poniedziałek, 30 listopada 2015

V.088

Cecylka
Michał Biały
Dorota Sumińska i Lusia
Kajtek
Bubek i Kwiatek na drugim planie
Bunia

Kwiatek

Donek zwany też Zombie

Bunia

Drapek

Kwiatek

Mała Mi

Pinio

Unek

Czikita

Bombik

Cecylka

Lulka

Kicanka

Rudy

Białka


To jest dom, w którym się leczy, otacza miłością, karmi, dba o ciała i poranione dusze. Do Doroty i Tomka lgną ludzie i zwierzęta. W domu rezydują zwierzaki, które zostały wyrzucone, skazane na poniewierkę, okrutnie skrzywdzone przez człowieka. Każde z nich mogłoby opowiedzieć historię wyciskającą łzy z oczu, budzącą przerażenie i smutek. Wszystkie jednak znalazły szczęśliwą przystań.
Na zakończenie akcji zapraszamy Was do domu osoby, którą wszyscy zwierzolubni znają — do Doroty Sumińskiej, lekarki weterynarii, pisarki, publicystki. Dziewczynki, która spała w łóżeczku ze żmijami, która gdy dorosła oddała całe swoje życie miłości do zwierząt, a swoją córkę woziła na spacer w wózku razem z dwoma zreumatyzowanymi psami.
Gdy odwiedzałam Dorotę, w jej domu mieszkało kilkanaście zwierząt. Teraz jest ich już dwadzieścia, bo przybył kolejny pies.

"Sercem i duszą jestem psem. Chciałoby się powiedzieć suką, ale niestety w ludzkim języku nie brzmi to najlepiej. Tak czy siak, mam psie serce. Może właśnie dlatego koty lgną do mnie, jak misie do miodu. Ludzie błędnie oceniają psio-kocie relacje. Mój dom jest tego przykładem. Dziesięć psów i tyleż kotów.
Białeczka — kotka znaleziona przed wielu laty na trasie z Warszawy do Gdańska, kocha psa Kwiatka. On też ma coś wspólnego z ruchem drogowym. Wyrzucono go z samochodu niedaleko od mojego domu. Ulubieńcem Kwiatka jest Donek vel Zombik. Niewidomy kot z kłami tygrysa szablozębnego.
Kotka Luliana, Lula, Lulita kocha tylko mnie.
Dwa Michały, szary i biały, kocie bliźniaki podrzucone przez dziką kotkę to wielbiciele wszystkich psów i vice versa. Słodka jak cukierek Mała Mi trochę widzi jednym okiem i mimo chromej łapki jest prawdziwą kokietką. Adoruje gbura Bubka i nawet ten psi chamuś jej ulega.
Dziś wielki, gruby Rudy przyjechał przed laty wprost z Białowieży, jako ledwie żywe kocię. Znalazłam go w śmietniku na kartony po sokach.To psy mu wytłumaczyły, że warto żyć. Niedowidząca kotka Cecylka woli psy niż koty i ludzi. Jest u nas sześć lat, ale dopiero po czterech dała się dotknąć ludzką ręką — psi nos wyprzedził ją o trzy lata i 363 dni.
Kicanka to wyjątek odbiegający od wszelkich reguł. Nie znosi ani kotów, ani psów. Jest kocią staruszką i ma za sobą jej tylko znany zły los. 
No i Unek. Abisyński kot mojej nieżyjącej Mamy. Po jej śmierci też postanowił umrzeć. Nie chciał jeść, uciekał z domu i stronił od wszelkich kontaktów z kimkolwiek. Przez trzy miesiące szukał swojej przyjaciółki i cierpiał. W końcu pies Drapek nie wytrzymał – Unek! Koniec z żałobą! Przecież ja tu jestem! Zapomniałeś? — wykrzyczał po psiemu i pomogło. Teraz Unek to tłusty kawałek kociej szczęśliwości. 
Od niedawna mieszka z nami Marian, wielki, biały wilk. Biały bo siwy, ma dobrze ponad czternaście lat, bo tyle siedział w schronisku, a trafił tam jako dorosły pies. Wilk, bo wygląda jak wilczy bohater filmu “Tańczący z wilkami”. Nie znał kotów, ale gdy zobaczył Michały oniemiał — Toż to istne cuda — powiedział".   

1 komentarz:

  1. Uwielbiam książki P. Doroty a Ją samą kocham za to serce niewyobrażalnych rozmiarów,za mądrość i konsekwencję w walce o zwierzaki.
    Z radoscią czytam dobre wieści na tym blogu,oby było ich jak najwięcej!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.