sobota, 1 kwietnia 2017

VII.001

Inka

Marcel







Zuzia












Plamka z mamą






Kicek








Hasan















Do Krakowa pojechałam na konferencję jeszcze w lutym. Jednak przy okazji tego wyjazdu postanowiłam spotkać się z Katarzyną Bajdą-Rusztowicz, którą znam z poletka fotograficznego i z którą przeprowadzałam wywiad do 19 numeru Mega*Zine Lost&Found. Uparłam się na to spotkanie, ponieważ Kasia zdradziła przy okazji rozmów o codziennych naszych sprawach, że niedawno do jej zwierzyńca dołączył wspaniały królik (Hasan), ale występują przejściowe problemy w socjalizacji z dwoma innymi królikami (miniaturkami: Plamką i Kickiem), które nie są skore do akceptacji nowego uszaka. Mnie tymczasem interesowało to, jak króliki dogadują się z kotami. 
Jak na luty zrobiło się całkiem ładnie, więc światło nam dopisywało, a ja mogłam poznać trzy spośród czterech kotów Kasi oraz jej trzy króliki (aktualnie cztery, bo planowana Alabama dołączyła już w marcu). 
Powitała mnie Zuzia, która starała się ukrywać zainteresowanie nowym człowiekiem w domu, ale ciekawość nie pozwoliła jej odstępować nas na zbyt długo. Dlatego podczas naszych odwiedzin w pokoju królików, a także później, kiedy Hasan biegał po piętrze i domagał się uwagi oraz jedzenia (może nawet w odwrotnej kolejności) ona także przyszła do nas i obserwowała, co też robimy. Towarzyszyła nam przez cały czas i mam wrażenie, że po prostu lubi ludzi.
Podobnie mogę powiedzieć o Hasanie, który zdecydowanie podbił moje serce. Nie tylko nie obawiał się obcej osoby, ale przyszedł mnie obwąchać, podstawił się do głaskania — wtedy właśnie dotarło do mnie, że króliki są bardzo delikatne. Nie chodzi tu o ich futro, że jest miękkie i inne od kociego, ale budowę. Kiedy głaszczemy kota, czuć każdy mięsień lub fałdę tłuszczyku — kot jest twardy. Królik jest kruchością. Kasia potwierdziła moje spostrzeżenie i jako doinformowana już kocio-królicza opiekunka wyjaśniła, że z królikami trzeba delikatnie się obchodzić, uważać, bo mogą doznawać kontuzji, bo to nie kot, który może po zbyrach łazić i wspinać się po zasłonkach... Hasan zrobił jednak coś jeszcze — kiedy wychodziłam, krzyknęłam do niego "do zobaczenia Hasanku!" a on natychmiast zaczął bić łapkami w ściankę zagrody... Teraz mam pewność, że osoby, które mówiły, że króliki są głupie, po prostu ich nie znały...
Chociaż z drugiej strony taka Plamka i Kicek są absolutnie nastawione negatywnie. Nie życzą sobie jakichś szczególnych kontaktów z człowiekiem. Człowiek daje jeść i sprząta. Później może sobie pójść. Na zdjęciach Plamka wygląda słodko i jak rasowa przytulaczka, ale w rzeczywistości wcale taka nie była. Miała ambiwalentny stosunek do przebywania na rękach i przytulania. Kicek nawet nie dawał się do siebie zbliżyć. No... chyba że z jakimś smakowitym kąskiem, ale tylko by ten kąsek zjeść i nadal mieć człowieka gdzieś tam pod ogonkiem...
Po krótkim czasie pojawiła się Inka, która natychmiast zameldowała się na oparciu fotela i tak sobie drzemała, śledząc nasze zachowania. Jak tylko podchodziłam do niej z aparatem, robiła tysiące min, których nawet nie zdążyłabym wszystkich uchwycić. Trzeba przyznać, że dziewczyna ma wyjątkowy talent. 
Jako ostatni zameldował się Marcel, który najpierw pobiegł do miski, później sprawdził nowe zapachy, a dopiero na koniec domagał się pieszczot. Po chwili już chciał wyjść, by — jak to kot — za pięć minut chcieć wejść i wyjść, i wejść... itd. Zdecydowanie wygląda na amatora zieleni.
Na spotkanie ze mną nie przybyła Carmen, która wedle przypuszczeń Kasi, gdzieś drzemała w plenerze — możliwe, pogoda w sumie sprzyjała.
Uważam, że takie łączenie gatunków pod jednym dachem to fajna sprawa — można zazdrościć Kasi tego, że Hasan lubi chodzić na spacery na szelkach, w towarzystwie kotów na dokładkę i tylko czasami sąsiedzi Kasi patrzą z zadziwieniem, jak idzie z królikiem na smyczy i gromadką kotów... I żeby nie trzymać Was w niepewności, dodam, że od chwili pojawiania się Alabamy króliki zawarły przymierze i zaczęły lubić swoje towarzystwo, co pozwala na trzymanie ich razem. Jak widzicie dynamika uszatego kwartetu jest zmienna i nieprzewidywalna.... 

5 komentarzy:

  1. Taaak, fajnie jest mieć parę gatunków pod jednym dachem :) Jeszcze jako dziecko miałam zarówno psa, jak i króliki, żółwia, rybki i papugę (mieszkaliśmy z babcią i ciotkami, więc miał się kto tym zajmować) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga łucjo dziękuję za piękne zdjęcia i wizytę :) zapraszamy ponownie!
    Mieszkanie na wsi ma swoje plusy, zwłaszcza teraz kiedy robi się ciepło króliki skubiaą świeżą trawę, gałązki i ziółka, a koty ganiają po łąkach i drzewach :). Marzą mi się jeszcze konie i pies, ale na razie poprzestaniemy na tej ósemce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie poznam dziewczyny, których jeszcze nie poznałam :)

      Usuń
  3. A mojej Matyldy/Pocharatki/Katasi/Nacudii to nie obfotografowali!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kto nie obfotografował? Kiedy? Gdzie? Zawsze możemy uzupełnić :)

      Usuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.