piątek, 4 lipca 2014

IV.014












Sześć kotów Ani – a każdy znaleziony, uratowany, przygarnięty. Każdy z własną historią, którą odmienił znajdując sobie Anię. Pstrokate, wesołe stadko. Jednak wiadomo jak jest z kocimi indywidualistami – mogą po prostu akurat nie mieć ochoty na sesję zdjęciową. W ten sposób z sześciu kotów Ani tylko trzy łaskawie pozwoliły na pokręcenie się w ich otoczeniu, a tylko jedna koteczka brała udział w zdjęciach z prawdziwą radością.

Najstarsza, trzynastoletnia kotka – Czarna miała co prawda ochotę na pieszczoty, ale zdjęcia? Co to, to nie – magicznym sposobem sprawiła, że mój aparat się zawiesił i mogła się dać wygłaskać w spokoju, kiedy fotografka w panice oglądała swój sprzęt. W końcu Czarna jako głowa kociej rodziny i pierwszy kot w życiu Ani zawsze wszystko musi zrobić po swojemu. Ma do tego pełne prawo.

Na zdjęcia nie miała ochoty także Coco - dymna w białe łatki, ale zagapiła się i nie zdążyła uciec, dzięki czemu wzięła udział w zdjęciach łagodnie uwięziona w objęciach swojej Dużej. Coco jest delikatną, nieśmiałą koteczką i zdjęcia ją stresowały. Jednak potem cały czas kręciła się w pobliżu.

Za to Kasia odnalazła się w roli modelki. Czy w ten sposób z piórkiem wyglądam ładnie? A może inaczej przekrzywię łepek? Kasia była tymczasowym podopiecznym, szybko jednak postanowiła, że to tutaj właśnie chce zostać i zaplanowała strategię. Przypuściła frontalny atak na serce ojca Ani. Spójrzcie na to biało-bure cudo – biedak nie miał szans w tym starciu. Kasia została, uwielbia biegać po podwórku i bawić się z resztą kotów.

Bimber, buro-biały ulubieniec Ani także po jakimś czasie oswoił się z aparatem i moim towarzystwem. Bawił się piórkami i gonił się z Kasią. Bimberek jest leniwym kocurkiem, który uwielbia spędzać czas drzemiąc na poduszkach. Oczy otwiera, żeby sprawdzić, po której stronie stoi miska.

Przed zdjęciami uciekła bura Fretka – jak wyszłam okazało się, że spała zagrzebana gdzieś w poduszkach. Dopiero wieczorem do domu spokojnie wrócił sobie Perek – bury kot-gigant. Oboje z niewinnymi minami twierdzili, że absolutnie nie słyszeli żadnego nawoływania, naprawdę.

2 komentarze:

  1. Dobrze mieć tyle kotów, zawsze któryś się napatoczy pod obiektyw :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie takie samo przemyślenie miałam, jak pojechałam fotografować koty rodziców i z kilku sztuk zrobiło się tylko parę ;)

      Usuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.