Kotka, którą widzicie na zdjęciach to Agila, od lat nazywana Niunią, co zdecydowanie bardziej jej odpowiada. U pani Malwiny znalazła się dlatego, że potrzebowała spokojnego domu ze spokojnym opiekunem. Wcześniej przez osiem lat mieszkała w domu, gdzie były dzieci. Był to dla niej olbrzymi stres i nie potrafiła uciec od kochających małych rączek. Pojawiały się też argumenty dotyczące alergii dzieci i stało się jasne, że kotka powinna zmienić lokal.
Pierwszy raz usłyszałam o niej w czerwcu, kiedy byłam u pani Beaty. To ona szukała dla Agili lepszego domu, bo żal jej było tej pięknej dziewczyny. Wreszcie doszła do wniosku, że Agila powinna być jedynaczką i najlepiej będzie, jeżeli zamieszka właśnie z panią Malwiną (teściową pani Beaty). Pani Malwina z Niunią dogadała się bezbłędnie i choć twierdzi, że przez większość życia miała psy, komunikacja z kotem przebiega bardzo sprawnie.
Na mój widok Niunia przez chwilę stała w drzwiach balkonowych, po czym zdecydowała się, że troszkę się schowa. Nie jakoś mocno, ale delikatnie zniknie. Kiedy poszłyśmy z panią Malwiną do drugiego pokoju i za długo nas nie było, Niunia zaniepokoiła się i zaczęła nawoływać. Odpowiedziałyśmy — a ona zaciekawiona zajrzała do nas. O tego momentu bała się mnie coraz mniej. Przechadzała się z pokoju do pokoju. Z daleka udawała, że będzie polować na fioletową mysz, którą jej rzucałam. W końcu podeszła do mnie, obwąchała moje ręce i zaczęła się ze mną bawić. Nawet zaczęła nadstawiać się do głaskania — a ma wyjątkowo miękkie i puszyste futerko.
Tak oto przekonałam tę damę do pozowania.
Co do życia Niuni z panią Malwiną — układa się ono bardzo dobrze. Stresujące są wizyty "obcych", szczególnie pani Beaty, bo to znak, że albo zawloką kota do weterynarza, albo będą czesali, strzygli lub obcinali pazurki. Pani Beata źle się Niuni kojarzy — obie panie mówią, że jest im z tego powodu przykro, przy czym pani Malwina dodaje, że bez pomocy pani Beaty sama nie dałaby sobie rady. Szkoda tylko, że Niunia tego nie docenia. Koleżanki pani Malwiny z racji małego zainteresowania kotem mają większe chody u Niuni. Wychodzi więc na to, że uwaga i względy u kotki są odwrotnie proporcjonalne do zainteresowania gości. Może jest w tym jakaś metoda.
Niunia zgrała się ze swoją nową opiekunką. Łapie dla niej żuki i inne owady, które są na tyle szalone, by odwiedzić ten jeden balkon (oczywiście osiatkowany!) na ósmym piętrze. Poza tym ma np. określone zwyczaje: pija tylko z filiżanki i to takiej, która stoi na stoliku w sypialni pani Malwiny. Lubi pogadać ze swoją opiekunką i niestety musi mieć ostatnie słowo. Dodam jeszcze, że czasami pyskuje. Mimo swoich lat jest nadal żywiołową panną i szuka rozrywki, gdzie tylko się da.
Niunia jest przykładem kota, który warto wziąć pod uwagę, kiedy decydujemy się na adopcję zwierzaka — nie każde zwierzę będzie gotowe na towarzystwo dzieci, nie każde zwierzę będzie dokładnie takie, jak my byśmy chcieli, bo... zwierzę nie jest zabawką, nie jest rzeczą i nie jest jego celem życiowym spełnianie naszych życzeń i zachcianek. Kot, pies, kura, czy świnka morska to żywe istoty, które mają swój temperament, swoje problemy, swoje emocje. Należy o tym pamiętać... Może wtedy mniej zwierząt będzie lądowało na ulicach albo w lesie...
Niesamowita kotka o pięknym spojrzeniu :) Niestety, często bywa tak, że zwierzaki są żywymi zabawkami dla dzieci. A nie na tym ma ich przyjaźń polegać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękujemy za ten komentarz :)
Usuń