piątek, 21 października 2016

VI.038


















Pani Elżbieta osiemnaście lat spędziła z Kicią, która zostawiła po sobie pustkę i model, by nie napisać stereotyp, kota. Była ona dystyngowaną i opanowaną kotką, która leczyła bóle i potrafiła rozmawiać. Kiedy więc nadszedł czas na zapełnienie luki po długoletniej towarzyszce i Pani Elżbieta właśnie miała sięgać do internetów po podpowiedź i inspirację — zadzwonił telefon. Dwie starsze kobiety — matka i córka — w ciężkim stanie potrzebowały wsparcia. Jakiś czas wcześniej uratowały małego kocurka, którego nazwały Kacprem. Kot uroczy, w małym mieszkanku ze schorowanymi opiekunkami, trochę się roztył, ale to przecież w niczym mu nie przeszkadzało. Znał swój świat i czuł się w nim bezpiecznie. Niestety obie jego opiekunki zachorowały — starsza z nich została zawieziona do hospicjum, w którym niebawem zmarła, młodsza chora na nowotwór leżała w szpitalu... Osoba zaprzyjaźniona z paniami doszła do wniosku, że najlepiej będzie zapytać kogoś, kto już miał kota i czy nie przyjąłby uroczego młodzieńca pod swój dach, bo niebawem może on stać się bezdomnym. I tak, bez dłuższego namysłu, Pani Elżbieta zdecydowała się na opiekę nad rudzielcem — tym bardziej że właśnie takiego kota chciała szukać na stronach fundacji i schroniska.
Zgarnięcie Kacpra z jedynej znanej mu przestrzeni i przeniesienie do nowego domu bardzo go zestresowało. Kot przez jakiś czas nie jadł, chował się po kątach i nie chciał nikogo widzieć. Po jakimś czasie zaczął akceptować zmianę warunków życia. Nie był to proces przebiegający błyskawicznie, ale cierpliwość Pani Elżbiety bardzo pomogła. Po jakimś czasie zmarła także i młodsza była  opiekunka Kacpra — nie wiem, czy zdawał sobie sprawę z tego, że cały jego dawny świat przestał istnieć. Wiem natomiast, że zrobił się dzikuskiem. Ktokolwiek przychodził do Pani Elżbiety, sprawiał, że kot znikał. Chował się w kanapie i do wyjścia gości, nie pokazywał się. Po wakacjach spędzonych na działce, gdzie stracił boczki i stał się przystojnym kocurkiem, jego usposobienie powoli ewoluuje. W ostatnich tygodniach podczas odwiedzin koleżanek Pani Elżbiety był na tyle łaskawy, że zaszczycił przybywające osoby swoim towarzystwem. Bez spoufalania, ale miał je na oku. 
Mnie nie zaufał za bardzo. Zdecydował się pozostać na regale i tam kazał sobie rzucać zabawki — wchodził nawet w interakcję. Powąchał moje ręce, pozwolił się pogłaskać, ale zejść nie chciał. Trochę mu się nie dziwię. 
W opowieści Pani Elżbiety o przystojnym i najpiękniejszym na świecie kocurze często pojawiało się zaskoczenie, że Kacper robi coś inaczej niż Kicia, Pani Elżbieta mówi np.: "kiciuś Kacper też rozmawia ze mną, ale raczej informacyjnie — nakazowo". Cóż... Każdy kot uczy nas siebie, swojej wyjątkowości. I może czasami nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale uczy nas też nowych sztuczek — sprzątania kuwety na zawołanie, napełniania miski na akord, zabawy, robienia drapaków z pieńków odkupionych od panów, którzy dbają o miejską zieleń... Kot wie o tym, że właśnie nas wytresował, a my... My cieszymy się, że kot jest z nami szczęśliwy. Kacper docenia swoje nowe życie, nie spodziewał się, że tak będzie ono wyglądało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.