sobota, 19 sierpnia 2017

VII.032























Oto Pistacja cudowne kocie, które poleca się do adopcji





"Pełna Chata to dom tymczasowy dla kotów. Początkowo współpracowałyśmy z Fundacją Azylu pod Psim Aniołem, przez nasz dom przeszło pięć azylowych kociaków. Siedem licząc z naszymi rezydentkami. Obecnie mamy pod opieką prześliczną Pistację od Zwierzaków z Mińska — koci ideał, jej atutem jest nie tylko wygląd, ale i spokojny, łagodny, wesoły, empatyczny charakter. Ten post powstał na potrzeby rozreklamowania adopcji Pistacji właśnie poprzez przedstawienie naszej historii. Mamy nadzieję, że i ona znajdzie dom idealny, bo zasłużyła na to, jak nikt. Na początku jej życia zły człowiek niemal zabił ją widłami. Zwierzaki z Mińska odratowały dziewczynę, obecnie po ranie nie ma śladu, jest też wysterylizowana i odrobaczona, brakuje jej tylko jednego — domu, w którym zajmie należne jej, ukochane miejsce.


Jak to z nami było...

Przychodzi taki moment w życiu, mam nadzieję każdego człowieka, kiedy nie chce się już żyć tylko dla siebie. Wszystko jest ok. Ambicje są i nie są spełniane. Jakoś ogarniamy sprawy finansowe. Mamy dach nad głową. Realizujemy swoje pasje. Żyjemy raz lepiej, raz gorzej... Tylko to wszystko dla siebie samego jest takie dziwnie bez sensu. Wtedy zwykle pojawia się dziecko. I tak było z nami. Kasia ma obecnie osiem lat, chce zostać weterynarzem, jest niesamowicie empatyczna i fajna. Ale gdy miała sześć lat, znów odezwała się ta potrzeba zrobienia czegoś więcej, dla kogoś, przydania się na coś, w miejsce ułożenia i stabilnej linii prostej. Zdarzyło się, że miałam miesiąc wolnego. I żadnej kasy na wyjazd. No bywa. Co można zrobić. Pomysł na stworzenie domu tymczasowego na ten miesiąc przyszedł spontanicznie. Trzy kociaki wymagające pomocy znalazły się bardzo szybko. Najpierw był Mirmił — koci kasztelan, zaganiający stado, jednak nie dominujący, raczej opiekuńczy młodzieniec w typie starszego brata. Potem na działkach znalazło się kocie rodzeństwo, na moją prośbę kotce nadano imię Szelma. Przyszła do nas puchata kulka, malutka, łagodna, spokojna. Do dziś pamiętam jej pierwsze spotkanie z Mirmiłem, gdy zagoniona w róg odwróciła się i uniosła przednie łapki, żeby wydać się większą. Za dzień, czy dwa pilny stał się Jen, dorosły, kilkuletni kot, który w schronisku dostał nagle depresji — a ta kończy się w większości przypadków tragicznie, zwierzaki po prostu poddają się, nie jedzą, nie myją się, nie chcą żyć i po jakimś czasie faktycznie nie żyją. I to był nasz pierwszy komplet. Koty oswoiły się ze sobą szybko, spały razem. Mirmił kasztelanił, Szelma słodziła, a Jen... Jen tylko spał w moich nogach w nocy, wlepiając we mnie swoje wielkie, złote oczy, na cześć których otrzymał imię, ale przez cały czas pobytu nie dał się pogłaskać. Dom znalazły na czas. A czas gonił, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przy moich wyjazdach służbowych mogę liczyć na pomoc nieocenionej sąsiadki. Myślałam, że jestem z tym sama.
Mijał czas. A w domu... Było przecież jak dawniej. Spokojnie, cicho, łagodnie... I nagle przeraźliwie pusto.
Nie minęło pół roku, gdy zawitała do nas Zorba. Nie minął tydzień od jej przybycia, gdy przyszła Korba. Nie minął kolejny, gdy byli u nas ich dwaj bracia — Kleks i Atrament. Bo nie może być tak, że tylko trzykolorowe siostry znalazły dach nad głową, a ich bracia marzną w schronisku. I to był sajgon. Zorba — kocia dominatorka, wymagająca szacunku i własnej przestrzeni. Korba — zabrana ze schroniska, bo jest przewrażliwiona i siedziała cały czas w kącie klatki z mocno bijącym serduchem — nikt nie wystawił jej zdjęć na stronie, bo na każdym wyglądała, jakby jej ktoś robił krzywdę. Atrament i Kleks — jedno hasło — ADHD. Tylko jeden z łobuzerskim uśmiechem, a drugi mega inteligentny. Przez miesiąc chodziłam po domu i zbierałam kolejne zrzucone rzeczy, zanim na podłodze pojawiły się nowe. Jazdy z serwetą ze stołu, wyciąganie rzeczy z szafek, te klimaty. Atrament znalazł dom, w którym była już kotka o zbliżonym do niego charakterze. Ma teraz na imię Amok — jego towarzyszka to Furia. Nie muszę tłumaczyć? A Kleks żyje w Szczecinie z cudowną, zakochaną w nim po uszy kobietą, mającą totalnego na jego punkcie bzika — a on na bzika zasługuje. 
Zorba i Korba zostały z nami. Nauczyły się zasad, wiedzą, kto rządzi (ja rządzę, bo inaczej jest chaos), a jednocześnie mają w sobie i dla siebie tyle ciepła, przyjaźni i zaufania, ile tylko świat mieści. Nawet nie piszę więcej, jesteśmy rodziną.
Przez dwa miesiące po wyadoptowaniu Kleksa i Atramenta/Amoka wszystkie cztery (dwa koty, córka i ja) spałyśmy. Ile wlezie. I gdzie popadnie. 
Przez dwa lata odpoczywałyśmy od bycia domem tymczasowym. 
A potem była strona Zwierzaków z Mińska i znowu Ten Czas. Czas przemożnego poczucia konieczności wzięcia udziału w czymś, co robi ktoś wspaniały, jakby za mnie, za nas wszystkich. Już doświadczona zaoferowałam tymczas kotu, lecz tym razem bardzo wąsko określiłam, komu mogę pomóc, by nie zwariować. Kotka. Wysterylizowana i odrobaczona. Zdrowa. Łagodna. Przyjazna dla ludzi i zwierząt. Nie agresywna. Miła. Grzeczna. Spokojna. Tylko tyle, a aż tyle — naprawdę myślałam, że mierzę za wysoko i nie da się mieć takiego spokoju przy prowadzeniu DT. 
Ale myliłam się. Pistacja jest właśnie taka. Całkowicie bezproblemowa. Do wszystkiego, czego ośmieliłam się wymagać, by się znowu nie zarżnąć, dołączyła jeszcze niesamowity takt i empatię. Sposób, w jaki oswoiła ze sobą moje koty, w tym dominującą Zorbę, to majstersztyk świadczący o dojrzałości emocjonalnej, jakiej ciężko byłoby się po niespełna rocznym kocie spodziewać. Obserwowała. Zero agresji. Spokój. Delikatne wysunięcie łapy, by sprawdzić granice. Codzienne zmniejszanie dystansu. Łagodnie, pewnie, z szacunkiem dla innych, którzy mają prawo zbyt się stresować, by dopuścić ją bliżej. A potem przy ostatnich centymetrach skok i otarcie się o zaskoczoną i zgłupiałą rezydentkę. Delikatne zaczepki bez pazurów. Potem łagodne gonitwy i głupawy. I ocieranie się o człowieka, bo nagle głaskanie okazało się niesamowitą radością. Za moją córką po głaskaniu biega, jak pies i doprasza się o jeszcze. Ale nie jest nachalna. Gdy nie ma czasu wystarczy buziak w czółko i jest ok. 
Jeśli ktoś z Was lub Waszych znajomych szuka kota całkowicie bezproblemowego — tu jest. I czeka na Was. W razie chęci adopcji polecamy kontakt ze Zwierzakami z Mińska.
Dajcie znać. Zaraźcie się tą potrzebą pomocy. Naprawdę warto, bo gdy podsumowuję swoje dokonania z ostatnich lat, to prócz codziennego wychowywania dziecka osiągnięciem nie są jakieś sukcesy w pracy, czy hiper fajne rzeczy, jakieś wyjazdy, hobby... To wszystko pierdoły. Największym osiągnięciem jest sprawienie, że siedem zwierzaków znalazło dzięki nam dom. W tym dwóm go dałyśmy. Bardzo chcemy dołożyć do tego ósme kocie dziecko. Bo warto. I bardzo chcemy, by odnalazła nas idealna dla Pistacji rodzina i poczuła ten smak, jaki daje zrobienie czegoś tak wyjątkowego, jak stworzenie domu dla innej istoty, pokochanie jej i zaopiekowanie się nią. Odmienienie jej życia. Bo dla takich chwil warto żyć".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.