Chester
Chester trafił do naszego życia i domu w sierpniu 2012 roku.
Byliśmy zdecydowani, że będziemy adoptować kota, nie wiedzieliśmy tylko skąd.
Znajomy dał nam namiary na Fundację Agapeanimali. Zadzwoniliśmy i odwiedziliśmy kotulnię tej
fundacji w Poznaniu. Dziewczyny były bardzo miłe, ale koty bardzo nieufne. W
zasadzie tylko jedna kotka była nami zainteresowana. Dziewczyny zaczęły z nami
rozmawiać i uświadamiać, że adopcja kota to poważna decyzja. Chodzi o
odpowiedzialność za żywą istotę!!! Mieliśmy się przygotować - m.in. założyć
siatkę na balkon, kupić legowisko, transporter, miseczki. W międzyczasie
dostaliśmy telefon, że w jednym z domów tymczasowych właścicielka ma problem.
Był tam kotek, którego nie tolerowała rezydentka i trzeba było szybko poszukać
mu innego domu. Kotek był mały - miał około 3 miesiące. Nie było co się długo
namyślać, po prostu pojechaliśmy do niego. Gdy weszliśmy kotek skakał, był
bardzo ufny, tulił się do nas i chciał się bawić. I to bardzo przyjazne
nastawienie aż tak pozytywnie nas zaskoczyło, że wyciągnęliśmy transporter, a Chester po
prostu do niego wszedł i pojechaliśmy do domu.
Pierwsza noc była chyba większym
stresem dla mnie niż dla niego. Pamiętam, że za każdym razem, jak wracałam z
pracy jedyne o czym myślałam to by jak
najszybciej znaleźć się w domu z Chesterem. Początki były szalone, wie o tym
każdy kto ma kociaka, np. ganianie swojego ogona dokładnie na nogach męża o 2.00 w
nocy i inne szaleństwa. Ale od razu wiedzieliśmy, że adopcja Chestera to była
najlepsza decyzja w naszym życiu. Z czasem nasz mały łobuz wydoroślał, trochę
spoważniał, ale ganiania po całym mieszkaniu z moją gumką do włosów nie
odmówi.
Po pół roku zaszłam w ciążę i spędzając więcej czasu w domu z Chesterem
poznałam go, można powiedzieć, na nowo. Nie słuchałam „dobrych” rad, że skoro
jestem w ciąży, to powinnam koty omijać z daleka. Wręcz przeciwnie, starałam się
jak najwięcej dowiedzieć, w jaki sposób najlepiej przygotować Chestera na nowego
członka rodziny. Oczywiście Chester musiał sprawdzić czy aby na pewno wózek
wygodny (sypiał zresztą w gondoli myśląc pewnie, że to nowe legowisko), czy
łóżeczko wygodne i przewijak. Przychodził do naszego łóżka, gdy byliśmy razem z
Natalią i wąchał ją oczywiście. Początkowo trzymał się raczej na dystans. Zresztą
kilku miesięczna Natalia była mało ruchliwa. Ale jak tylko zaczęła spędzać czas
na podłodze, pełzać czy raczkować interesował się tym bardzo - czasami uciekał, ale obserwował bacznie. Chester już jako dorosły kot jest raczej niedotykalski.
Jak masz coś dobrego do jedzenia to daj, ale nie miziaj. No a żeby dać się dotknąć
Natalce na razie się nie decyduje... Ale z czasem po prostu z nią się oswoił. Teraz
da się dotknąć, ale jak nie podoba mu się coś, to potrafi też małą pacnąć. Mój
mąż twierdzi, że z czasem będą spać razem w łóżeczku… Zobaczymy.
Magdalena Bąk
Były dom tymczasowy pozdrawia! Cieszymy się że wyrósł na takiego pięknego kocura!;)
OdpowiedzUsuńTen kot wniósł dużo radości w naszym życiu, cieszymy się, że jest z nami :-)
OdpowiedzUsuńChesterku i Ciociu super historia ! trafiliście na wspaniałego koteła a on na kochanych człowieków <3
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPortret rodzinny idealny do oprawienia w ramkę :)