Bazyl |
Kminek |
Test na kota
Jedną z rzeczy, które mnie zachwyciły (poza pięknej urody Bazylem i niezwykłą twarzą Kminia) było stwierdzenie, że odkąd w domu są koty... Znajomi dobierani są przez koty lub z ich pomocą. Muszę przyznać, że też tak mam i chyba wszyscy opiekunowie zwierząt zgodzą się, że znacznie mniejszą radość sprawia im spotkanie z osobą, która zwierząt nie lubi, nie ma, nie chce mieć i jeszcze ciągle marudzi, że pies skacze, a kot siada podogoniem na stole i chodzi po blacie w kuchni — nam to nie przeszkadza, my to lubimy. Nie lubimy natomiast czepialstwa.
A najbardziej lubię, kiedy psiarze zmieniają się w kociarzy.
Kminio trafił do schroniska jako trzylatek, którego opiekunka (starsza pani) zmarła. Rozpieszczony jedynak, o bardzo interesującej twarzy i szeroko rozstawionych oczach nagle trafił do kociarni, gdzie niknął w oczach i stresowała go ta dzika czereda miaukolących rzekomo podobnych do niego sierściuchów. Był oburzony i zrozpaczony. I to sprawiło, że jako ten jedyny "inny" dostał dom. Że jest rozpieszczony, można poznać po częstowaniu się z cudzego talerza (jasne... wiadomo przecież, że to zawsze koci talerz! każdy!). Przy czym częściej częstuje się z talerza Joanny, Wojciecha hipnotyzuje najpierw wzrokiem i kusi — "zróbmy zdjęcia, jak zjadam Ci kanapkę". No i robią. Czyli niby pozowane, ale kot ma to, czego chciał — jest tak, jak być powinno. I taki raj miał Kminek przez dwa lata. Aktualnie jako dziewięcioletni kocur musi dzielić przestrzeń z białym, głuchym smarkaczem.
Bazyl jest kotkiem przygarniętym. Urodził się w gospodarstwie — biały, błękitnooki, cudny... pewno głuchy. Taki kot ma małe szanse na długie życie na wolności. Ponieważ Kminek jest bardziej kotem Włodka, Joanna przyniosła ze sobą Bazyla. Kminek obraził się i trwa w tym uczuciu do dziś. Nawet kradnąc z talerza Joanny, robi to z fochem. Tymczasem Bazylek rośnie, rozwija się i od roku jest najcudowniejszym przytulakiem. Oczywiście jest głuchy. Ale to w niczym mu nie przeszkadza. Ustalił sposób komunikacji. Co prawda Kminek sieknie go czasem przez nos łapą (stąd te rany), ale młody nie do końca się tym przejmuje. Nadal podejmuje próby dogadania się. W końcu, skoro dogadał się z ludźmi, to dlaczego miałby nie dać rady z Kminiem?
Także w tym stadzie przydały się porady behawiorystki, bo chłopaki mieli bardzo trudne początki. Po konsultacjach stanęło na tym, że Kminio jest kotopatą i nie lubi innych kotów. Cóż, niech się cieszy, że dostał tylko jednego brata, mógł dostać większą rodzinkę. Przecież wszyscy wiemy, że kotów... nigdy dość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.