką córeczkę Łucję oraz czworo kocich pociech. Do tego czasu znałam
ją jedynie dzięki felietonom, które pisze dla Fundacji Neko, przyczyniając się za ich sprawą do łamania stereotypu, że kotom i dzieciom razem jest nie po drodze.
Byłam przeogromnie ciekawa, jaka jest, jak sobie radzi, jak się zachowują koty
w stosunku do dziecka. W końcu po kilku
próbach umawiania się udało nam się spotkać.
Na powitanie wyszła do mnie Tusia. Tak jak
zapowiadała Zuzanna, kotka była bardzo ciekawska i ani trochę nie bała się mnie.
Od razu do mnie podeszła, zaczęła wąchać najpierw mnie, a potem moją torbę.
Czyżby wyczuła tam jakieś rzeczy dla kotów?!
Sporo porozmawiałyśmy z Zuzią, jak to jest być jednocześnie
kocią i ludzką mamą. Miałam okazję sfotografować jeszcze jej koty w obecnym
mieszkaniu, gdyż już niedługo zamieszka w Lubinie. Dzięki temu będzie miała
swoją drugą połówkę na co dzień, a nie tylko w weekendy. Największym
zaskoczeniem podczas sesji była Lenka, która, gdy nie ma jej opiekuna (czyt. męża
Zuzi), przeważnie leży na półce i rzadko kiedy z niej schodzi. O dziwo, gdy
ja przyszłam, po chwili do mnie zeszła i już pozostała przy nas na dole. A to szalała
z moją torbą, a to z piórkami, a to rozkładała się do miziania, albo piła wodę z kranu. Tusia
postanowiła mi pokazać, jak pięknie potrafi lizać kuchenkę, a także jaka
jest delikatna w stosunku do małej Łucji. Bawiłyśmy się z kotką blisko Łucji i
za każdym razem, kiedy zbliżała się do dziewczynki, od razu zwalniała, było
widać, że nigdy nie wyrządziłaby jej krzywdy. Tibro uznał, że najlepiej będzie
wyglądał na tle okna. Czasami leniwie z niego zeskakiwał i pozował pod oknem
albo przychodził do salonu z wyrazem twarzy "Co tu się wyrabia?!"
Czwartego kota odkryłam przez przypadek, podnosząc obrus do
góry. Okazało się, że na krzesełku przysuniętym do stołu, wyleguje się ze
stoickim spokojem bardzo puszysty i piękny kot o imieniu Vigi. Później
postanowił zmienić swoje miejsce i zasnął na pralce.
Nie mogę nie wspomnieć, o cudownej kartonowej budowli, która
stała w przedpokoju. Przepiękna kocia budowla została zrobiona przez męża Zuzi.
To były bardzo przyjemnie spędzone dwie godziny, cieszę się,
że miałam okazję poznać kocią mamę, wizyta u niej tylko mnie utwierdziła w
myśleniu, że kot plus dziecko to połączenie idealne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.