sobota, 15 października 2016

VI.035

















Fado — pies o wielkim sercu

Czasami trudno o właściwe słowa, którymi opisze się napotkaną historię. Noszę ją w sobie już kilka dni i ciągle uważam, że wszystko, co wymyślę, nie odzwierciedla ani nastroju, ani sensu. Nie mogę jednak wstrzymywać toku Akcji, bo nie znajduję odpowiednich słów. 

Spotkanie z Fado i jego opiekunką utrudniał deszcz, a właściwie ciężkie stalowe chmury. Niestety robienie zdjęć w pochmurne, jesienne dni nie należy do moich ulubionych, dlatego poczekałyśmy na lepszą pogodę i... I dotarłam do jednej ze starszych kamienic w Łodzi, gdzie piękne mieszczańskie salony podzielono na mieszkania. Nadal dość przestrzenne, ale zmieniające charakter wnętrz. Wchodząc do klatki, ucieszyły mnie zakręcające schody i pozostałości po schowku na żywność z pięknymi zdobionymi drzwiami. Wchodząc do Joanny, zdecydowanie wkroczyłam do innego świata. Joanna bowiem, żyje w baśniowym świecie swojej sztuki — malarstwa, fotografii, teatralnych lalek... W salonie stoi duży drewniany koń na biegunach, który pomaga w pozbywaniu się chmurnych myśli. To miejsce mówi. I to właśnie tu znalazł swój dom Fado. 
Zanim jednak pojawił się w życiu domowników tej bajki, były inne psy. Każdy pozostawił po sobie ślad i wspomnienia, które mogłyby zapełnić wiele kart, tworząc opasłe tomy psich losów. To właśnie poprzednicy Fado sprawili, że mógł on znaleźć dom, w którym przeżył metamorfozę. A jaką przebył drogę? 
Jego przeszłość nie jest znana. On sam, choć nie chce o niej opowiadać, często we śnie powraca do miejsc, które raniły — krzyczy wtedy i zawodzi. Bywa także, że ma pewien rodzaj nerwobóli, które odstraszają. W końcu to duży, czarny pies — jeśli szczerzy zęby, z pewnością nie robi tego z sympatii. Jednak nie robi tego specjalnie i wcale nie ma zamiaru nikogo straszyć. To jego nieznana przeszłość daje o sobie znać i sprzyja domysłom. A te wskazują na to, że Fado albo sam się wyrwał z niewoli, albo został wyrzucony. Wielki, włochaty pies nie mógł znaleźć zrozumienia u ludzi. Głodował. Był bity i przeganiany kamieniami. Podczas jednej z takich akcji, zauważyła go osoba, od której zabrała go Joanna. Fado trafił do ludzi, którzy uratowali mu życie. Nakarmili, napoili i z pomocą Sznaucery w Potrzebie znaleźli nowy dom. Fado chyba czuł, że to nie był jego dom. Był przecież tym drugim, a mądry z niego chłopak, więc widząc Joannę, już coś przeczuwał. On już wiedział, Joanna jeszcze nie. Przyjechał więc do Łodzi, strasząc wszystkich swoim złowrogim wyglądem — trzeba wspomnieć, że Fado wyglądał jak pies Baskervillów bez potrzeby charakteryzacji... Czarny, kudłaty, ze złym wzrokiem i ciemnymi ślepiami. Był przerażający. Myślę, że wejście do nowego domu zrobiło na nim równie duże wrażenie, jak na mnie — chociaż wchodzenie po schodach stanowiło początkowo przeszkodę. Tak samo schodzenie do psiego fryzjera, którego salon znajduje się w suterynie, było dla tego kudłacza wyzwaniem. Kiedy został ostrzyżony i wreszcie zaczął przypominać psa, okazało się, że wcale nie jest takim potworem. Jest znerwicowany, wycofany, boi się gwałtownych ruchów, obawia się ciosu — więc wszelkie przedmioty przypominające kij są aktywatorami lęków. Nagle wszyscy zaczęli zauważać, że Fado jest fajnym facetem. Nic dziwnego — tuż po strzyżeniu, sam chyba doszedł do takiego wniosku i zaczął się nosić z lekka arystokratycznie. W związku z tym nie do końca rozumie potrzebę zabawy z innymi psami i bieganie za zabawką. Tak, ma swoją ulubioną i na dokładkę dużą piłkę, ale zabawy z pospólstwem to coś, czego robić nie zamierza. Ma swoje powody. Pozwala natomiast wielbić się — tak ludziom, jak i innym zwierzętom. Każde słowa komplementujące jego urodę, przyjmuje z przekonaniem, że po pierwsze on już o tym wie, a po drugie — miło, że i my zauważamy, ale nie marnujmy jego czasu. Ta wyniosłość kłóci się z jego lękami i różnymi reakcjami na bodźce, które wyzwalają lęk. 
Napisałam, że w pierwszych dniach Joanna jeszcze nie wiedziała, że Fado już poczuł się, jak w domu — to prawda — chłopak chyba już w samochodzie miał świadomość, dokąd jedzie. I kiedy na spacerze miała miejsce stresująca dla niego sytuacja — przybiegł pod dom. Dokładnie wiedział, dokąd ma biec, gdzie jest jego dom, gdzie to bezpieczne, bajkowe miejsce, w którym uda mu się odzyskać spokój. 
Fado bardzo pokochał swoje nowe miejsce na ziemi, swoich ludzi, park, po którym się przechadza... Po prostu znalazł się tam, gdzie powinien. Fado ma ogromne serce. Dosłownie i w przenośni — raz podczas spaceru zemdlał. Po badaniach okazało się, że w jego szerokiej klatce piersiowej, jest wielkie serce. To podobno typowe dla psów hodowanych na biegi lub do walk... 
Czy właśnie takie koszmary śni Fado?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.