sobota, 14 listopada 2015

V.077











Jeśli tylko usłyszę lub zobaczę, że ktoś ma zwierzaka... zaraz namawiam do udziału w akcji. I oczywiście wpraszam się z wizytą w towarzystwie aparatu. W piątek byłam u Kasi i Ryszardy (kiedy tak do niej powiedziałam, zareagowała... nie śmiałabym więc pisać inaczej). Historia dziewczyn dowodzi, że nie jest łatwo stać się opiekunem kota, ale przy odrobinie cierpliwości okazuje się, że aż tak trudno nie było. Oto co napisała dla Was Kasia:

"Ryśkę poznałam ponad cztery lata temu u Gabrysi, która prowadziła wtedy dom tymczasowy dla kotów i kotek z Fundacji Kocia Mama. Każda wizyta u Gabrysi kończyła się oczywiście nagabywaniem do przygarnięcia kociaka. Nie planowałam współlokatorki, dopiero co wprowadziłam się do pierwszego samodzielnego mieszkania. Ale to Ryśka (wtedy Kizia) wybrała mnie — wskoczyła obok mnie na fotel. Wszystkie zgromadzone kociary nie mogły wyjść z podziwu, okazało się, że Ryśka unika ludzi, nie daje się głaskać, brać na ręce. 
Wychodzi na to, że Ryśka dokonała słusznego wyboru, chociaż kilka pierwszych miesięcy było trudnych. Nie należy się zrażać, ale zrozumieć, że kot przeszedł niejedno, zmieniał domy i opiekunów, trzeba dać kotu i sobie czas. Ryśka trafiła do Łodzi z Zakopanego. Jest gadatliwą, charakterną i pogodną kotką, z którą udało mi się zbudować fajną, międzygatunkową, partnerską relacje".

2 komentarze:

  1. Haha :) Mam kota Rysia jest praktycznie identyczny tylko chudszy, dotego też mieszkamy w Łodzi co za zbieg okoliczności :>

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.