czwartek, 29 września 2016

VI.029

Pestek


Pchełka









Ratując jednego kota nie zmieniasz całego świata, ale zmieniasz cały świat jednego kota.

PESTEK
Mój cały świat zmienił się, gdy potrącił mnie samochód. Próbowałem przebiec przez ulicę, ale nie udało się. Było ciemno i wszystko działo się bardzo szybko. Bardzo bolało. Obudziłem się w małej kletce w jakimś pomieszczeniu. Nogi bardzo mnie bolały i miałem na sobie coś długiego i sztywnego. Nie mogłem chodzić, ale nic się nie działo. Zawsze ktoś mi dawał jeść i pojawiały się różne człowieki. Były nawet powody do mruczenia. Jak będę mruczał to ktoś mnie w końcu zabierze z tej klatki. Już bym sobie pochodził. 
I w końcu przyszedł jakiś człowiek, a inne człowieki mówią, że mnie zabierze. Niesamowicie mi się podobał ten człowiek. Poprzytulałem się i pomruczałem, aby się nie rozmyślił. I mnie spakował i gdzieś pojechaliśmy. Człowiek mówił, że do Warszawy. Jak tylko dotarliśmy na miejsce to wskoczyłem na łóżko. Byłem u siebie, wysoko jak król. 
Mam swojego człowieka. I moje własne miski i kuwetę! W końcu mogłem sobie pogrzebać w piasku. Choć łapy bolały, to drapałem tak, że wszędzie był piasek. A człowiek to zbierał i wsypywał do kuwety. Chyba to lubi. W takich warunkach można się wyspać i popatrzeć na świat. Z okna widać drzewa i ptaki. Ciekawe, czy człowiek da mi wyjść na trawę. 
Długo nie dawał. Najpierw zdjął mi to coś sztywnego. Łapy już nie bolały. Mogłem skakać i biegać. Nawet było co robić. Człowiek kupował mi zabawki — dziwne, ale fajnie brzęczą. Tęskniło mi się za wychodzeniem. Jak jeździliśmy na wieś, jak mówi człowiek, to człowieki pozwalały mi wychodzić na dwór. Tylko raz mi się znowu coś nie udało. Do swojego człowieka wróciłem dopiero po dwunastu dniach. Tak fajnie było wrócić do swojego człowieka. Wcale nie chciałem zejść z rąk, tak bardzo się stęskniłem. Znowu mogłem spać tam, gdzie jest miękko i tak bardzo pachnie moim człowiekiem. 
Człowiek coś wymyślił i zaczął mi coś zakładać na plecy i doczepiać sznurek. Dziwne to jest. Ale wychodzimy razem przed blok. A tam jest tak ciekawie. Mogę pogrzebać w ziemi, połazić po trawie. Tylko z człowiekiem nie da się wejść na drzewo i nie mam jak złapać ptaka. Ale i tak jest fajnie. Szkoda, że człowiek nie chce dłużej chodzić. Czasem ten mój człowiek ma fajne pomysły, zostawia mi torby papierowe i pudełka i mogę sobie w nich siedzieć i je niszczyć, ale czasem ma on dziwne pomysły. Raz, jak było zimno, to jak wracaliśmy do Warszawy, to człowiek zabrał jakieś miauczące pudełko. Mniejsze niż moje, ale strasznie głośne.

PCHEŁKA
Nie pamiętam za bardzo, co się działo przed, bo byłam bardzo mała. Zawsze razem z siostrą. Zawsze raźniej we dwie. Wiem, że nas ktoś złapał, bo byłyśmy chore i nie zdążyłyśmy uciec. No i trafiłyśmy do okropnego miejsca. Było strasznie. Siedziałyśmy w jakiejś klatce w pomieszczeniu. Przez większość czasu było słychać człowieków i inne zwierzęta. Moja siostra uważa, że nie jest tak źle, bo dają nam jeść i nie jest zimno. I pomału czujemy się lepiej. Ale i tak nie lubię człowieków. Wszyscy wolą moją siostrę. Najchętniej bym uciekła, ale nie mam jak. Tak bardzo mi źle. 
No i przyszedł jakiś człowiek i patrzy się na mnie. Mówi, że mnie zabierze i pojadę z nim, gdzie mi będzie dobrze. Wcale tak nie będzie. Nigdzie nie jest dobrze. Na szczęście tylko się patrzy, mogę odwrócić się plecami. Tak przychodził parę razy. W końcu wyciągnął po mnie rękę i zabrał od siostry. Nie wiem, co się dzieje. Włożył mnie w coś i mówi, że jedziemy do Warszawy. Wcale nie chcę. Chcę do siostry. I jedziemy.
Strasznie się boję. Jak miauczę to miauczy też inny kot. W końcu koniec tej okropnej podróży. Człowiek mówi, że jesteśmy w domu i teraz razem zamieszkamy. Akurat. Nie ma mowy. Wypuścił mnie i się schowałam. Jest ciasno i bezpiecznie. Nie znajdzie mnie.
Niestety znalazł mnie i zmoczył mi czymś oczy. W końcu jest ciemno i cicho mogę wyjść, zjeść. I jest kuweta i o wiele więcej miejsca. Fajnie tak jest. Tylko żeby człowiek się nie pokazywał. 
Ciekawe co to za kot i czemu lubi człowieka. Ten kot rozmawia z człowiekiem i wcale się go nie boi. Ten człowiek tak źle nie pachnie. I nie jest tak okropnie głośno. Pomału odkrywam przestrzeń. Człowiek nie zwraca na mnie uwagi. Czasem sobie powyglądam, co się dzieje. Kot sobie siedzi z człowiekiem. Czasem coś je od człowieka. Ciekawe co. 
Znalazłam sobie coś śmiesznego. Brzęczy. Fajnie to to. Człowiek nic mi nie robi jak się bawię, tylko patrzy. Ten człowiek nie jest taki zły, dokłada mi jedzenia i nie jestem głodna. Smaczne. Chyba sobie pochodzę koło człowieka, jak ten kot się nie boi. 
Człowiek dał mi coś pysznego, ale musiałam po to do niego podejść bardzo blisko. Nic mi nie zrobił. Ale smaczne. 
Ten kot też jest taki fajny. Nic mi nie robi tylko jest strasznie duży. Mogę sobie poleżeć koło niego. Tylko czasami śpi tak wysoko, że nie mogę do niego doskoczyć. 
Człowiek ma latające piórka. Oh, te piórka. Aż podejdę, może da się złapać. I się udało. Taka jestem dzielna. Polubię tego człowieka. Aż sobie pomruczę, ogon mi sam do góry wędruje. Jest tak spokojnie. I mogę poganiać tego kota, wcale nie jest mi nudno. Tak fajnie. Taki mój mały świat. Ale do tego człowieka przychodzą inne człowieki. To już nie jest fajne. Trzeba się schować. Mój człowiek mówi, że mam się nie bać i się pokazać, że nikt mi nic nie zrobi. Ja lubię  tylko swojego człowieka. Głaszcze mnie i nosi na rękach. To jest przyjemne.  Tak głośno mruczę i ogon wiecznie w górze. Człowiek się martwi o ten mój ogon, a mi się po prostu tutaj podoba... a człowiek ładnie pachnie.
[Marta Pawłowska]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.