Był Florian, czarny macho z białą
strzałką na pysiu, był i miał być zawsze. Ale choroba go zabrała i została
pustka. Pustka, której nikt i nic nie potrafiło wypełnić i postanowienie, że
nigdy żaden inny kot miejsca Floriana nie zajmie.
A potem były pytania, a nie
chciałabyś kota, a może jakbyś wzięła jakiegoś kota, to byłoby łatwiej, jest
tyle kocich bid… Nie, nie i nie, Florian był jeden jedyny, niepowtarzalny i
takiego kota już nigdy nie będzie. No właśnie takiego… Takiego na pewno nie,
ale…
Rozmowy i namowy nic nie dały,
ale moja córka przysłała mi maila. Mail miał załącznik, a z tego załącznika
patrzyły na mnie oczy kota ze Shreka, takie wielkie oczy i… Byłam ugotowana.
To był Chester, a ja już patrząc na fotkę wiedziałam, że tak czule to będzie
Czesiek, oficjalnie Lord Chester, a tak prywatnie warszawski cwaniak Czesiek.
Czesiek trafił wraz z siostrą do
warszawskiego Stowarzyszenia „Adoptuj mnie” jako kilkutygodniowy kociak pewnego
styczniowego dnia w 2012 roku. Jemu i siostrze znaleziono domy, ale ludzie,
którzy go adoptowali oddali go jesienią 2012 roku z powrotem do Stowarzyszenia,
ponieważ rozstali się.
23-go listopada 2012 roku
pojechałam właściwie tylko zobaczyć Chestera, ale tak niby tylko przypadkiem w
samochodzie mojej córki i zięcia w bagażniku był transporterek. I przydał się.
Chester jest wspaniałym kotem,
łagodnym i przyjacielskim. Jest ogromnym gadułą, właściwie nie miauczy, tylko
gada, a nawet czasem pyskuje. Jest zupełnie inny niż Florian, ale tak ma być,
bo przecież on go nie zastąpił, tylko był Florian i zawsze będzie w moim sercu,
a teraz jest Cześ i jest moim wielkim szczęściem. I na to bardzo zasługuje.
Nikt tak jak on się nie tuli i nie domaga się czułości i bliskości.
Jest łakomczuchem, choć trzyma
linię, to wielbiciel kabanosów, szyneczki, tuńczyka i kurczakowego cycka, na
widok którego jego dobre maniery idą w kąt.
Nie sposób nie kochać Chestera, nie ma takiej możliwości!
Bure są najfajniejsze :)
OdpowiedzUsuńChesterek :)
OdpowiedzUsuń