środa, 11 listopada 2015

V.075






























Mam szczęście do niezwykłych kocich domów. W październiku poznałam wyjątkową rodzinę. Mirkę, Lecha i ich 11 (słownie: JEDENAŚCIE) kotów.

Napiszę tylko tyle: cudowni ludzie, ciepły dom, gdzie miłość do każdego z kotów czuć już od progu. Kochane, przyjazne koty, choć oczywiście nie każdy chętny do sfotografowania. Na przykład nieśmiała  Muzia ma tylko jedno zdjęcie pod kołdrą.
Mnie brak słów, by dobrze wyrazić, jakie to piękne miejsce mogłam odwiedzić. Mam nadzieję, że zdjęcia trochę to pokażą, choć muszę przyznać, że trudno było wybrać, ponieważ musiałam zrobić ich naprawdę sporo.

Zostawiam miejsce na opowieść Mirki i Leszka o ich podopiecznych. A miejsca musi być dużo, bo jest o kim opowiadać i można się wzruszyć. 

Leszno wlkp. 

23 października 2015



Przedstawiam naszą rodzinę:
Mirka i Lech oraz Szakuś, Pinki, Kasia, Buly, Tiga, Bąbel, Fuksio, Furia, Muzia, Ajek i Rumpuć.

To nas widzicie na zdjęciach zrobionych przez Natalię.

Zaskoczyło nas zachowanie kotów podczas tej wizyty… Przyjęły one Natalię, jak dobrą znajomą, pozwalały się fotografować, ba, nawet pozowały, chcąc zdobyć jej uwagę! Nam także było miło ją gościć.

Mieszkamy w bloku na pierwszym piętrze. Balkon jest zabezpieczony siatką. Każdy z kotów trafił do nas w roku urodzenia i wszystkie są wysterylizowane.

SZAKUŚ (Sasquatsh) (2000)
Zamieszkał z nami w czerwcu 2000 roku. Wcześniej żył ze swoja rodziną w ogrodnictwie pod Lesznem. Był małym i bardzo chudym kotkiem, ale całkiem zdrowym, co odróżnia go od innych naszych kotów. Szakuś to spokojny i obecnie najstarszy kot w naszym domu.

PINKI (2002)
Pinki to kot skrzywdzony przez złego człowieka. Znaleziono go w lesie przywiązanego za tylną łapkę do drzewa. Był przerażony i miał bardzo chore gardło — prawdopodobnie od krzyku, kiedy wołał o pomoc. Jest bardzo nerwowy i raczej nie ufa ludziom. Dbamy o niego szczególnie, bo ma chorą wątrobę i tylko jedną funkcjonującą nerkę. 

KASIA (2004)
Trafiła do nas w 2004 r. od sąsiadów, którzy, no cóż, znudzili się kotką… Była w bardzo złym stanie – chuda, z chorobą skóry. Od samego początku pozostałe koty jej nie polubiły i tak jest do dzisiaj. Kasia mało się rusza, dużo śpi i może dlatego wygląda jak wielka śnieżna kula.

BULY (2006)
Znaleziony w 2006 roku na plaży w 30-stopniowym upale, mały czarnuszek wyglądał bardzo kiepsko, o czym świadczyły spalone wibrysy. Mocno kulał. Poruszona tym żałosnym stanem zabrałam go do domu. „Zaliczyliśmy” wizytę u weterynarza i po badaniu mógł zamieszkać z naszą kocia rodziną. 
Badanie chyba nie było zbyt dokładne, bo okazało się, że Buly miał świerzbowca usznego i  cała kocia rodzina padła ofiarą pasożyta. Leczenie było długie i bardzo kosztowne. Codziennie 8 par uszu (wtedy) było czyszczone specjalnym lekarstwem. Po dwóch miesiącach wygraliśmy z chorobą i kotki wyzdrowiały. Obecnie Buly to kot przywódca, który zdominował całą grupę.

TIGA  (2006)
Dwa dni po adopcji Buly’ego dzieci sąsiadów przyniosły najwyżej dwutygodniowe kocie maleństwo — Tigę. Była wielkości  mojej dłoni i pilnie trzeba było jej  zastąpić mamę. Karmiliśmy ją  z mężem sztucznym mlekiem przez smoczek. W 2013 r. przeszła poważną operację usunięcia wodniaków na sutkach, ale wszystko dobrze się skończyło. Dzisiaj Tiga jest inteligentną, delikatną i niewielkiego wzrostu sprawną kotką. Muszę też dodać, że niezły z niej uparciuszek.

BĄBEL (2007)
Lelek bąbelek — nasz mały przyjacielek… Dołączył do grupy 20 października 2007 r., gdy przyniosły go wrażliwe dziewczynki. Wyglądał na chorego i krwawił z odbytu i niestety zaraził całą ferajnę kocią grypą. Zaczęło się mozolne leczenie, które zakończyło się sukcesem naszym i pani weterynarz.
Bombuś, bo tak też nazywamy Bąbla, ma złamany ogon — przyjmujący formę znaku zapytania, który nadaje mu wesoły i zawadiacki wygląd. Niepokoimy się jego zdrowiem po usunięciu guzów z przednich łap, jednak wierzymy, że będzie dobrze.

FUKSIO (2011)
Mały kotek prawie bez sierści, wycieńczony i z zaawansowaną kocią grypą krążył po naszym osiedlu i na próżno szukał pomocy. Zabrałam go z ulicy. 7 dni spędził w „kocim pogotowiu” tzn. w przygotowanej klatce w naszej piwnicy. Tam przeszedł szczepienia i intensywne dokarmianie. Był bardzo dzielnym i cichym pacjentem. Szybko wydobrzał. Teraz  to pogodny i wyrośnięty kocurek — największy żartowniś w rodzinie. Pięknie pozował Natalii do zdjęć i zyskał sobie przydomek „Celebryta”. 

FURIA (2011)
Rówieśniczka Fuksia, to następna znajda spod śmietnika. Wymagała natychmiastowej pomocy, bo kocia grypa zagrażała jej oczom. Zadziwiająco szybko wydobrzała i obecnie jest bezproblemową kotką, zachowującą jednak dystans do ludzi. Przyjaźni się z Fuksiem i Bąblem. Romantyczka, nocami lubi pogadać z księżycem.

MUZIA (2013)
Dzika i odważna kotka z podwórza. Planowaliśmy oddanie jej do adopcji po schwytaniu w klatkę — pułapkę, ale oswajanie dzikuski było bardzo trudne. Uzbroiliśmy się w cierpliwość i wyrozumiałość, starając się dotrzeć do niej przez zabawę. Trud się opłacił, a reszta kotów zaakceptowała ją bez problemów. Po kilku miesiącach (już w 2014 r.) zdarzyło się coś złego a przyczyny nie znamy do dziś. Muzia przestała chodzić i poruszała sie ciągnąc tylne łapki za sobą. Prześwietlenia nie wykazały ortopedycznej kontuzji, więc leczenie wit. B12 poszło w kierunku neurologicznym. Seria zastrzyków doprowadziła do wyleczenia. Po pół roku nastąpił jednak nawrót z jeszcze drastyczniejszymi efektami. Także tym razem zastrzyki i odpowiednia terapia sprawiły, że teraz Muzia jest sprawna i bardzo „rozmowna”.

AJEK (2013)
Ajek to brat Muzi. W ich podwórkowym stadku była ich mama i drugi brat, Bielik, który poszedł w świat, gdy dorósł. Po schwytaniu, po kastracji i rutynowych szczepieniach oraz odrobaczeniu, nie znalazł chętnych na adopcję. Może nie byliśmy wystarczająco cierpliwi, bo po krótkim pobycie w „kocim pogotowiu” przenieśliśmy go do siostry i reszty towarzystwa. Do dziś widać jak silne więzi łączą to rodzeństwo. Ajek dba o swoją siostrę. Po prostu kot na piątkę.

RUMPUĆ (2014)
Ten biedny kotek kulejący i sponiewierany przez chorobę, stanął na mojej drodze prosząc o jedzenie. Wymagał pomocy i opieki, więc natychmiast trafił do „kociego pogotowia”. Seria antybiotyków i dobre jedzenie zrobiły swoje i Rumpuć wyzdrowiał. Po kastracji trafił do rodziny z rezydującym już tam starszym kocurem. Konflikt charakterów przerastał i koty i chęci nowych opiekunów. Po sześciu dniach kot wrócił z adopcji z etykietką „agresor”. Szczęśliwie ponownie zamieszkał z nami, ale jego stan zdrowia pogorszył się. Badani krwi wykazało białaczkę. Po skomplikowanej innowacyjnej terapii objawy ustąpiły i obecny jego stan jest dobry. Rumpuć jest spokojnym dobrze ułożonym kotem o wyrazistym charakterze. Codzienne „wieczorne szaleństwa” odbywają się pod jego dyktando. Bardzo go kochamy!

To zabawne, że słowa o kochaniu padły dopiero teraz, bo przecież kochamy każdego naszego kotka...

Czy muszę Was o tym zapewniać?



Napisała Mirka Niedźwiedzińska

1 komentarz:

  1. Znam ten dom - tych ludzi i te koty. Najpierw wielkie wrażenie na przybyszu wywiera to, że "na oko" kotów wcale nie jest tak wiele, jak się człowiek spodziewał. Zaraz potem to, jak koty są zadbane, otoczone troskliwą opieką i kochane. Mnie dodatkowo zadziwia to, że jest strasznie czysto! Podejrzewam, że wieczorami koty wkładają filcowe papcie i pucują podłogi! 😉 dc

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.