środa, 8 lipca 2015

V.027








Że życie z kotami fajne jest, kociarzom mówić nie trzeba. Oni wiedzą. Ale, co z tymi osobami, które swoje obcowanie z kotem zaczynają od przypadku? Jak wygląda ich życie? Zmienia się bardzo, czy nieznacznie?
Większość opowieści ze zwierzęcych domów ma podobny początek: marzeniem o kocie, psie, śwince, chomiku, szczurze... Później marzenie przeradza się w fascynację żywą istotą i mamy różne losy zwierząt. Ich szczęśliwe chwile, choroby, stresujące momenty. Jednak mało pojawiało się do tej pory historii o kotach, które musiały wywalczyć sobie ludzką miłość.
Mam dla Was taką relację z mojej wizyty w Głownie u Magdy i Aleksandra. Magda lata temu bakcyla kociarskiego wchłonęła i aktualnie opanowuje stan mistrzowski kociomamski. Nosi biżuterię z kotami, koszulki z kotami, w domu ma kocie figurki, koty na ścianach, w kalendarzu, na lodówkowych magnesach... Wynajduje też kocie biedy i wlepia zaprzyjaźnionemu weterynarzowi i swój kociostan rozprzestrzenia na innych. Pośród tych innych znalazł się Aleksander.
Aleksander nie był wielbicielem kotów. Pogłaskał kota i szedł myć ręce. Koty w domu oznaczały dla niego stałe odkurzanie kłaczków. Kot zabierany wszędzie ze sobą? Przesada. Bieganie za kotami i łapanie ich po krzakach? Nie dla niego. Dziś przeszedł całkowitą przemianę. Całuje się z Pegi o poranku. Nie pieje co prawda z zachwytu, kiedy koty Magdy rodziców przebiegają mu po plecach (lub twarzy) kiedy śpi, ale wynalazł sposób na to, by zasłużyć na ich szacunek - planuje podgryzać je w łapki... Nie twierdzi, że trzeba odkurzać, bo jest za dużo kociej sierści. Sam składa kolejne kocie drapaki, które stoją prawie przy każdej ścianie... Do tego myśli, jak rasowy rodzic: nie zostawia kotów z osobami, którym nie ufa w pełni, dba o bezpieczeństwo kotów, zabiera je także na urlop, w domu ma bezpieczne dla kotów przestrzenie i całą masę zabawek, leżanek i wspomnianych drapaków.

Jakie koty zdobyły serce Aleksandra? Można napisać, że czarodziejskie, bo to dwa czarnuszki. Dzidek i Pegi, zwana także pieszczotliwie Pegutkiem. Chłopak dołączył do Magdy, kiedy jeszcze mieszkała w Łodzi. Większość zębów stracił prawdopodobnie w wyniku powikłań po kocim katarze. Ma też z tego samego powodu bielmo na oku, punkcik-pamiątka po gorszych czasach. Dzidek jest kotem działkowym, do centralnej Polski przywędrował z dolnośląskich działek. Gaduła z niego, krzykliwa gaduła. Lubi jak bierze się go na ręce, wyciąga wtedy przednie łapki do obejmowania... Słodziak i wariat jakich mało. Jednak, gdy zarejestruje choćby jeden z szeregu ruchów kojarzących mu się z wychodzeniem... Ucieka za lodówkę w obawie przed "porwaniem" - mimo iż lubi przebywać u swoich dziadków, czy jeździć na wakacje ze swoimi opiekunami, to jednak sama myśl o podróży stresuje go. Czasami podgryza łydki resztką zębów, jak kasownik znakuje tych, którzy nie poświęcają mu wystarczająco dużo uwagi.
Pegi wybrał właściwie Aleksander, a przynajmniej on doszedł do wniosku, że kategorycznie to właśnie ją należy natychmiast zabrać z głownieńskiego przytuliska. Pegi nie ma w sumie ogonka. A to, co z niego pozostało, czasami wygląda bardziej na króliczy ogon, niż na koci... Jej losy nie są znane. Wiadomo, że jest nieustępliwa i jeżeli Dzidek usiłuje wywalczyć sobie pozycję władcy, to ona mu na to pozwala... Po czym napada na niego i spuszcza mu niezły łomot. Pegi jest spokojną koteczką, która kryje w sobie jakąś tajemnicę - być może gdyby Dzidek jej nie zagłuszał, opowiedziałaby o okolicznościach utraty ogona i swoich losach kota schroniskowego? Niestety Dzidek drze się wniebogłosy... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.