sobota, 29 października 2016

VI.044


Bączek

Mrusia

Miśkot i Mrusia

Maciuś, Miśkot i Mrusia

Maciuś

Mrusia

Gapcio

Bączek

Maciuś, Miśkot, Mrusia

Mrusia

Gapcio

Mrusia

Gapcio i Miśkot

Miśkot

Wrzesień 2010 roku. Wieczorny spacer z córką i psem. Nagle usłyszałyśmy płacz kotka. Zaprowadziłyśmy psa do domu i wróciłyśmy szukać źródła miauczenia. Spod samochodów na parkingu wyskoczyło coś małego i wspięło się na drzewo. Po usilnych próbach i pomocy sąsiada wreszcie go przyniosłyśmy do domu. Zaniosłyśmy szaro-białego, prychającego kocurka do łazienki I pytanie — co teraz? W domu duży pies, który nie obcował nigdy z kotem i może nie zechcieć go zaakceptować. Telefony do różnych instytucji bez odpowiedzi. Zdecydowałyśmy, że zostaje i zobaczymy co dalej. Rozwiesiłyśmy ogłoszenia na naszej ulicy, bo może komuś zginął. Następnego dnia poszłyśmy do weterynarza na odpchlenie i odrobaczenie biedaka. Przez jakiś czas czekałyśmy na odpowiedzi na ogłoszenie, jednak nikt się nie zgłosił. Kotek szybko się zadomowił, psa zupełnie zlekceważył. Codziennie, gdy wychodziłyśmy z domu, zostawiając ich samych, bałyśmy się o to, co zastaniemy po powrocie. Po około miesiącu okazało się, że wielki pies i mały kotek zostali najlepszymi kumplami. Razem broili, spali, chociaż to kociak przejął dowodzenie. Tak zaczęła się nasza kocia przygoda. Kotek dostał na imię Bączek i został na zawsze.
Pies zaczął podupadać na zdrowiu z powodu starości i powstała obawa, że odejdzie za Tęczowy Most i nasz Bączuś zostanie bez towarzysza. Akurat w tym czasie okociła się kotka koleżanki. Zdecydowałam, że bierzemy kociaka. I tak w lipcu 2011 przywiozłam do domu rudą kulkę. Oczywiście ze strony Bączka były syki, prychania I fochy. Maluch jednak nic sobie z tego nie robił. Pies też nie był mu straszny i cała trójka szybko się zakumplowała. Maluch dostał na imię Gapcio, ponieważ miał minę ciągle zdziwionego oraz był nieco nieporadny. Koty rządziły domem i psem. Na krótko trafił do nas jeszcze jeden rudzielec, ale niestety zabrał go FIP.
Koty rosły, pies coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Miał zwyrodnienie kręgosłupa i coraz większe trudności z chodzeniem. W końcu zamieszkał u mojej mamy na wsi, żeby nie musiał chodzić po schodach. Niedługo po tym, jak zamieszkał z nami Gapcio trafiłam przez przypadek na “kocie stronki” na facebooku. Czytałam historie z życia kotów, czasem zabawne, a czasem smutne. Kocie zabawki, ulubione kartony, kocie kłaczki i żwirek były wszędzie. Zniknęły kwiatki doniczkowe, za to przybyło półek na ścianach i drapaków.
Kiedyś przeglądając facebooka trafiłam na ogłoszenie “Koterii” w Warszawie. Wśród kociaków na zdjęciach zwrócił moją uwagę zabiedzony, trochę zasmarkany, biało-czarny kocurek. Jego rodzeństwo zostało już adoptowane, a on czekał sam na człowieka, który da mu miłość i dom. Wyglądał na strasznie nieszczęśliwego. Nie mogłam go tam zostawić. W październiku do domu przybył Maciuś — kot z Warszawy. Okazało się, że trzeba mu doleczyć koci katar i oczka. Oczywiście Bączek i Gapcio syczeli, warczeli, ale mały Maciuś nie pozostawał im dłużny. Po niedługim czasie Bączek stał się dla Maciusia niańką, a Gapcio przytulanką do spania.
Przyszedł taki czas, że postanowiłam stworzyć stronkę dla moich kotów na facebooku. Tak powstało “To my koty”. Dzięki niej nawiązałam kontakty z innymi kociarzami, bo obie z córką byłyśmy już kociarami po czubki głów. 
Nastał grudzień. Jak co tydzień pojechaliśmy do mamy na wieś. Na podwórku koty nasze i sąsiadów, a wśród nich maluch z kocim katarem. Szybka decyzja — zabieramy na leczenie. Maluch oprócz kociego kataru był bardzo zarobaczony. Dwa tygodnie izolacji od naszego stadka i leczenie, a potem próby znalezienia domu dla niego. Niestety chętni do adopcji okazali się zupełnie nieodpowiedni. I tak zamieszkał z nami Miśkot — super miziak uwielbiający przytulanki.
W tym roku przez przypadek zostałyśmy też domem tymczasowym. Jak się wciągnie w pomaganie kotom to już się przepadło. Aktualnie mieszka z nami cudowna koteczka zwana Mrusią, gdyż każde głasknięcie wywołuje u niej głośne mruczenie.
Koty są jak chipsy — na jednym się nie kończy, a dom bez nich jest tylko mieszkaniem, Cudowne istoty, każdy inny i fascynujący. Dzięki kotom poznałam wielu wspaniałych ludzi i dołączyłam do rodziny “kociarzy”.

[tekst autorstwa opiekunki]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.