wtorek, 22 listopada 2016

VI.047










Ostatnio miałam okazję odwiedzić uroczego, chociaż troszkę nieśmiałego Rysia i jego Dużych. Dzisiaj oddaję głos Magdzie: Pańci Rysia, która opowie Wam ich historię:



Nic nie dzieje się bez powodu — zgodnie z otrzymaną książeczką zdrowia Rysiu urodził się na dzień przed naszym ślubem. Znaleziony na ulicy dostał tymczasowe imię Alan, a następnie zamieszkał w Domu Tymczasowym Pani Ani. Pewnego dnia od bratowej otrzymaliśmy maila ze zdjęciami kociaków do adopcji i od razu wiedzieliśmy, że znaleźliśmy nasze szczęście. To była szybka decyzja — błyskawiczny zakup niezbędnych rzeczy, podpisanie umowy adopcyjnej i tak już mija 30 miesięcy, jak Alan stał się naszym Ryśkiem.



Jest zwinnym fit kotkiem, ale nieufnym wobec obcych — woli obserwować z daleka niż narażać się na konfrontacje (co pokazał w trakcie wizyty Honoraty, wolontariuszki Akcji). Uwielbia za to nasze towarzystwo, z balkonu korzysta wtedy, kiedy siedzimy w salonie, najlepszą leżanką jest klatka piersiowa Pańcia, a nocki przesypia na szyi Pańci. Uwielbia wygrzewać się w słońcu i denerwować się na obce kociaki, wtedy przychodzi i miauczeniem ogłasza, że jego balkonowy spokój został naruszony przez obce stworzenia. Rysiu bardzo lubi czystą kuwetę — kiedy jest brudno, na pewno da głośno znać, żeby któreś z nas przyszło zrobić z tym porządek (inaczej załatwi się na swojej wycieraczce przed kuwetą). Uwielbia też ganiać się ze swoimi „człowiekami”, a koniec zabawy następuje dopiero, kiedy pada ze zmęczenia. Nie lubi za to, gdy w dni wolne śpimy dłużej od niego – budzi nas (bardzo skutecznie!), znajdując pod kołdrą moją lub męża nogę. Na dodatek, potrafi „godzinami” wpatrywać się w przesuwne drzwi szafy, a znika z pola widzenia, kiedy po domu zaczyna jeździć plastikowa, szumiąca maszyna zwana odkurzaczem.



Wie, że zakładane przez „człowieków” buty, oznaczają ich nieobecność i że z szafki spadną smaczki oraz, że kiedy wraca „swój”, trzeba przywitać go w drzwiach — podchodzi do nas wtedy z uniesionym pionowo, prostym ogonkiem oraz ociera się pyszczkiem i całym ciałem. Wie, że trzeba zamiauczeć i otrzeć się o nogi, a ktoś go weźmie na rączki i ponosi, no bo przecież świat z góry jest o wiele ciekawszy! W porze obiadowej natomiast domaga się mokrej karmy — wie, że wystarczy poprężyć się przy lodówce i miauknięciem o sobie przypomnieć.



Razem z naszym Ryśkiem tworzymy zgraną rodzinę. Pewnie z czasem powiększy się ona o kolejnego kociaka, bo wiadomo, co dwa koty, to nie jeden! Jednakże teraz czekamy na naszego maluszka, więc nie wprowadzamy naszemu królowi od razu zbyt wielu zmian, bo już za moment zostanie po raz pierwszy "starszym bratem".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.