piątek, 11 lipca 2014

IV.018






Pani Kazia miała już wcześniej koty. Po ich śmierci były liczne postanowienia – żadnego kota więcej, bo człowiek się przywiązuje, a potem zwierzak umiera i robi się pusto. Nie i koniec. Chociaż od lat, dzień w dzień, dokarmia osiedlowe biedaki. A potem był wyjazd do rodziny i koty do wzięcia. Z Przemyśla na Śląsk wróciła już z młodziutką kotką, która okazała się… Kubusiem.
Teraz Kubuś jest uroczym dwuletnim kotem. Chociaż pozwala się głaskać i przytulać, to lubi pokazać, że ma ostre pazurki i zęby. Widać było, że jest łowcą, a nie kanapowcem - gonitwa za piórkami mogłaby trwać bez końca. Zdziwiła mnie jego rozmowność – niemal o każdym swoim działaniu informuje przynajmniej cichym pomrukiem. Prruh, miau, mruuuk – przy wskoczeniu na kanapę, przejściu połowy pokoju i umyciu łapy…
Kubuś mógłby zostać gwiazdą. Aparat w ogóle mu nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie – co jakiś czas rzucał zalotne spojrzenia w obiektyw. Łapki ładnie ułożone? A może wąsy umyję? Ten dziki sus na zabawkę udało się uchwycić, czy może jeszcze raz? Bez tremy i fochów.
Dobrze im z Panią Kazią. Chociaż Kubuś nieraz pokazał pazurki (i ząbki), to przecież jest to jej kochane, mruczące futro… Trochę niesforne, ale czy miłość zawsze musi być łatwa?

3 komentarze:

  1. o, też jestem z Przemyśla ;)

    Po obejrzeniu fotek byłam przekonana, że to kotka, taka delikatna uroda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu taka niespodzianka, profesjonalny model :D

      Usuń
    2. Ciekawy pyszczek. Jakiś syberyjski mix czy co...

      Usuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.