W niedzielne lipcowe popołudnie
trafiłam do domu zagorzałej psiary Agaty, która kiedyś nie lubiła kotów i
bardzo się ich bała. Okazuje się, że życie lubi płatać figle i często stawia
nam na drodze takie sytuacje, żebyśmy musieli zmierzyć się z naszymi
lękami.
Aby właściwie opowiedzieć tę historię, musimy cofnąć się aż o 9 lat.
Wszystko zaczęło się od wakacyjnej wyprawy na działkę przyjaciół Agaty i ich
syna. To właśnie wtedy czteroletni Jędrek wszedł do domu zapłakany, niosąc
trzęsącą się reklamówkę, w której były dwa miesięczne kocięta. Jedno kocie
zostało u przyjaciół Agaty, a ponieważ mieszkali w kawalerce już z jednym kotem, to dla drugiej kociczki Loli postanowili znaleźć inny dom. Przekornie zwrócili
się Agaty, żeby dała dach nad głową drugiemu kociakowi. Wiedzieli, że nie lubi
kotów, ale byli wytrwali i codziennie wysyłali jej zdjęcia zwierzaka, opowiadając jaki jest fantastyczny. Czy byli naiwni? A może podświadomie czuli
w niej kociarę, która właśnie takiej towarzyszki potrzebuje? Po miesiącu
bezskutecznego namawiania przyjaciele oznajmili, że oddają kotkę do schroniska.
Oczywiście był to wyłącznie szantaż emocjonalny, ale na tyle skuteczny, że
Agata uległa i zgodziła się dać Loli dom na weekend. Oczywiście po weekendzie
kotki już nie oddała… To była miłość od pierwszego mruczenia.
“Mawiają, że z dziećmi jest tak, że
to one gdzieś tam wybierają sobie rodziców. Jeśli to prawda, to z kotami jest
nie inaczej. To Lola wybrała mnie. Jakby przypuszczała, że choć będzie trudno,
uda się dogadać z miłośniczką psów i aktywną przeciwniczką kotów, osobą
pedantyczną, śledzącą każdy kurz i brud, a co najważniejsze — brzydzącą się
nawet własnych włosów na wannie lub umywalce. Idealny materiał na kocią matkę!
Choć w ujęciu otarcia się o śmierć i przejścia w koci tunel z małym światełkiem
na końcu — nawet taka kandydatka się nada…” -—tak Agata wspomina chwilę, kiedy los postawił na jej drodze Lolę. “Dziś
doceniam jej kocią przyjaźń ponad wszystkie inne zwierzaki z przeszłości (te z
przyszłości nawet nie istnieją dla mnie). Z szacunku do mojej miłości do psów
nieco się do niech upodobniła — aportując, witając w drzwiach czy odpowiadając
mi coś na kształt "Na zdrowie" ilekroć nie psiknę (prawda to
najprawdziwsza!). “
Lola doskonale wyczuwa, kiedy Agata ma gorszy nastrój. Wtedy wyciąga
wszystkie swoje zabawki, jakby mówiła: Ej, nie smuć się, chodź pobawimy się
razem, wtedy świat stanie się weselszy.
Jaka jest Panna Lola? To typ porannego pieszczocha, który uwielbia słuchać
muzyki puszczonej z telefonu. Serio, widziałam to własne oczy. Jest bardzo
przyjacielskim kotem, chociaż nieufnym do obcych. Kocha komplementy, ale jak
każda kobieta miewa swoje babskie humorki. Aportuje gumki do włosów jak na pso-kota przystało i uwielbia być noszona w papierowych torbach. "Panna Lola to kot, który miał nie żyć. A
żyje i daje życie człowiekowi".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.