sobota, 3 grudnia 2016

VI.056

















Końcówka listopada (zgodnie z czarnym scenariuszem i przewidywaniami) jest bardzo intensywna. Dlatego jedne rzeczy pamiętam, a inne mi umykają. Tak było z imionami tej dwójki. Kiedy napisałam tekst o psach, okazało się, że nie pamiętam imion kotów, a nie zapisałam ich sobie — na szczęście uzyskałam podpowiedź. Dziękuję!
Tym razem dom należał do dwóch kotów i ich opiekunów, rodziców Andrzeja. Dowiedziałam się, że to nie są pierwsze koty, że tradycja kocia zaistniała oczywiście z woli kota, który oczarował rodziców, chociaż miał być tylko na chwilę, bo trafił na przechowanie dla kogoś innego... Każdy, kto ma kota, wie, o co chodzi. Przejdę jednak do obecnej dwójki, bo warto poświęcić im chociaż chwilę uwagi.
Jeden z kotów przywitał mnie już prawie od drzwi. Trochę bał się migawki, ale dzielnie pozował przy okazji zabawy. Pysio (podobno od pyskowania, ale w stosunku do mnie był bardzo kulturalnym kocurem i nie pyskował) to bałuckie kocisko. Czasami widać po minie, że to łobuz. Za chwilę robi ładne oczka i już jest aniołkiem. Duży, mocno zbudowany, pełen energii, a przy okazji dobry kolega. Trafił tu wraz ze swoją siostrą, która zmarła dość szybko na kocią białaczkę. Jak wiadomo, jeden kot nigdy nie chowa się tak dobrze, jak dwa koty, dlatego do Pysia dołączyła Masza. Rasowa dama z małym "defektem". Ten defekt to panika. Masza boi się ludzi. Akceptuje swoich opiekunów — pozwala się miziać, przychodzi na zawołanie... Jednak nie wiadomo kiedy uznaje, że człowiek to przerażająca istota i trzeba wiać. Wtedy chowa się w jakieś miejsce, które uzna za bezpiecznie i tam przeczekuje. Mnie bała się bardzo, ale uciekła dość niefortunnie do kociej wieży, dzięki czemu mogłam zobaczyć najpierw jej jedno oko, a później i drugie. Powąchała mój palec i bacznie go śledziła, nawet może mniej zestresowana, a bardziej zaciekawiona. Niestety nie pokazała się w pełnej krasie — żałuję, bo to prawdziwa piękność — jednak stresowanie jej dłużej uznałam za znęcanie się... A ja tu przecież o odpowiedzialności i świadomości.  
Pysio zademonstrował właśnie przy Maszy, że jest bardzo opiekuńczym kotkiem i dba o swoją przybraną siostrę. Sprawdził, czy dobrze się czuje upchnięta w kociej budce, po czym poszedł ze mną do innego pokoju. Wtedy dowiedziałam się, że to nie było jednorazowe zachowanie — on tak po prostu ma. Dba o koty, które sobie nie radzą tak dobrze, jak on — Frankowi (kot Andrzeja) pokazywał kiedyś, jak zejść z drzewa, a Maszę zawsze sprawdza i w razie potrzeby informuje o potrzebie ingerencji, kiedy kotka wpada w tarapaty... Przy czym jest też kablem, bo systematycznie, jeśli widzi, że Masza robi coś, co Pysio uważa za niedopuszczalne, natychmiast o tym mówi swoim opiekunom — po kociemu oczywiście, ale jednak. 

Masza z Pysiem tworzą w sumie zgrany duet — bardziej za sprawą Pysia, bo piękna Masza, choć w towarzystwie wyżej wymienionego czuje się pewnie i bezpiecznie, nadal pracuje nad tym, by lepiej radzić sobie ze stresem w towarzystwie ludzi.   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.